Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. Polska flota po wojnie rodziła się w bólach

Fot. Archiwum CSMW
Rok 1945 – Gdańsk, Nowy Port. Drugi z lewej kmdr ppor. Franciszek Dąbrowski, zastępca komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte z 1939 r, oraz komendant Kadry Marynarki Wojennej w latach 1947-1950 w Ustce.
Rok 1945 – Gdańsk, Nowy Port. Drugi z lewej kmdr ppor. Franciszek Dąbrowski, zastępca komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte z 1939 r, oraz komendant Kadry Marynarki Wojennej w latach 1947-1950 w Ustce. Fot. Archiwum CSMW
Nie mieli pomocy naukowych, z których mogli uczyć marynarzy, byli represjonowani przez UB. Tak wyglądały losy pierwszych komendantów usteckiego CSMW.

Po zakończeniu II wojny światowej powołano do życia 1 Samodzielny Morski Batalion Zapasowy, zalążek polskiej Marynarki Wojennej. Na początku stacjonował w Lublinie, tam jednak nie starczyło miejsca dla żołnierzy. Dlatego przeniesiono kształcenie marynarzy do byłej niemieckiej bazy przeciwlotniczej w Ustce. Stało się to w 1947 roku.

Wówczas do Ustki trafiły dwie jednostki szkoleniowe: Kadra Marynarki Wojennej (z Nowego Portu w Gdańsku) zajmująca się szkoleniem podstawowym marynarzy oraz Szkoła Specjalistów Morskich (z Oksywia), która zajmowała się ich szkoleniem specjalistycznym.
Westerplatczyk szkoli Kadrę

Pierwszym komendantem Kadry Marynarki Wojennej w Ustce został komandor podporucznik Franciszek Dąbrowski. Pierwszy komendant miał za sobą piękną przeszłość wojenną: był dowódcą oddziału wartowniczego i zastępca komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w 1939 roku. Co ciekawe, ówczesny dowódca polskiej Marynarki Wojennej, radziecki oficer wiceadmirał Wiktor Czerokow, pisał o Dąbrowskim w samych pozytywach, postrzegając go jako zwolennika nowej władzy ludowej. "Interesował się pracą polityczną. Jeden z nielicznych oficerów przedwojennych, który stanął od razu do pracy, zajmując słuszne stanowisko w stosunku do zachodzących zmian."

Dąbrowski szefował szkole do grudnia 1949 roku i musiał odszedł na fali represji wobec westerplatczyków. Oficjalnym powodem jego przeniesienia w stan spoczynku była choroba płuc. Ciężko chory został zmuszony do opuszczenia Pomorza. Wyjechał do Krakowa, gdzie żył w koszmarnych warunkach w przydzielonym mu pojedynczym pokoju bez ubikacji. Na życie zarabiał m.in. szyjąc kapcie czy sprzedając gazety. Dopiero po odwilży 1956 roku Dąbrowski otrzymał odszkodowanie i wygodniejsze mieszkanie. Zmarł na gruźlicę w 1962 roku. Miał 58 lat.

Wojenni komendanci

Następcami Dąbrowskiego zostali komandor porucznik Jan Zawadka (w latach 1949-1953 r.) oraz komandor porucznik Franciszek Gabinet (1953-1954 r.). Gdy w 1954 roku połączono Kadrę MW i SSM w Ośrodek Szkolenia Specjalistów Morskich, ten drugi został jego komendantem. Jak pisze historyk dr Paweł Przybylski z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, Zawadka i Gabinet byli oficerami z tak zwanego wojennego wypustu. Było to równoznaczne z brakiem odpowiedniego wykształcenia i przygotowania do stanowiska komendanta szkoły wojskowej. Często zdarzało im się wykazywać złe nawyki oficera frontowego i sztubackie zachowanie, które kłóciły się z wzorem nauczyciela i wychowawcy.
Specjalista po awansie

Pierwszym komendantem Szkoły Specjalistów Morskich, drugiego ośrodka szkoleniowego przeniesionego do Ustki, został przedwojenny oficer komandor porucznik Zdzisław Boczkowski. Był on jednym z szesnastu starszych oficerów z przedwojennej polskiej marynarki, którzy znaleźli się we flocie PRL. Jak określa dr Przybylski, Boczkowski nadawał się na to stanowisko. W dwudziestoleciu międzywojennym służył on w Dywizjonie Ćwiczebnym i był dowódcą szkolnego okrętu torpedowego ORP Generał Sosnkowski. Znał biegle cztery języki obce. Co ciekawe, Boczkowski zaczynał służbę w marynarce jako jako zwykły marynarz i kolejno awansował.

Wyznaczenie Boczkowskiego na dowódcę szkoły marynarskiej można rozpatrywać jako odstawienie Boczkowskiego przez władze ludową na boczny tor. Oficer, który w czasie działań wojennych dowodził zespołem okrętów (we wrześniu 1939 r. był dowódca Dywizjonu Minowców) powinien liczyć na coś więcej. Jednak w tym czasie wszystkie ważniejsze stanowiska w polskiej Marynarce Wojennej zajmowali oficerowie radzieccy, a okrętów, na których Boczkowski mógłby dowodzić, Polska jeszcze nie miała.

Dożywocie zamiast śmierci

Kolejnym komendantem SSM został komandor podporucznik Robert Kasperski. Przez przełożonych był oceniany jako wszechstronnie uzdolniony oficer. Niestety, gdy jego kariera nabierała rozpędu, została brutalnie przerwana 5 lutego 1951 roku. Tego dnia Kasperski został aresztowany z innymi komandorami w tzw. grupy siedmiu pod fałszywym zarzutem "próby zbrojnego wystąpienia przeciwko władzy ludowej." Został skazany na karę śmierci a później zamieniony w drodze łaski na dożywocie, został zwolniony z więzienia i zrehabilitowany w 1956 roku. Kasperski nigdy już nie wrócił do służby w marynarce.

Rewolucjonista z Helsinek

Inną barwną postacią, która zapisała się w historii usteckiej Szkoły Specjalistów Morskich w latach 50. był komandor porucznik Michał Borowski. To człowiek o bardzo barwnym życiorysie. Urodził się i wykształcił w jeszcze carskim Petersburgu. W czasie pierwszej wojny światowej pływał na okrętach rosyjskiej marynarki. W 1917 roku brał udział w rewolucji październikowej i został wybrany do Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich w Helsinkach. Po powrocie do Polski brał m.in. udział w zaślubinach Polski z morzem w Pucku oraz w wojnie polsko-radzieckiej 1920 roku. W czasie II wojny światowej służył w polskiej marynarce w Wielkiej Brytanii. Dzięki wspomnieniom Borowskiego znamy warunki, w jakich szkolili się pierwsi marynarze PRL: "Warunki życia marynarzy w tamtym czasie były możliwe. Co do nauczania przyszłych specjalistów Floty (...), to ta sprawa pozostawiała dużo do życzenia. Chociaż przez specjalistów w Sztabie Dowództwa Marynarki Wojennej zostały opracowane programy zajęć teoretycznych i praktycznych, jednak nie było jeszcze żadnych podręczników ani skryptów. Wykładowcy zaś uczyli przeważnie tego, co pamiętali ze swojej dotychczasowej praktyki na okrętach w czasie wojny."

Mimo bogatego doświadczenia Borowski został przeniesiony w stan spoczynku. Opuścił wybrzeże i resztę życia spędził w Bytomiu pracując w księgarni.

Okres komendantów usteckiej szkoły marynarskiej wywodzących się z przedwojennej marynarki kończy się dopiero w 1964 roku wraz z odejściem ze szkoły komandora podporucznika Stanisława Leszczyńskiego. Został on usunięty ze stanowiska po kontroli, która stała się pretekstem do osadzenia na jego miejscu wychowanka Ludowego Wojska Polskiego komandora dyplomowanego Tadeusza Makarewicza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza