Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Dla saperów wojna skończyła się później

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
Mieszkańcy Borowego Młyna i Fundacja Nasze Gochy” nie zapominają o saperach, którzy zginęli, aby inni mogli normalnie żyć
Mieszkańcy Borowego Młyna i Fundacja Nasze Gochy” nie zapominają o saperach, którzy zginęli, aby inni mogli normalnie żyć Fot. Andrzej Gurba
W wielu miastach i wsiach są saperskie groby. Niedaleko wsi Borowy Młyn (powiat bytowski) życie straciło trzech saperów z 1. Brzeskiej Brygady – Stanisław Piętka, Stanisław Gdula, Stefan Szymczyk.

Historyk Andrzej Szutowicz, bazując na relacjach Benedykta Reszki i Edmunda Lipińskiego, napisał, że na przełomie lipca i sierpnia 1945 roku do Borowego Młyna przybyło ponad trzydziestu saperów. – Dwudziestu siedmiu zakwaterowano na parterze szkoły, a sześciu u karczmarza Rudnika. Mieli ze sobą kuchnię polową oraz trzy furmanki z końmi. Początkowo pracowali w Borowym Młynie, a potem rozjeżdżali się po okolicy – pisze Szutowicz. – Tragicznego dnia trójka saperów udała się do Rekowa. Tam na wzgórzu, około 200 metrów od szkoły leżał jakiś niewypał. Między godziną 13-14 rozniósł się po okolicy złowieszczy dźwięk detonacji. Słyszany był także w Borowym Młynie. Za pewien czas przyjechała furmanka z Rekowa i p. Pałubicki przywiózł nią szczątki żołnierzy. Byli całkowicie porozrywani, wszyscy zmieścili się w prześcieradle. Szczątki żołnierzy złożono do jednej trumny. Pogrzeb odbył się na trzeci dzień po wypadku. W kościele wypełnionym ludźmi przy trumnie stała warta honorowa. Uroczystości żałobne prowadził miejscowy proboszcz ksiądz Franciszek Perchke. Pochowano ich z wszystkimi honorami wojskowymi. Wypadek w Rekowie nie przerwał prac. Rozminowywano okolicę jeszcze tydzień, może więcej. Pozostawionym grobem zajęła się miejscowa parafia. Pierwszy nagrobek wykonano za ks. Franciszka Perchke, lecz czas zrobił swoje. Dzisiejszy wygląd mogiła zawdzięcza aktualnemu proboszczowi w Borowym Młynie ks. Jackowi Halmanowi. Grób umiejscowiony jest przy samym kościele pw. Ducha Świętego. Niesamowicie zadbany. Na płycie nagrobnej napis: „Zginęli w walce o wolność Polski w dniu 16.08.1945 r. st. sap. Stanisław Piętka, sap. Stanisław Gdula, sap. Stefan Szymczyk. Niech spoczywają w Bogu”.

W wielkiej powojennej akcji rozminowania kraju zginęło 661 saperów. Sama operacja była ogromnym przedsięwzięciem. Rozpoczęła się w marcu 1945 roku, a zakończyła w 1956 roku. Do sprawdzenia było ponad 80 procent powierzchni kraju. I jak się później okazało, niewiele mniej było do rozminowania. Najsilniej zaminowane były rubieże obronne, miasta przygotowane do obrony, miejskie twierdze. To m.in. Warszawa, Wrocław, Piła, Kołobrzeg. Też większość szlaków komunikacyjnych. Poza minami na terenie Polski znajdowało się wiele niemieckich składów amunicji. W wodzie zatopiono mnóstwo pocisków, granatów. Dzisiaj trudno nam sobie to wyobrazić, ale w pierwszych latach po wojnie śmiertelne niebezpieczeństwo w postaci min czyhało wszędzie. – Stan ten paraliżował działalność państwa i społeczeństwa, gospodarki, administracji i różnych instytucji. Stanowił ogromne, śmiertelne zagrożenie dla życia mieszkańców i zwierząt, ocalałego majątku. Uniemożliwiał ponadto odbudowę z ruin i zgliszcz miast, wsi i zakładów pracy oraz zagospodarowanie przez rolników ziemi, a przez leśników lasów – czytamy w wojskowym raporcie poświęconym tej akcji. – Prace w pierwszej kolejności związane z koniecznością rozminowania terenów najbardziej zaludnionych utrudniały warunki terenowe, dobre zamaskowanie min oraz skomplikowane systemy założenia całych pasów pól minowych, a także zastosowanie przez obie walczące armie różnych rodzajów i typów min (armia niemiecka – 43, armia radziecka – 35). Dziłania rozpoczęto od rozminowania Warszawy. Do czerwca 1945 roku ze stolicy usunięto i zlikwidowano około 47 tysięcy min, zniszczono ponad 113 tysięcy pocisków, bomb, granatów i różnej amunicji. Zginęło 33 żołnierzy. 28 saperów zostało ciężko rannych i na trwale okaleczonych.

W akcji w całym kraju brało udział 9 batalionów saperów (na początku). Kiedy z frontu wróciły oddziały inżyniersko-saperskie 1. i 2. Armii Wojska Polskiego i po stworzeniu nowych formacji, były łącznie 33 bataliony.
– Najtrudniejszy był rok 1945, w którym spiętrzył się przed saperami ogrom zadań, niemożliwych wręcz do wykonania – czytamy w wojskowym raporcie.
– Wszyscy chcieli jak najszybciej uwolnić się od „zarazy minowej”. Pracę na polach minowych musieli więc wykonywać od rana do wieczora, zazwyczaj o głodzie, bez odpowiedniego zabezpieczenia medycznego. Saperzy mieszkali gdzie popadło. Wiedli tułaczy, prawie wojenny żywot.
Polskich saperów w 1945 i 1946 roku wsparło przeszkolonych ponad 1600 cywilnych minerów oraz batalion saperów – jeńców wojennych. Ponadto w latach 1946--50 w likwidacji wszelkiej amunicji pomogli saperom artylerzyści, którzy zajęli się niszczeniem ich składów.

Od 1946 roku rozminowanie organizowało na podległych sobie obszarach siedem okręgów wojskowych. Rozminowano wtedy olbrzymie połacie kraju, ponad 32 tysiące miejscowości.
Unieszkodliwiono prawie 15 milionów min. Zniszczono prawie 60 milionów sztuk amunicji. A jakie to było zagrożenie, niech powiedzą inne liczby. Ogólnie na minach zginęło około pół miliona cywilów, wielu odniosło rany.
O saperach biorących udział w tej akcji w późniejszych latach nieco zapomniano. Zaczęło się to zmienić od lat 90. Pod latach uznano, że była to operacja na wielką skalę. Wszędzie tam, gdzie saperzy oczyścili teren z min, wracało przecież życie.
W Warszawie jest pomnik Chwała Saperom. Na odlanych w brązie tablicach są umieszczone nazwiska żołnierzy, którzy zginęli na minach.

Zobacz także: Historia Pomorza. Sowiecki obóz przejściowy: więźniowie byli bici, głodzeni, zabijani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Historia. Dla saperów wojna skończyła się później - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza