Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Pomorza. Dąbie, ostatnie krwawe dni. Nadciąga sowiecki walec

Marek Rudnicki
Marek Rudnicki
Żołnierze niemieckiej piechoty morskiej
Żołnierze niemieckiej piechoty morskiej Archiwum
Obecna prawobrzeżna dzielnica Szczecina stała się formalnie jego częścią dopiero 10 października 1939 r. To jej obroną związano poważne siły radzieckie, powstrzymując marsz na Berlin i ostateczne przejście przez Odrę.

Potężny walec sowiecki

Naczelne dowództwo rosyjskie wyznaczyło 16 kwietnia 1945 r. jako datę ostatecznego ataku na Berlin. Było pewne łatwego zwycięstwa, jako że dysponowało 2,5 -milionową armią (w tym 400 tys. polskich żołnierzy), której Niemcy mogli przeciwstawić zaledwie około miliona. Ta druga liczba nie oddaje jednak ówczesnego stanu rzeczy. Ów milion to zdekompletowane jednostki, nadal noszące dumne nazwy, cierpiące na braki w zaopatrzeniu i wspomagane „świeżym” żołnierzem, młodocianym i emerytalnym, nieposiadającym dużej wartości bojowej.

Marszałek Żukow, mimo przewagi, przestraszył się w pewnym momencie, że na odcinku szczecińsko -stargardzko – gryfińskim zgromadzone są znaczne siły niemieckie, które mogą zajść jego wojska od tyłu i pokrzyżować plany. Z drugiej strony nie spodziewał się manewru generała Gottharda Heinriciego, uznawanego za jednego z lepszych taktyków obronnych w niemieckiej armii.

III Korpus Pancerny SS wzmocniony został 10. Dywizją Pancerną SS „Frundsberg”, 281. Dywizją Piechoty, 9. Dywizją Strzelców Spadochronowych oraz Grupą Dywizyjną generała Ericha Denecke, w tym 25. Dywizją Pancerną, 1. Dywizją Strzelecką Kriegsmarine, Dywizją Pancerną „Schlesien” oraz częścią 169. Dywizji Piechoty.
Rosjanie parli więc naprzód, ale im bliżej Odry, tym opór przeciwnika stawał się coraz bardziej dotkliwy. Dowództwo niemieckiej Grupy Armii „Wisła” ściągnęło pomoc z południa i wielokrotnie przechodziło do kontrofensywy, stopując marsz Rosjan.

Ostatnia linia obrony

Armia Czerwona do końca marca 1945 r. opanowała praktycznie całe Pomorze, prócz wyspy Wolin, której nie potrafili zdobyć. Niemcy natomiast rozbudowali linię obrony („Oder-Stellung” wchodziła w jej skład) nazwaną Nibelungstellung (Linia Nibelungów), który rozciągał się od Bałtyku przez Słowację aż do węgierskiej Linii Małgorzaty i nie zamierzali łatwo jej oddać.
Miała obronić Berlin. Zgromadzono tu 48 dywizji piechoty, 4 dywizje pancerne, 5 dywizji artylerii oraz wiele pomniejszych jednostek bojowych, łącznie około miliona żołnierzy, 8 tys. dział i moździerzy, ponad 1 200 czołgów i dział pancernych oraz 3 300 samolotów. Podkreślmy raz jeszcze – siły te rozlokowane były na przestrzeni wielu tysięcy kilometrów, podczas gdy siły radzieckie tylko na samym Pomorzu liczyły około miliona żołnierzy. Na całym froncie (praktycznie – trzy fronty – I i II Białoruski oraz Ukraiński) dysponowali 2,5 milionami żołnierzy, 6250 czołgami i działami samobieżnymi, wspartymi 41 600 działami i 3255 katiuszami, 7500 samolotami i 95 383 pojazdami mechanicznymi.

Siły zgromadzone przez Niemców wokół Szczecina miały umożliwić wycofania części jednostek na lewy brzeg Odry i pomóc w zablokowaniu oddziałów radzieckich idących na Berlin. Ubocznym skutkiem miało być uchronienie lewobrzeżnej części miasta przed artyleryjskim ostrzałem, a w dalszej perspektywie wykorzystanie wojsk po prawej stronie Odry do ataku na tyły nacierających Rosjan. Ci bowiem mieli problem z sforsowaniem linii niemieckich na południe od Szczecina, gdzie natrafili trudną do przerwania zaporę na wzgórzach Seelow. Jak ciężkie walki stoczono wokół Szczecina, niech świadczy fakt, że zginęło w walkach około 50 tys. Niemców i 12 tys. dostało się do niewoli. Ilu Rosjan, to sprawa dyskusyjna, gdyż oficjalnie – jedynie około 7 tysięcy. Liczba mocno kontrowersyjna w kontekście nieliczenia się w Armii Czerwonej z człowiekiem, w myśl słynnej maksymy Stalina „U nas mnogo ludiej”. Mogło więc ich być znacznie więcej, może nawet kilkukrotnie. Nikt ich nie liczył, a często zabitych żołnierzy radzieckich nawet nie chowano, bo wojsko musiało przeć naprzód (nawet teraz, podczas przebudowy ulicy Struga, wjazdowej do Szczecina, odnajdywano groby szczątków żołnierzy radzieckich).

Potyczki wokół Szczecina

Rosjanie dotarli do granic miasta już 8 marca. Tu dołączyły do nich polskie oddziały (2. Dywizja Artylerii i 1. Samodzielna Brygada Moździerzy).

Pierwszy atak przeprowadzono na Płonię i Śmierdnicę (dziś dzielnice miasta) i tu od razu utknęli w miejscu. Obrona była doskonale przygotowana. Niemcy przeprowadzili z powodzeniem kontratak, zastopowali i wyparli Rosjan, ale nie poszli dalej.
Zaskoczony takim oporem marszałek Żukow powstrzymał natarcie, a następnie przez dwa dni przegrupowywał oddziały, ściągając ogromną ilość dział (docelowo było ich na każdym kilometrze aż 280).

Wcześniej, bo już 4 marca, Rosjanie natknęli się na mocne zgrupowanie koło Goleniowa i nie mogli sobie z nim poradzić. Ich jednostki pancerne walczyły pod Kamieniem Pomorskim. Gdy zdobyto to miasto, zamiast iść dalej na Wolin, zostały zawrócone na południe na Goleniów.

Zmasowany atak przeprowadzono 7 marca. Zakończył się powodzeniem, ale zaraz natknęli się na następny obszar umocniony od Gryfina do Szczecina (przez Klucz, Podjuchy, Zdroje, Dąbie a kończąc na Trzebuszu), wąski pas terenu o długości 30 km i szerokości 2,5 – 5 km. Nie posiadali informacji, ile tu Niemcy skoncentrowali wojsk i jaka była jego siła.

Zdobyć Dąbie za wszelką cenę

Cała podciągnięta artyleria sowiecka i polska zaczęła ostrzał Dąbia 14 marca. Huk był tak potężny, że świadkowie we wspomnieniach opisywali, iż przez wiele dni mieli kłopot ze słuchem.
Mimo tak potężnej nawały ogniowej, Niemcy nie zamierzali łatwo sprzedać swojej skóry. Pod Kijewem (dziś dzielnica Szczecina) udało się wprawdzie Rosjanom rozbić zdekompletowaną 10 Dywizję Pancerną SS, która straciła wszystkie czołgi, ale szybo podciągnięto odwody i zahamowano posuwanie się Sowietów do przodu.

Najcięższe walki trwały w samym Dąbiu. Miasteczko miało zwartą, gęstą zabudowę, własny ratusz (do dziś nie odbudowany, choć zachowane są pod ziemią jego piwnice). Tu opór Niemców był tak duży, że Rosjanie musieli walczyć dosłownie o każdą kamienicę i każde jej piętro. Nierzadko na bagnety, bez wytchnienia w dzień i w nocy.

Rosjanie, nie mogąc sobie poradzić z oporem i determinacją żołnierzy niemieckich (wspomaganych de facto wieloma formacjami wojsk sojuszniczych), burzyli całe połacie domów i dopiero wówczas przystępowali do ataku.

Jak zacięty był opór, niech świadczy fakt, że walki o to w końcu małe miasteczko trwały cały tydzień. W tym czasie niemieckie wojska odpierały ataki Rosjan również na drugim końcu linii obrony, w pobliskim Gryfinie. I dopiero gdy Sowieci zdobyli to miasto 20 marca, zagrożone otoczeniem wojska niemieckie wycofały się z Dąbia do lewobrzeżnego Szczecina, wysadzając za sobą mosty.
W swoich wspomnieniach sierżant P.P. Timofiejew ze 159. Gwardyjskiego Pułku Artylerii, tak opisywał walki:
– „Ostatnie, najgorętsze walki o likwidację hitlerowskiego zgrupowania na przyczółku pod Dąbiem. Dwa dni byłem głuchy po tej kanonadzie i strzelaninie. Dąbie jednak wreszcie padło. 20 marca zakończył się bój. Baterie ustawiliśmy na brzegu Regalicy i jeziora. Sami na miasto, a właściwie w jego ruiny. Jakąż siłę miał tu Niemiec! Bojowego sprzętu na ulicach mnóstwo. Długie kolumny jeńców, stosy trupów. Daliśmy im radę, choć tak byli silni, a my wykrwawieni w poprzednich długich marszach i bitwach od samej Wisły”.

W wyniku walk zostało zniszczone 75 proc. Dąbia. Marian Wieczorek, pierwszy komendant wojenny (jeszcze tuż po wojnie teren ten traktowany był ze względu na brak mostowego połączenia z resztą Szczecina jako osobne miasto), tak opisywał swoje pierwsze wrażenia:
– ‘Mijamy dworzec i maszerujemy na wprost ulicą wyłożoną kostką kamienną, miejscami wyboje po zasypanych dołach. Przed dworcem masa wypalonych ruin, zburzonych domów. Tak po prawej, jak i po lewej stronie ruiny, ruiny sięgają daleko w głąb miasta. Cóż to, miasto ruin? Czy to jeszcze jest miasto? Straszne pierwsze wrażenie. Nic do siebie nie mówimy. Tylko szef mówi półgłosem: „Psiakrew, dranie, ale tu widać dobrą robotę”.

Zasadzka generała Heinriciego
Po oczyszczeniu zaplecza szczecińskiego, pozostawiając niezdobyte miasto po prawej stronie i wyspę Wolin, Żukow zdecydował się (prawdopodobnie ponaglany przez Stalina) na atak prosto na Berlin. Mógł to zrobić na północ od Szczecina, ale obawiał się ataku zarówno z Wolina, jak i Szczecina. Zdecydował się na pozornie łatwy odcinek Odry i wzgórz Seelow wzdłuż autostrady berlińskiej. Do stolicy Niemiec miał stąd tylko 90 km. Nie przewidział, że naprzeciw stanął mu generał Gotthard Heinrici, który zastąpił nieudolnego Himmlera na stanowisku dowódcy Grupy Armii „Wisła”. Niemiecki generał przewidział kierunek ataku rosyjskiego i zgromadził na trzech liniach obrony 587 czołgów (512 sprawnych, 55 w naprawie i 20 w transporcie) i 2625 dział, w tym 695 przeciwlotniczych. Mało tego. Zamarkował obronę samej linii Odry, czym utwierdził Żukowa, że jej zdobycie otworzy mu drogę na Berlin. Heinrici dobrze przygotował swoje wojska i teren. Niemieccy inżynierowie spuścili wodę ze zbiornika w górze rzeki, zamieniając cały teren w sztuczne bagno.

Rosjanie rozpoczęli atak 16 kwietnia. Armia Żukowa zaatakowała zachodni brzeg Odry, a jednocześnie 1. Front Ukraiński uderzył w nabrzeże Nysy. Popełniono wówczas straszny błąd. Najpierw ostrzelano pozycje niemieckie z artylerii (nie wiedząc, że Heinrici wycofał z pierwszej linii żołnierzy), a następnie przeprowadzono atak całym frontem. Żeby oślepić niemieckich żołnierzy. Rosjanie włączyli 143 potężne reflektory APM-90, które oświetliły przedpole. Rosyjscy żołnierze byli dzięki temu doskonale widoczni i strzelano do nich jak do kaczek. Gdy dotarli do drugiej linii obrony, niemieckie oddziały wykonały kontruderzenie ogniem zaporowym, co zakończyło się dla Rosjan ciężkimi stratami. Heinrici broniłby się znacznie dłużej, ale zawiódł go dowódca Armii „Środek”, generał Ferdinand Schörner, który nie podesłał trzymanych w odwodzie dwóch dywizji pancernych. Gdyby wspomogły ciężko walczącą 4. Armię Pancerną, prawdopodobnie wojna nie zakończyłaby się w maju.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Historia Pomorza. Dąbie, ostatnie krwawe dni. Nadciąga sowiecki walec - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza