Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Idea. Szkoła ma być dobra a radni mądrzy. Komentarz

Mariusz Surowiec
Mariusz Surowiec

Poważna dyskusja o kształcie usteckiej oświaty jest spóźniona co najmniej o trzy lata, czyli od momentu ostatniej reformy oświaty. Tzn. taka dyskusja się kiedyś odbyła, ale była nacechowana emocjami i obciążona zbliżającą się samorządową kampanią wyborczą. Stan i perspektywy usteckiej oświaty są dokładnie takie same jak trzy lata temu. Teraz siadamy do rozmów pod presją oczywistej wówczas do przewidzenia racjonalizacji kosztów i znów doradcą są emocje. Można to nawet przez chwilę zrozumieć, bo na szali jest dobro dzieci. Gorzej, jeśli przegrywa ono z ambicjami i celami dorosłych, i to jeszcze interesami bieżącymi. Dyskusji z poziomu racjonalnego łatwo wówczas wpaść w ruchome piaski emocji. Obowiązkiem radnych jest wysłuchać wszystkich stron, zapoznać się z propozycjami, uwagami, opiniami. Skorygować wedle własnego uznania, co poprawy wymaga. Na końcu podjąć już decyzję najlepszą z możliwych. Ale najlepszą nie na teraz czy na jutro, tylko na całe przyszłe lata. Musi ona uwzględniać przede wszystkim interes uczniów i rodziców, to oczywiste. Ale nie być podjęta w próżni. Miasto ma swoje kosztowne cele inwestycyjne i realizację różnych potrzeb społeczności. Teraz i na przyszłość. Podejmowanie decyzji emocjonalnych, a co gorsze, odwlekanie decyzji niełatwych, świadczyłoby nie tylko o braku zrozumienia, czym jest zasiadanie w radzie miasta, ale i o braku zwykłej odpowiedzialności.

Przez naukę do sportu

Powołanie trzy lata temu szkoły sportowej (tak ją bardziej wewnętrznie sobie nazywamy, gdyż nie jest to szkoła mistrzostwa sportowego w rozumieniu ustawy) było desperacką próbą ratowania autonomii szkoły nr 3. I z góry skazaną na porażkę. W miejscowości realnie liczącej niespełna 16 tysięcy mieszkańców, gdzie nie udało się utrzymać nawet liceum, szkoła ściśle sprofilowana nie ma szans. Na dodatek towarzyszył temu irracjonalny paradoks. Szkołę sportową umieszczono akurat w tym obiekcie, który jest do tego mniej przystosowany niż sąsiad. Nie oznacza to wcale tego, że jestem przeciwko kształceniu w oparciu o sport, a nawet wprost przeciwnie, o czym za chwilę. Już w czasie poprzedniej dyskusji powinno się podjąć decyzję o połączeniu szkół nr 2 i 3. W_sensie organizacyjnym i logistycznym. Tymczasem obie szkoły odgrodziły się dodatkowym płotem drucianym (niedawno wzniesionym) oraz murem uprzedzeń i nieufności. Co gorsza, podziały te są z niejasnych przyczyn podtrzymywane, a radni obecnej i ostatniej kadencji nie bardzo się w tej atmosferze odnajdują. Co gorsza, zdają się co chwilę reagować pod presją.

Tymczasem decyzja o połączeniu szkół wydaje się jedyną racjonalną. Ale niekoniecznie w wersji forsowanej przez burmistrza, czyli tej najtańszej – „upchnięcia” jednej szkoły w drugą. Zapoznanie się z projektem wyliczenia finansowego i pomysłu funkcjonowania nowej, połączonej szkoły, przygotowanym przez burmistrzowski zespół „ds. reformy”, pozwala przypuszczać, że są to wyliczenia wiarygodne i racjonalne. Ba, to dokument zaskakująco dobry merytorycznie. Da się funkcjonować w nowej rzeczywistości bez przeładowanych oddziałów i w sensownych ramach czasowych. Oczywiście zakładając, że pewne tendencje demograficzne będą się utrzymywać, co wcale nie jest takie oczywiste, gdyż przyszłość może przynieść zaskakujące rozwiązania. Ale to dyskusja na odrębny temat.

Ważniejsze jest pytanie...

...czy powinno się dokonać bieżących oszczędności, czy spojrzeć na sprawę szerzej. Dlaczego nie skorzystamy z okazji zrealizowania projektu edukacyjnego na długie lata?_Czy zbyt śmiałą jest wizja powstania jednego, dużego Centrum Edukacyjnego dla miasta (i gminy) w oparciu o zaplecze obu szkół? W którym to centrum edukacja szkolna usteckich dzieci byłaby wciąż podstawą działania, ale nie jedynym jej aspektem. Czy nie miałby wielkich możliwości organizm, w którym mogłyby pomieścić się: duże przedszkole, duża nowoczesna biblioteka miejsko-szkolna czy pracownie językowe z prawdziwego zdarzenia, w których odbywałyby się zajęcia w grupach? Zarządzający tym centrum miałby wielki komfort, a jeszcze większe możliwości działania. Mógłby umieszczać starsze i młodsze roczniki w różnych skrzydłach. Miałby w zarządzaniu dwie stołówki, trzy sale gimnastyczne, kilka boisk. Tak! W takich warunkach mogłyby funkcjonować, nawet w pewien sposób autonomicznie, oddziały sportowe, jeśli jest na nie pomysł i zaplecze organizacyjne. A zakładamy, że one są.

Po likwidacji pseudo „chodniko-drogi” oddzielającej tereny obu szkół, byłoby miejsce na przykład na tereny zielone dla uczniów (50 lat temu, w czasach siermiężnego PRL-u, były tu przyszkolne ogródki, w których odbywały się praktyczne lekcje biologii). Logistyczna i organizacyjna wygoda, a koszty funkcjonowania jednego organizmu byłyby bez wątpienia dużo niższe. Nawet przy założeniu, że taki obiekt potrzebowałby na początek wręcz doinwestowania. Jednak na pewno bez porównania mniejszego niż budowa nowej hali sportowej przy SP nr 3, a taki pomysł podobno się pojawił. Przeszkody formalne i prawne dla powstania takiego dużego Centrum Edukacyjnego pewnie natychmiast zostaną przywołane. Jednak czy naprawdę są one nie do pokonania?

Wspólna sprawa

Jest oczywistym, że obiekt czy raczej „organizm edukacyjny” musiałby być powiązany z organizacją oświaty nie tylko w mieście, ale i gminie Ustka. Przemawiają za tym oczywiste racje demograficzne i praktyczne. Jest wiele rodzin, dla których centrum życiowe dzieli się pomiędzy miasto i gminę. Stąd istnieje silna tendencja do umieszczania dzieci gminnych w szkołach w mieście. W planowanym rozwiązaniu tendencja ta podlegałaby ograniczeniu i reglamentowaniu, co spowoduje oczywiste konflikty.

Jest nieporozumieniem, by nie rzec, sytuacją nie do przyjęcia, aby władze obu usteckich gmin - miejskiej i wiejskiej, nie były w stanie wypracować wspólnej polityki. Nawet jeśli przyjąć argumentację, że opór stawia akurat ta gmina, której na porozumieniu powinno zależeć bardziej, czyli gmina Ustka. Rolą obu rad, a nawet zwykłych wyborców jest wywarcie wręcz presji na powstanie takiego porozumienia. Istnieje wystarczająco dużo ekspertów, którzy bezstronnie orzekliby o podziale kosztów takiego edukacyjnego współistnienia.

Polityka „moja chata z kraja” jest może wygodna dla rządzących, ale kosztowna dla mieszkańców. Oświata w budżecie samorządowym jest jedną z największych i najważniejszych pozycji. Musi być budowana w sposób racjonalny, odpowiedzialny i na najwyższym z możliwych poziomie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustka.naszemiasto.pl Nasze Miasto