Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halo babciu! Halo dziadku! To ja, oszust

MARZENA SUTRYK [email protected]
Nigdy nie mówcie przez telefon, że macie w domu pieniądze – radzi policja.
Nigdy nie mówcie przez telefon, że macie w domu pieniądze – radzi policja.
- Dzień dobry babciu - odzywa się w słuchawce młody męski głos. - To ty, Jacku? Masz jakiś dziwny głos dziecko.

- Tak babciu, to ja. Jestem trochę chory. Dzwonię, bo mam problem babciu.

Tak zazwyczaj zaczyna rozmowę oszust, który chce wyłudzić pieniądze od starszej osoby. To niestety coraz popularniejszy sposób oszustwa, zwany też metodą "na wnuczka".

Okazuje się, że metoda jest znana w całej Europie Zachodniej. Koszalińska policja zatrzymała niedawno Arkadiusza Ł. z Jaworzna na Śląsku. 39-letni mężczyzna przez kilka lat działał w Niemczech. Oszukał tam przynajmniej 105 starszych osób. Wyłudził od nich łącznie aż 1,1 miliona euro!

Wpadka w Mielnie

Mężczyzna dzwonił do nieznajomych, zagajał rozmowę, przekonywał, że jest wnukiem, bratankiem albo bliskim znajomym. Prosił o pożyczkę. Tłumaczył przy tym, że wpadł w tarapaty finansowe.

Naiwni staruszkowie zgadzali się przekazać mu np. 5 tys. euro. Ucieszony "wnuczek" przyjmował propozycję i umawiał się, że jego znajomy zgłosi się po gotówkę. W rzeczywistości on sam przychodził po pieniądze - bez problemu przecież mógł udawać kolegę dzwoniącego wcześniej rzekomego wnuczka.

Pieniądze łatwo wpadały do kieszeni, a Arkadiusz Ł. miał coraz większy apetyt na szybki zarobek. Został w końcu namierzony przez niemieckich funkcjonariuszy. Wystawiono europejski nakaz aresztowania oszusta. Cztery lata trwało zanim wpadł w policyjne sidła.

Arkadiusz Ł. postanowił trochę wypocząć nad polskim Bałtykiem. Przyjechał do Mielna. Akurat jadł w restauracji kolację ze znajomymi, gdy został zatrzymany przez policjantów z Koszalina oraz Katowic. Nie stawiał oporu.

Przy oszuście znaleziono kilkanaście telefonów komórkowych. Był dobrze ubrany, miał złotą biżuterię, przyjechał dobrym autem. Pytany o dane pokazał fałszywe dokumenty. Sprawdzono jego odciski palców - policjanci nie mieli wątpliwości, że to "wnuczek", który wyłudził kilka milionów złotych. Śledztwo w jego sprawie prowadzi teraz niemiecka policja.

Też mamy "wnuczków"

W regionie koszalińskim największy wysyp "wnuczków" odnotowano w ubiegłym roku. Nie było chyba tygodnia, by nie docierały sygnały o kolejnych poszkodowanych. M. in. w Koszalinie 77-letnia kobieta straciła przez "wnuczka" dwa tysiące. W tym przypadku oszust zadziałał na "bratanka".

Mężczyzna poprosił o 2,4 tys. złotych. Tłumaczył, że właśnie kupuje samochód i tyle mu zabrakło. Starsza pani miała tylko 1,5 tys. złotych, ale zgodziła się, że sprzeda za 500 złotych biżuterię. Po południu zgłosił się do niej kolega "bratanka" i odebrał pieniądze.

79-letnia mieszkanka Koszalina odebrała telefon od "wnuczka". Błagał o pomoc. Mówił, że miał wypadek i musi oddać samochód do naprawy. Potrzebował 5 tys. złotych. Kobieta poszła do banku, wypłaciła gotówkę i przekazała nieznajomemu.
Aż 8,5 tys. złotych stracił mieszkaniec Sławna. Zadzwoniła do niego "siostrzenica", która prosiła o pożyczkę, ponieważ chce rozkręcić interes nad morzem. Chciała 10 tys. złotych, ale przystała na 8,5 tysiąca - starszy pan nie miał więcej.

Najwięcej, bo aż 91.900 złotych, stracił 75-letni mieszkaniec Szczecina. Mężczyzna był przekonany, że przekazuje gotówkę przedstawicielowi firmy poleconej przez "wnuczka". Ten dzwonił do niego dwa dni wcześniej i pytał, czy dziadek ma jakąś większą gotówkę w banku.

Dziadek przyznał, że ma i zdradził kwotę. No to "wnuczek" zaproponował firmę znajomego, która może zaoferować korzystniejsze oprocentowanie niż bank, gdzie dziadek miał swoje oszczędności. Starszy pan przywiózł z banku pieniądze w reklamówce i przekazał je obcemu mężczyźnie! Pieniądze stracił bezpowrotnie.
Schemat zawsze podobny

Jak "wnuczek" namierza ofiarę? Najczęściej z książki telefonicznej wybiera nazwiska, przy których widnieją imiona popularne wśród starszych, np.: Helena, Zofia, czy Zenon. Oszuści dzwonią raczej w ciemno - w końcu trafiają na podatny grunt.
"Wnuczek" nigdy sam nie przychodzi po pieniądze.

Zawsze wymyśla wytłumaczenie dla siebie i zastrzega, że po gotówkę zgłosi się kolega. Ów kolega - a w rzeczywistości sam oszust - przychodzi, odbiera pieniądze, potem rozpływa się we mgle. Jak mówią policjanci, ofiary oszustów, zazwyczaj dopiero po kilku dniach przekonują się, że ktoś wykorzystał ich naiwność.

Dziadku, babciu, uważajcie!

Przytomnością umysłu wykazały się dwie mieszkanki Koszalina, które nie dały się wywieść w pole. Do każdej z nich zadzwoniła młoda kobieta. Mówiła do nich ciociu, babciu - poznajesz? Kobiety w odpowiedzi pytały np.: czy to Basia z Torunia? Oszustka przytakiwała. Przez chwilę miło rozmawiała, po czym prosiła o pożyczkę 10 tys. złotych. Każda z pań umówiła się z "krewną", po czym obie zawiadomiły policję. Funkcjonariusze w obu przypadkach przygotowali zasadzkę. Niestety, "siostrzenica - wnuczka" nie zjawiła się.

Policja apeluje o rozsądek do starszych osób. - W żadnym przypadku nie wolno wdawać się w rozmowę na temat tego, czy mamy w domu jakąś gotówkę - apeluje Mariusz Łyszyk, rzecznik koszalińskiej policji. - A jeżeli mamy podstawy przypuszczać, że to faktycznie dzwoni ktoś z rodziny, to lepiej zagrać na zwłokę i umówić się na telefon za kilka dni i sprawdzić prawdziwego wnuczka. O każdym podejrzanym telefonie trzeba zawiadomić policję. Najłatwiej zadzwonić pod 997.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza