Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. W Szczecinie szmuglowano ciała pilotów, którzy zginęli na poligonach

Sylwia Lis
Fokker w Lipiecku na tak zwanych saniach, pozwalających lądować na śniegu.
Fokker w Lipiecku na tak zwanych saniach, pozwalających lądować na śniegu. Fot. Archiwum
W latach 20. XX wieku przez strefę wolnocłową portu w Szczecinie przechodziły masy ładunków. W największej tajemnicy przez ten port sprowadzono do kraju ciała niemieckich pilotów, którzy zginęli podczas ćwiczeń w bazie lotniczej w rosyjskim Lipiecku.

Podpisany przez rząd cesarski traktat wersalski 28 czerwca 1919 roku zabronił powietrznym siłom niemieckim całkowitego rozwoju. Dobrze rozwijający przemysł praktycznie przestał istnieć. Samoloty wojskowe oraz części do nich miały zostać zniszczone. Zakazano całkowitej produkcji samolotów oraz części do nich. Niemożliwy był również eksport oraz import wszystkiego, co może mieć związek z częściami samolotowymi. Zakazano również badań naukowych dotyczących lotnictwa.

Nowo powstała Reichswera nie mogła również mieć czołgów oraz dział dużego kalibru. Musiała zaniechać produkcji bojowych środków trujących, a jeśli takowe posiadała musiała je zniszczyć. Niemcy nie chcąc narażać się na konsekwencje ze strony aliantów, oficjalnie dostosowały się do zaleceń traktatu. Jednakże na wyższych szczeblach wojskowych trwały potajemne rozmowy, jak dostosować się do nowej sytuacji.

Stratedzy zdawali sobie sprawę, że bez pomocy czołgów nie da się rozwinąć nowoczesnej armii. Oczy zwrócono więc na wschód. Nowo powstały Związek Radziecki, mimo militarnej pomocy zachodnim aliantom, został odsunięty na margines. Niemcy potrzebowali sprzętu, zaś Rosjanie potrzebowali pilnie technologii, której nie posiadali. Orędownikiem nowego układu był radziecki komunista Karol Radek, który zainicjował rozmowy z niemieckimi wojskowymi.

Rosja Radziecka i Niemcy 16 kwietnia 1922 roku podpisały umowę międzynarodową zwaną układem z Rapallo. Gwarantował on zrzeczenie się wzajemnych roszczeń co do odszkodowań wojennych i wznawiał stosunki dyplomatyczne pomiędzy dwoma krajami. Konsekwencje tego układu szczególnie boleśnie odczuła Polska we wrześniu 1939 roku. Oprócz pomocy gospodarczej traktat bardzo szybko przekształcił się w układ militarny.

Jednak wszystko musiało odbywać się w jak największej tajemnicy przed światową opinią publiczną. Niemieckie ministerstwo wojenne powołało do życia firmę, której nadano roboczy skrót GEFU (od niemieckich słów Gesellschaft zur Forderung Gewerblichen Unternehmungen – Towarzystwo Przedsiębiorstw Handlowych). Spółka ta została założona w Berlinie i miała swe przedstawicielstwo w Moskwie. Jej głównym zadaniem było zakładanie firm niemiecko-radzieckich, które oprócz części cywilnych były w stanie produkować broń oraz części np. do czołgów lub samolotów, środki chemiczne. Czyli wszystko, czego Niemcy w sposób legalny nie mogli posiadać i produkować. Ponadto Niemcy pomogli rozbudować stare rosyjskie fabryki broni, które za technologię dużą część broni oddawały bądź sprzedawały Niemcom. Firma GEFU nie była niczym innym jak tajnym wydziałem niemieckich sił zbrojnych.

Finansowanie tego przedsięwzięcia również nie należało do tanich, gdyż pochłaniało jedną trzecią wydatków na wojsko. Aby dopełnić formalności związanych z wywozem do Niemiec wyprodukowanej broni, powołano nawet w Moskwie centralę podatkową, której nadano nazwę Zentrale Moskau. Jednym z jej głównych zadań było zorganizowanie przemytu tej broni do kraju, co wcale nie było łatwe.

Większość była jednak wwożona pod pozorem przewożenia części do maszyn rolniczych. Jednak największym problemem był przemyt ciał niemieckich lotników, którzy zginęli podczas ćwiczeń na poligonach, o czym później.

Na podstawie tajnej umowy pomiędzy stronami Niemcy sfinansowali, rozbudowali i otworzyli w 1924 roku centrum wojsk powietrznych w Lipiecku za Moskwą. Utworzyli również poligon wojsk pancernych w Kazaniu w 1927 roku oraz w 1930 roku kompleksy wojskowe w Saratowie.

Ćwiczono tam działania przygotowujące do wojny chemicznej. Sama baza w Lipiecku była wydatkiem ogromnym i Reichswehra wydawała ogromne pieniądze. Rocznie dwa miliony marek. Zaś największe wydatki zostały poniesione w 1929 roku, kiedy to ośrodek kosztował cztery miliony marek. Pierwsze samoloty zostały zakupione w Holandii i były to Fokkery. Stacjonowało tam do 300 niemieckich pilotów, którzy codziennie odbywali loty ćwiczebno-bojowe, podczas których (co nieuniknione) miały miejsce wypadki.

Praktycznie cały przerzut broni odbywał się przez strefę wolnocłową portu w Szczecinie. O sprawie wiedziało bardzo mało osób i niejednokrotnie w szmuglu przeszkadzali skrupulatni celnicy niemieccy.

Największym problemem okazywał się nie przemyt broni czy części, ale zwłoki zabitych pilotów. Trumny te również szmuglowano jako „części do maszyn rolnych”. Tutaj sprawa była bardzo skomplikowana, bo nawet najbliżsi pilota nie wiedzieli, gdzie tak naprawdę przebywa. Nie był on w tym czasie również żołnierzem, bo przed wysłaniem na ćwiczenia do Rosji musiał sam zwolnić się z etatu i w żadnych wojskowych kartotekach nie istniał. Rodzina w takich przypadkach nigdy też nie poznała przyczyny zgonu i nie mogła liczyć na wojskowy zasiłek pogrzebowy.

Tak opisuje jeden z incydentów Paul Carell w książce „Operacja Barbarossa”, kiedy to jeden z młodych celników ujawnił podejrzany fakt: „Na początku kwietnia 1925 roku w strefie wolnocłowej szczecińskiego portu wydarzyła się dosyć osobliwa historia. Celnik w czasie kontrolnego obchodu zobaczył jak kilku ludzi starało się z szopy nr 1 wynieść wielką skrzynię. Gdy ich zawołał, mężczyźni porzucili skrzynię i sami zniknęli. Jeden z kolegów, który zaskakująco szybko się zjawił, próbował sprawę zbagatelizować. Ale Ludwik był podejrzliwy, oświetlił skrzynię:

„Części maszyn”. Było napisane grubymi literami w języku niemieckim, a pod spodem jeszcze raz cyrylicą, po rosyjsku. Mocno przyklejona kartka wskazywała adres Gefu Berlin, Deutschland, nadawca Gefu Lipeck, UdSSR”. Autor opisuje również jak starsi celnicy wyjaśniają, że w skrzyni znajdują się zwłoki pilota i zobowiązują nowicjusza do zachowania największej tajemnicy, gdyż sprawa może wywołać skandal międzynarodowy. Poligon w Lipiecku został opuszczony przez Niemców w 1933 roku. Jednak sprawa ta skrywa do dzisiaj wiele tajemnic i jest jeszcze jednym dowodem, że zarówno w planach Niemców, jak i Rosjan Polska była cierniem w oku, czego dali dowód w 1939 roku. Wówczas to trzon Luftwaffe i Panzerwaffe stanowili piloci i czołgiści wyszkoleni w Lipiecku i w Kazaniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Historia. W Szczecinie szmuglowano ciała pilotów, którzy zginęli na poligonach - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza