Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

II wojna światowa. Polskość jak zakaźna choroba. Traktowanie polskich robotników przez Niemców

Marcin Barnowski
"Kto w poniewierce, łzach rozkosz znajduje, niechaj do Niemiec jedzie i tam pracuje” widnieje pod tą okupacyjną karykaturą, którą otrzymaliśmy dzięki Józefowi Dudkiewiczowi ze Słupska. Polak i Polka mają na piersiach "P“.
"Kto w poniewierce, łzach rozkosz znajduje, niechaj do Niemiec jedzie i tam pracuje” widnieje pod tą okupacyjną karykaturą, którą otrzymaliśmy dzięki Józefowi Dudkiewiczowi ze Słupska. Polak i Polka mają na piersiach "P“. Reprodukcja: Krzysztof Tomasik
Partia narodowosocjalistyczna musiała wielokrotnie powtarzać instrukcje, jak traktować polskich robotników. Ciągle zdarzały się miejsca, gdzie nasi traktowani byli po ludzku.

Odgórne przepisy nakazywały Niemcom trzymać polskich robotników na dystans. W partyjnym rozporządzeniu z czerwca 1940 nakazuje się m.in., by miejscowe władze zakazywały Polakom korzystania z komunikacji publicznej, udziału w imprezach kulturalnych, religijnych i towarzyskich, a także wstępu do lokali gastronomicznych. "W miarę potrzeby należy im udostępnić jedną lub więcej gospód podrzędnej kategorii na określony czas. W czasie pobytu Polaków w gospodach niemieckich rodakom należy zabronić wstępu do tych gospod" - czytamy w tym rozporządzeniu.

Niemniej, jak wynika z urzędowych niemieckich dokumentów, sami Niemcy nie zawsze stosowali się do tych przepisów. W sierpniu 1941 roku starosta drawski rugał kolegę z Reska, że na jego terenie pozwala się Polakom chodzić w niedzielę do kościoła. W urzędowych pismach mowa jest o powtarzających się przypadkach wspólnego spożywania posiłków niemieckich gospodarzy z polskimi robotnikami. We wrześniu 1940 roku do afery doszło w Mielnie koło Reska. Restaurator nazwiskiem Giese obsłużył tu jakiegoś Polaka tak jak innych klientów.

Musiał się gęsto tłumaczyć. - Usprawiedliwienie, że Polak jest volksdeutschem, jest nieuzasadnione, bo nie posiada na to dokumentów - grzmiał w piśmie nawołującym do ukarania restauratora powiatowy szef partii, niejaki Hintze. - Wzięliśmy Polaków pod but, bo dopuszczali się okrucieństw na naszych ziomkach i tak ma pozostać. Nie można dopuszczać do sytuacji, żeby Niemiec zajmował w lokalu miejsce, które przed chwilą opuścił Polak. Prawdziwie niemiecki właściciel gospody powinien wspaniałomyslnie zrezygnować z groszowych zarobków na Polakach.

Niestety, nie wiemy, jak ostatecznie ukarano restauratora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza