Odgórne przepisy nakazywały Niemcom trzymać polskich robotników na dystans. W partyjnym rozporządzeniu z czerwca 1940 nakazuje się m.in., by miejscowe władze zakazywały Polakom korzystania z komunikacji publicznej, udziału w imprezach kulturalnych, religijnych i towarzyskich, a także wstępu do lokali gastronomicznych. "W miarę potrzeby należy im udostępnić jedną lub więcej gospód podrzędnej kategorii na określony czas. W czasie pobytu Polaków w gospodach niemieckich rodakom należy zabronić wstępu do tych gospod" - czytamy w tym rozporządzeniu.
Niemniej, jak wynika z urzędowych niemieckich dokumentów, sami Niemcy nie zawsze stosowali się do tych przepisów. W sierpniu 1941 roku starosta drawski rugał kolegę z Reska, że na jego terenie pozwala się Polakom chodzić w niedzielę do kościoła. W urzędowych pismach mowa jest o powtarzających się przypadkach wspólnego spożywania posiłków niemieckich gospodarzy z polskimi robotnikami. We wrześniu 1940 roku do afery doszło w Mielnie koło Reska. Restaurator nazwiskiem Giese obsłużył tu jakiegoś Polaka tak jak innych klientów.
Musiał się gęsto tłumaczyć. - Usprawiedliwienie, że Polak jest volksdeutschem, jest nieuzasadnione, bo nie posiada na to dokumentów - grzmiał w piśmie nawołującym do ukarania restauratora powiatowy szef partii, niejaki Hintze. - Wzięliśmy Polaków pod but, bo dopuszczali się okrucieństw na naszych ziomkach i tak ma pozostać. Nie można dopuszczać do sytuacji, żeby Niemiec zajmował w lokalu miejsce, które przed chwilą opuścił Polak. Prawdziwie niemiecki właściciel gospody powinien wspaniałomyslnie zrezygnować z groszowych zarobków na Polakach.
Niestety, nie wiemy, jak ostatecznie ukarano restauratora.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?