Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Harry Potter i łatwizna

Piotr Polechoński
Miał być przebój i jest. "Harry Potter i kamień filozoficzny" w reżyserii Chrisa Columbusa bije rekord za rekordem: liczby widzów w pierwszych dniach, sumy pieniędzy, jaką w tym czasie zarobił, niezliczonej...

Miał być przebój i jest. "Harry Potter i kamień filozoficzny"
w reżyserii Chrisa Columbusa bije rekord za rekordem: liczby widzów
w pierwszych dniach, sumy pieniędzy, jaką w tym czasie zarobił, niezliczonej liczby zachwytów najmłodszych. Trudno zresztą się temu dziwić. Powieść autorstwa J.K. Rowling, według której zrealizowano film, to literacki fenomen ostatnich lat. Książki, przyznaję, nie czytałem. Nie wiem też, czy to dobrze, czy to źle. Wiem natomiast jedno: film jest słaby, a to, że taki jest, nie ma najmniejszego znaczenia. I tak się spodoba.
A wszystko zaczyna się tak: osierocony Harry mieszka w Londynie i jest wychowywany przez ciotkę i wujka. Wie tylko tyle, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Pierwsze lata jego życia nie należą do udanych: przybrani rodzice traktują go źle, jako kogoś gorszego. Jest samotny i nieszczęśliwy. Jednocześnie dostrzega u siebie dziwne właściwości. Siłą woli potrafi przesuwać przedmioty, a szyba pod wpływem jego myśli nagle znika. Czuje, że nad jego życiem ciąży jakaś tajemnica.
Wszystko wyjaśnia się w dniu jego jedenastych urodzin. Okazuje się, że chłopiec jest prawdziwym czarodziejem, a jego rodzicie - para słynnych magów - zginęli w walce z innym, wyjątkowo złym i niebezpiecznym czarodziejem. Dowiaduje się też, że oprócz świata niemagicznego, który znał dotychczas, istnieje też rzeczywistość magiczna. A w niej specjalna szkoła dla czarodziejów. Tutaj trafia też Harry. I od tego momentu jego życie zmienia się radykalnie...
Na początek to, co się może podobać. Otóż dawno nie widziałem takiej dbałości o szczegóły. Film wręcz urzeka stroną wizualną. I nie mam tu na myśli wyłącznie efektów specjalnych (swoją drogą: mistrzostwo świata!). Głównie chodzi o kapitalną scenografię. Magiczna ulica w Londynie, szkoła czarodziejów w murach średniowiecznego zamku, zakazany las, podziemia skrywające tytułowy kamień. Wszystkie te miejsca olśniewają pomysłowością w ich pokazaniu i niezwykłym klimatem.
Niestety, to wszystko. Reszta to płaska historyjka i nic więcej. Emocji jest na jak na lekarstwo. Przez większość czasu dominuje pustka. Wygląda na to, że twórcy obrazu wszystko podporządkowali jak najwierniejszemu odwzorowaniu świata opisanego w książce, zapominając, że dobry film to przede wszystkim dobry scenariusz. Także dla dzieci.
A scenariusz jest zły. A co najgorsze, niemal całkowicie wyprany z napięcia. Nie zachwycają też aktorzy, szczególnie Daniel Radcliffe, odtwórca roli Pottera. Jest nijaki i bezbarwny do bólu. Czarę goryczy przepełnia dubbing: źle dobrany i sztuczny. Jednak to, czy jest to film dobry czy zły, w tym przypadku nie ma większego znaczenia. Najmłodsza widownia - do której "Harry..." jest adresowany - i tak przyjmie go z otwartymi ramionami. Bowiem frajda, jaką jest zobaczenie bohatera swojej wyobraźni na ekranie, pokryje niedostatki i braki. Na przykład taki, że po obejrzeniu filmu za nic nie mogłem zrozumieć, dlaczego ma to być wyjątkowa historia, jakiej dawno nikt nie opowiedział?
Chyba najwyższy czas przeczytać książkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza