Jak długo pracuje pani w tym zawodzie?
- Położną jestem od 21 lat. Kilka miesięcy pracowałam w szpitalu w Poznaniu, a później już w Miastku.
Dlaczego wybrała pani akurat taki zawód?
- Zawsze podobała mi się praca w szpitalu. Na początku chciałam być lekarzem, ale trochę do tego zabrakło. Z perspektywy czasu nie żałuję takiego wyboru. Jestem bardzo zadowolona ze swojej pracy i nie wyobrażam sobie innej. Nic innego w życiu nie mogłabym robić (śmiech).
W miasteckim szpitalu zajmuje się pani m.in. prowadzeniem szkoły rodzenia. Przyszłe
mamusie i tatusiowie chętnie przychodzą na zajęcia?
- Szkołą rodzenia zajmuję się z przerwami od 1994 roku. Ona przygotowuje do bycia rodzicem. Na początku najważniejsze są przygotowania do porodu. Oswajamy z nim kobiety, z tym, czego boją się najbardziej, czyli bólem porodowym. Pokazujemy techniki radzenia sobie z nim. Przygotowujemy też przyszłych rodziców do pielęgnacji dziecka. Jest wiele ćwiczeń.
A jak wyglądają tatusiowie w szkole rodzenia? Garną się do niej?
- Z tym jest różnie. Często wymawiają się pracą, innymi zajęciami. Jeśli już jednak panowie chodzą do szkoły rodzenia, to bardzo się angażują. W naszej szkole jest miła, rodzinna atmosfera. Wiele osób dziękuje później za spędzony tu czas.
Szkoła rodzenia przekłada się później na porody rodzinne?
- Tak. Panowie, którzy chodzili do szkoły rodzenia, mają większą wiedzę, świadomość porodu. Wiedzą, jak pomóc partnerce, jak się zachować. Nie są jedynie biernymi statystami.
Jak spędza pani czas po pracy?
- Od trzech lat zajmuje ten czas mój synek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?