W ostatnim czasie liczba opuszczonych lokali, na których witrynach pojawiły się napisy "Do wynajęcia" lub "Sprzedam" wyraźnie w Słupsku wzrosła. Przy czym część z nich od dawna czeka na nowych użytkowników.
Po przeniesieniu szpitala przy ul. Obrońców Wybrzeża w tym rejonie zamknęło się już kilka małych sklepów. Zamiast jedzenia naprzeciwko kościoła Najświętszego Serca Jezusowego kupimy teraz kwiaty. Miejsce warzywniaka w podkowie przy tej ulicy zajął zakład pogrzebowy. Ledwo zipią także niektórzy właściciele pobliskich sklepów osiedlowych.
- Powód jest prosty: zmiana obyczajów. Kiedyś u nas robiło się duże zakupy. Teraz większość rodzin raz w tygodniu robi je w licznych supermarketach, a u nas kupuje się tylko drobne rzeczy - tłumaczy właściciel punktu na osiedlu Słowińskim. Aby się ratować, handlowcy ograniczają zatrudnienie i sami na cały dzień stają za ladą.
Opuszczone lokale rzucają się w oczy nie tylko na peryferyjnych uliczkach. Do historii przeszły także niegdyś popularne Delikatesy Mariackie przy ul. Nowobramskiej w samym środku miasta, a pomieszczenia po nich od kilkunastu miesięcy zieją pustką. Puste boksy widać nawet w niektórych centrach handlowych i handlowo-usługowych, pełno ich na przykład na piętrze zadaszonego targowiska przy ulicy Wolności, choć w grupie interes zwykle lepiej się kręci.
Nie inaczej wygląda to w przypadku tak zwanych sieciówek. Zwinęły się otwierane niegdyś z hukiem sklepy delikatesowe znanych marek: Piotr i Paweł w podsłupskich Bolesławicach czy Bomi przy ul. Wolności w Słupsku. Do zamknięcia (11 października) szykuje się hipermarket Real w Centrum Handlowym Jantar.
Po zapowiadanym Tesco pozostał jedynie rozgrzebany plac budowy przy ul. 11 Listopada. O ile więc przez około 20 lat nasz rynek handlowy wyraźnie rósł, przyciągając kolejnych inwestorów, to teraz trwa proces jego kurczenia się. Symbolem tego kryzysu są choćby zarastające chwastami tereny przy ul. Adama Mickiewicza i Bolesława Krzywoustego, gdzie zgodnie z zapowiedziami miały powstać nowoczesne centra handlowo-usługowe. Czas mija, a tam nic się nie dzieje.
Podobnie jest w gastronomii. Od dawna nie działa popularna niegdyś Karczma Słupska przy ul. Wojska Polskiego, a lokal po niej ciągle jest pusty. Nikt nie kontynuuje działalności po pubie Czarna Wołga przy tej samej ulicy albo po restauracji Milenium przy ul. Piekiełko. Działalność kończą kolejne lokale. Swoje podwoje już zamknęła Marylin Monroe Cafe przy ul. Kopernika.
Wynajmowany od wspólnoty mieszkaniowej lokal chce też odstąpić właścicielka działającego przy al. Sienkiewicza Cafe Meritum, która zastanawia się nad propozycjami osób zainteresowanych kontynuacją tego biznesu.
Tylko do końca września działać będzie Cafe Retro przy tej samej alei. Jej właściciel nie ukrywa, że zamierza ją sprzedać z powodu dramatycznie malejącej liczby klientów, co powoduje, że przy rosnących kosztach utrzymania prowadzenie tego interesu się nie opłaca. W tych kosztach dużą część stanowią wysokie czynsze, które narzucają prywatni właściciele lokali.
- Dla wielu z nich punktem odniesienia są ci, którzy wynajęli lokal jakiemuś bankowi. Oni bez problemu mogą liczyć na wysoki czynsz i nie muszą znosić protestów sąsiadów, którzy skarżą się na hałasy z pubów czy kafejek. Niestety, jak się prowadzi w Słupsku pub, to trzeba się mocno napracować, aby zarobić cztery tysiące złotych na miesięczny czynsz, nie mówiąc o innych kosztach i zarobku na życie - opowiada właściciel jednego z pubów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?