Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hazard wciąga. Opowieść o słupszczanach uzależnionych od grania

Zbigniew Marecki
Hazard. Oto opowieść o dwóch mieszkańcach naszego regionu. Każdy uzależnił się od hazardu i zrujnował się. Ci dwaj wyszli jednak z opałów, innym gra na dłużej zniszczyła życie.

Blisko trzy lata temu o 52--letnim wówczas Leszku Wójciku, kierowcy słupskiego MZK, usłyszała cała Polska. Media obwołały go królem SMS-ów, gdy wyszło na jaw, że wydał ponad 91 tys. złotych, wysyłając ze służbowej komórki przeszło 30 tysięcy wiadomości na reklamowaną w telewizji loterię Pusty SMS.

Nikt wtedy jednak nie pomyślał, że Wójcik jest jedną z coraz bardziej licznych ofiar uzależnienia od ryzykownej gry, która może się stać przekleństwem.

Chciał zrobić niespodziankę żonie
Pierwszy raz poważną kwotę wydzwonił w październiku 2006 r. - Córka zobaczyła w telewizji reklamę loterii "Pusty SMS" i namówiła mnie, żebym wziął w niej udział - opowiada pan Leszek. Na SMS-y wydał 1,9 tys. zł. Ale opłaciło się - wygrał nagrodę dzienną, 10 tysięcy. Mimo że SMS-ował komórką firmową, w MZK stał się bohaterem. Zapłacił zakładowi za SMS-y, oddał urzędowi skarbowemu tysiąc złotych i jeszcze zostało mu siedem.

Wtedy L. Wójcik myślał, że to już koniec zabawy. Jednak gdy w czerwcu 2007 dostał od organizatora loterii SMS-ową wiadomość, że zaczyna się kolejna edycja, znów postanowił spróbować szczęścia.

Nikomu nic nie powiedział, bo chciał zrobić żonie niespodziankę urodzinową. Wysłał dużo SMS-ów. Bardzo dużo. W firmie nikt nie protestował, choć pracownicy centrali mieli podgląd, ile wiadomości wychodzi z każdej służbowej komórki. Zabrano mu ją dopiero wtedy, gdy wysłał SMS-y za ponad 91 tys. złotych.

Chciał za wszelką cenę odzyskać komórkę, aby dokończyć grę, bo miał szansę na główną nagrodę - 100 tysięcy. Nie odzyskał.

Ponadto zwolniono go dyscyplinarnie, a były pracodawca zaczął się zastanawiać, jak odzyskać stracone pieniądze. Groził licytacją samochodu i domu, w którym mieszkają Wójcikowie. Stary polonez jednak okazał się za mało wartościowy, a dom był własnością teściowej byłego kierowcy MZK.

Hazardzista zaproponował, że odpracuje dług wobec spółki, przekazując na jej rzecz większą część wynagrodzeń. Gdy równocześnie prokuratura uznała, iż Wójcik nie popełnił przestępstwa i umorzyła sprawę przeciw niemu, szefowie MZK przyjęli go ponownie do pracy i zgodzili się, że SMS-y spłaci w ratach po 900 zł miesięcznie.

Swochowianin miał więc sporo szczęścia, tym bardziej że wciąż mógł liczyć na wsparcie rodziny. A czy wyrwał się z hazardowej pułapki? Tuż po powrocie do pracy deklarował, że dług spłaci szybciej, niż przewiduje umowa z MZK. - Nie powiem, w jaki sposób - mówił tajemniczo.

- Są przecież inne gry, w których można wygrać sporo.

Innego hazardzistę uratowała dziewczyna

Słupszczanin Jan jest przystojnym, zadbanym 35-latkiem na kierowniczym stanowisku. Jeszcze dwa lata temu był nałogowym hazardzistą.

- Po studiach przez kilka lat pracowałem jako przedstawiciel handlowy firmy z branży cukierniczej. Jeździłem po całym Pomorzu. Miałem dużo wolnego czasu, więc gdy już wszystko załatwiłem w danym dniu, lubiłem się odprężyć. Szedłem do kina lub na dobry obiad. I właśnie w jednej z knajp podpatrzyłem, jak dzieciaki grają w jednorękiego bandytę - opowiada.

Wsadził do maszyny kilka złotówek, a ona po 15 minutach wypluła blisko 200 zł.
- Poczułem przypływ niesamowitej adrenaliny - zdradza. Odtąd prawie codziennie stawał przed automatem. To była przyjemność, ale i rodzaj przymusu, bo kiedy przegrywał, mówił sobie, że następnego dnia się odegra. Problem w tym, że przegrywał coraz więcej, a los bywał łaskawy rzadko. - Gdy wygrywałem kilka złotych, mówiłem sobie, że to początek dobrej passy i że trzeba grać dalej - zwierza się.

Wrzucał więc w automaty kolejne pieniądze, a na dodatek popijał piwo. - Pewnego dnia, gdy wracałem do domu, byłem tak rozkojarzony, że omal nie przejechałem człowieka - zdradza.

To go jednak niczego nie nauczyło. Przeciwnie, wkrótce odkrył kasyno. Postanowił zagrać ostrzej. Stracił więcej. Zlikwidował więc lokatę i też ją stracił w kasynie. Postanowił się odegrać. Dlatego zlikwidował drugą lokatę. W sumie w ten sposób przepuścił ponad 25 tys. złotych. Przełom nastąpił, gdy wyjął swojej dziewczynie z torebki pieniądze, które wybrała z banku, by wykupić wycieczkę. Mieli pojechać wspólnie na wakacje.

- To tylko ty mogłeś ukraść! Nikomu innemu nie powiedziałam, że byłam w banku! - wykrzyczała mu w twarz, gdy odkryła brak gotówki. Mógł jej oddać tylko 500 zł, bo resztę już przepuścił w kasynie. - Wtedy coś we mnie pękło. Popłakałem się przed nią. Było mi wstyd, a jednocześnie wiedziałem, że jeśli się nie zmienię, stracę ją. Długo rozmawialiśmy. Opowiedziałem jej wszystko o moim uzależnieniu. Nie odeszła, ale postanowiła, że muszę zmienić moje życie - mówi Jan.

Dlatego zrezygnował z intratnej posady przedstawiciela handlowego. Znalazł sobie zajęcie z uregulowanymi godzinami pracy. Po roku awansował na kierownicze stanowisko. Jest dumny z obrączki, którą mu założyła jego dziewczyna w dniu ich ślubu. Wkrótce zostaną rodzicami.

- Teraz unikam wszelkich hazardowych pokus. Nawet nie gram w gry komputerowe, w których trzeba obstawiać wirtualne pieniądze, bo boję się, że to może się źle skończyć. Obawiam się, że z hazardem jest jak z pociągiem do alkoholu. Jeśli się go nie odrzuci, to znowu może nad nami zapanować - podkreśla były hazardzista.

Hazardziści są wśród nas

- Hazardzistów wśród nas jest więcej, niż nam się wydaje - mówi Danuta Górska, kierownik Pracowni Terapii Uzależnień od Środków Psychoaktywnych w Słupsku.

Z tym problemem walczą ludzie z różnych środowisk, młodsi i starsi. Mężczyźni i kobiety. - Do nas przychodzą, gdy już są w sytuacji katastrofalnej, bo tak mocno się zadłużyli albo tyle stracili. Czasem przyprowadza ich ktoś z rodziny albo zgłasza pracodawca, który nie może patrzeć, jak jego pracownicy przegrywają całe wypłaty - mówi D. Górska. - Nie zawsze jednak starcza im sił, aby walczyć z uzależnieniem. Niekiedy po kilku spotkaniach znikają i nie wiadomo, co się z nimi dzieje.

Tymczasem Poradnia Zdrowia Psychicznego w Słupsku, której częścią jest pracownia terapii uzależnień, może im pomóc. - Mamy podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, która pozwala nam prowadzenie terapii indywidualnych i grupowych. Zajmujemy się psychoterapią, pracujemy nad motywacją oraz radzeniem sobie z uzależnieniem. Problem w tym, że hazardziści gorzej niż narkomani niszczą rodziny, bo jeszcze częściej potrafią wynieść z domu cały majątek - dodaje pani Górska.

Co wiemy o uzależnieniu od hazardu?

Z opublikowanych w roku 2000 badań wynika, że w USA patologiczny hazard dotyczy 2,5-3,5 mln dorosłych i 1,1 mln młodzieży. Osoby te, w porównaniu z ogólną populacją, częściej palą tytoń i częściej nadużywają alkoholu. W Polsce takich badań nie ma.

Czas od rozpoczęcia grania do utraty kontroli nad nim jest bardzo różny, mogą to być miesiące i lata.
Najczęściej spotykane postacie hazardu to tzw. jednoręcy bandyci, zakłady bukmacherskie, bingo, ruletka, gry w karty (poker, Black Jack), wyścigi konne. Grać można także w internecie, korzystając z karty kredytowej.

Osoby, które mają żyłkę hazardzisty, ale i większe poczucie odpowiedzialności, częściej wybierają bardziej bezpieczne namiastki hazardu, takie, jak totolotek, konkursy audiotele czy niedrogie loterie. Zdarza się jednak, że ktoś i tutaj traci kontrolę nad emocjami, a chęć zysku i dreszczyk biorą górę. Wówczas wydają coraz więcej pieniędzy na kupony totka, loteryjne losy czy dziesiątki razy wykręcają telefoniczne numery telewizyjnych konkursów. Sygnałem, że sprawy posunęły się za daleko, nierzadko jest dopiero niewiarygodnie wysoki rachunek.

Bandyci mają zniknąć

Sejm uchwalił 19 listopada Ustawę o grach i zakładach wzajemnych. Obowiązuje od 1 stycznia br. Zakazuje urzą-dzania gier na automatach z elementem losowości poza kasynami oraz tworzenia wideo-loterii. Jednoręcy bandyci mają zniknąć z salonów, sklepów i stacji benzynowych w ciągu
pięciu lat.

Wprowadzono limit lokalizacyjny dla kasyn gry, który dopuszcza jeden taki lokal na pełne 650 tys. mieszkańców województwa. W kasynie nie może być więcej niż 70 automatów. Bardziej niż do tej pory ma też być egzekwowany zakaz wstępu do takich lokali osób niepełnoletnich oraz skazanych za przestępstwo popełnione w związku z udziałem w takich grach.

Ponadto ustawa ogranicza możliwość reklamy hazardu, wprowadza koncesje na prowadzenie kasyn oraz znacznie podnosi obciążenia podatkowe tego biznesu. Zakłady bukmacherskie obciążone są 50-procentowym podatkiem, a nie, jak przedtem, 10-procentowym.

Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę hazardową już w listopadzie, ale od razu zdecydował się skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego, m.in. ze względu na liczne wątpliwości, jakie mieli do niej eksperci. W razie sprzeczności zapisów z konstytucją, orzeczenie TK może unieważnić całość lub części ustawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza