MKTG SR - pasek na kartach artykułów

I grali (razem) długo i szczęśliwie. Blog 58. FPP w Słupsku, część II

Anna Czerny-Marecka
Wieczór drugi 58. FPP - Beata Bilińska i Filip Wojciechowski
Wieczór drugi 58. FPP - Beata Bilińska i Filip Wojciechowski Mateusz Marecki
Jeżeli w niedzielę wieczorem widzieli Państwo nad słupską filharmonią unoszące się w niebo serduszka, to, owszem, była to fatamorgana, ale jak najbardziej uprawniona. Po prostu love was in the air, kiedy za fortepianem zasiedli, razem i osobno, Beata Bilińska i Filip Wojciechowski.

Od czego by tu zacząć? Chyba najlepiej od końca, czyli trzeciej części niedzielnego koncertu 58. Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku. A dlaczego nie od początku? Bo to był finał finałów. Pełen dobrej muzyki i dobrych emocji. Serce rosło, poziom endorfin sięgał u słuchaczy dawek euforycznych, oklaskom i okrzykom nie było końca. Gdyby artyści nie padli ze zmęczenia gdzieś tam za kotarą i wyszli po raz kolejny na scenę, nie skończyłoby się na jednym bisie. Bo ten pierwszy tylko rozgrzał publiczność, która zdolna była chyba spędzić w filharmonii dużo więcej niż prawie trzy godziny.

W taki stan wpędzili melomanów Beata Bilińska i Filip Wojciechowski. Ona pianistka klasyczna i klasycznej urody, on też z klasą i z klasyką mocno zaznajomiony, ale obecnie bardziej jazzowo interesujący. Oboje znani w Słupsku bardzo dobrze z licznych występów i tylko z dobrej strony. Profesjonalizm, wirtuozeria, muzykalność, niezawodność to ich znaki firmowe. Trudno więc się dziwić, że ta część niedzielnego koncertu, w której zagrali na jednym fortepianie na cztery ręce, prezentując miks klasyki i jazzowej improwizacji, była prawdziwą ucztą dla słuchaczy. A że parę połączyła nie tylko klawiatura i partytura, dobre fluidy w błyskawicznym tempie rozchodziły się po widowni.

Wcześniej artyści zagrali solo i to też był pokaz wirtuozerii i muzykalności godny tak szacownego festiwalu. Któremu nie zaszkodzi czasem zejść z piedestału i zaskoczyć melomanów muzyką nie tylko piękną, podaną z pełnym profesjonalizmem, ale i z odpowiednią dozą dowcipu, którego dostarczył głównie Filip Wojciechowski, chociaż i Beacie Bilińskiej nastrój frywolności szybko się udzielił.

W jej wykonaniu zachwyciły mnie zwłaszcza chopinowskie mazurki, a wzruszyło do głębi dramatyczne Scherzo h-moll op. 20 tegoż kompozytora. U Filipa Wojciechowskiego podziwiałam zaś, jak jego jazzowe przeróbki klasyki i znanych standardów uwspółcześniają i wzmacniają przekaz niesiony przez oryginały.

Ukłony ze sceny

Oboje artyści nie szczędzili ze sceny miłych słów pod adresem dwóch osób zasiadających na widowni. Filip Wojciechowski wspominał owocną współpracę z Bohdanem Jarmołowiczem, byłym wieloletnim dyrektorem i dyrygentem Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica im. Wojciecha Kilara w Słupsku. Duet dziękował też Janowi Popisowi, dyrektorowi artystycznemu Festiwalu Pianistyki Polskiej, za zainspirowanie wspólnego projektu muzycznego, który mogliśmy podziwiać na scenie.

Dla porządku

8.09.2024, niedziela, Sala Filharmonii, wieczór pt. "Klasyka i jazz. Beata Bilińska i Filip Wojciechowski solo i w duecie".
Program:
Wolfgang Amadeus Mozart – IX Sonata D-dur KV 311
Fryderyk Chopin – 3 Mazurki op. 50, Scherzo h-moll op. 20
Impresje jazzowe „Od Bacha do Gershwina”
Wolfgang Amadeus Mozart – Sonata D-dur KV 381 na 4 ręce i Marsz turecki
Astor Piazzolla – Libertango.
Prowadzenie wieczoru: Beata Górecka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Waldemar Kulej: Ojciec był jak doktor Jekyll i mister Hyde".

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza