Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

HIPOKRATES 2017. Jak wygląda praca na SOR?

Monika Zacharzewska
Monika Zacharzewska
Małgorzata Żuchlińska pracując na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Słupsku, codziennie uczestniczy w stresujących sytuacjach.
Małgorzata Żuchlińska pracując na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Słupsku, codziennie uczestniczy w stresujących sytuacjach. Łukasz Capar
Małgorzata Żuchlińska pracując na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Słupsku, codziennie uczestniczy w stresujących sytuacjach.

SOR to jeden z najcięższych oddziałów, tu trafiają ofiary wypadków, osoby w ciężkim stanie, wymagające natychmiastowej pomocy...

Owszem, przez cały dzień pracy mam podwyższony poziom adrenaliny. Inaczej się nie da. Chorzy i ich bliscy oczekują od nas natychmiastowych reakcji i często denerwują się gdy muszą trochę poczekać. Często emocje biorą górę, ale nie mogę im ulegać. Muszę być opanowana, choć proszę mi wierzyć, do cierpienia ludzi, a szczególnie dzieci, nie można się przyzwyczaić.

Jak pani sobie z tym radzi?

To trudne, bo na naszym oddziale niestety dochodzi do dramatycznych sytuacji. Nie mamy psychologa, z którym możemy o tym porozmawiać, więc rozmawiamy między sobą. To taka nasza terapia. Przyznam, że czasem sobie popłaczę. Stres odreagowuję w domu, gdy jest cisza, ewentualnie włączam spokojną muzykę. Mam też ogromne wsparcie w moich dzieciach.

Praca na SOR-ze na pewno obciąża emocjonalnie, ale też fizycznie...

Owszem, przecież nasi pacjenci często wymagają pomocy fizycznej, przekładania ich czy po prostu reanimacji. My, pielęgniarki, mamy szczęście, że pracujemy ze wspaniałymi ratownikami, Panowie często wyręczają nas w najcięższych rolach. Mamy też świetny sprzęt, m.in. dzięki fundacji WOŚP, który bardzo nas odciąża.

Teraz pracuje pani na SOR-ze, ale wcześniej m.in. jeździła karetką pogotowia.

Tak, mam specjalizację z pielęgniarstwa ratunkowego. Zaraz po liceum medycznym pracowałam na oddziale zabiegowym, na chirurgii w szpitalu. Byłam też dyspozytorką pogotowia ratunkowego i kierownikiem zespołu wyjazdowego. Jeździłam karetką i to była bardzo emocjonująca praca. Zdarzyło mi się wówczas m.in. odbierać poród. To było ogromne przeżycie, byłam wówczas odpowiedzialna za dwa życia - mamy i dziecka. Na szczęście wszystko ułożyło się dobrze.

Jest pani pracoholiczką, bo oprócz dyżurów w szpitalu podjęła się pani też kształcenia ratowników?

Owszem, jestem też instruktorem ratownictwa i w Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce prowadzę kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy. Bardzo lubię tę pracę.

JAK GŁOSOWAĆ - HIPOKRATES 2017- ZAGŁOSUJ na najlepszych w branży medycznej!

Rozmawiała Monika Zacharzewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza