Do takiego wniosku doszedłem, gdy 2 czerwca, w sobotnie południe uczestniczyłem w uroczystym odsłonięciu i poświęceniu tablicy upamiętniającej Danutę Siedzikównę "Inkę", patronkę ronda u zbiegu ulic Konarskiego i Rejtana. Jak się okazało, uroczystość ta była ważna tylko dla jednego środowiska politycznego - działaczy Zjednoczonej Prawicy w mieście. Podobnie, choć na odwrót, było, gdy nieco wcześniej odsłaniano tablicę poświęconą Izabeli Jarudze-Nowackiej. Wtedy na uroczystości pojawili się działacze lewicy i osoby sympatyzujące z tym obozem politycznym. Jednym słowem: historia w naszym państwie nadal nie łączy, a wciąż dzieli i najchętniej jest taktowano jako forma demonstracji politycznej.
Czytaj także: W Słupsku oficjalnie otwarto Rondo im. Danuty Siedzikówny "Inki" [wideo]
Rzecz tylko w tym, że tego typu działania tak naprawdę interesują niewielu, a większość - jak rowerzyści przejeżdżający obok sobotniej uroczystości - mijają je obojętnie. Tak naprawdę właściwie wzruszył mnie tylko jeden z nich, który zaskoczony niespodziewaną przeszkodą, zsiadł z roweru, przeżegnał się i poszedł dalej. Szczerze mówiąc. miał rację, bo wielkie hołdy zmarłej już nie pomogą, a znak krzyża i modlitwa mogą jej pomóc w drodze ku wieczności przed obliczem Boga. Wszystko inne między ludźmi będzie się dziać bez zmian, bo przecież ostre podziały polityczne nie znikną. Przeciwnie, każda ze stron ma nadzieję, że narzuci tej drugiej swój punkt widzenia. Tak więc historia niczego nas nie nauczyła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?