Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

II wojna światowa. Ze Słupska i Ustki na tajne misje wysyłano volksdeutschów

Fot. Marcin Barnowski
Ustecka szkoła dla volksdeutschów mieściła się prawdopodobnie w tym budynku.
Ustecka szkoła dla volksdeutschów mieściła się prawdopodobnie w tym budynku. Fot. Marcin Barnowski
W czasie, gdy Niemcy katowali Antoniego Szredera spod Bytowa za to, że pracował dla polskiego wywiadu, inni Polacy przygotowywali się w Ustce do wykonywania zadań na rzecz służb niemieckich. Wybrali kolaborację.

Wojna na Pomorzu bardzo skomplikowała relacje między ludnością niemiecką, kaszubską i polską.
Symbolizuje to los Antoniego Szredera, Kaszuby z Kłączna pod Bytowem. Był obywatelem Niemiec, w czasie I wojny światowej walczył za Rzeszę i cesarza, przez co trafił do angielskiej niewoli. Ale potem pracował dla Polski.

W 1939 roku Niemcy zdobyli tajne dokumenty polskiego wywiadu, z których wynikało, że przekazywał informacje służbom Rzeczypospolitej. W 1942 roku zapadł wyrok: śmierć poprzez ścięcie na gilotynie. Został wykonany w godzinach wieczornych 1 kwietnia 1943 roku. Szreder, polski patriota, dwie godziny przed tym, jak zginął za Polskę, napisał do rodziny ostatni pożegnalny list. Po niemiecku, a nie po polsku. Prawdopodobnie lepiej władał językiem wrogów.

Szkoła dla zdrajców

Gdy Niemcy więzili Szredera w Berlinie, w budynku koło plaży zachodniej w Ustce, wykorzystywanym do niedawna przez budowniczych wielkiego portu, zainstalowała się szkoła pomocniczej żandarmerii niemieckiej. Kształciła głównie volksdeutschów z Polski oraz z czeskich Sudetów. Wielu dopiero niedawno wpisało się na volksklisty i miało problemy z językiem niemieckim. W kronice spisywanej przez usteckich nauczycieli w czasie wojny zapisano, iż do prowadzenia zajęć z przyszłymi "pomocnikami" niemieckich żandarmów oddelegowano dwóch pedagogów z miejscowej szkoły.

Wiemy, że na jednym turnusie szkoliło się tu przeciętnie około 30 kursantów. Stąd wysyłano ich głównie na wschód. - Wielu z tych ludzi, nazywanych przez Niemców ochotniczymi pomocnikami, współpracowało z Niemcami w zwalczaniu partyzantki. Niestety, byli i tacy, którzy uczestniczyli w holocauście - mówi profesor Wojciech Skóra, historyk z Akademii Pomorskiej w Słupsku, który specjalizuje się w śledzeniu działalności służb specjalnych na Pomorzu w okresie międzywojennym. Dodaje, że po wybuchu wojny Niemiec z ZSRR aż milion mieszkańców terenów zajmowanych przez Związek Radziecki zgłosiło się do współpracy z III Rzeszą. - Wielu nie miało wyjścia. Alternatywą dla współpracy była śmierć - podkreśla historyk.

Zdradzali III Rzeszę

Szkoła pomocniczej żandarmerii, działająca w Ustce do wiosny 1942 roku, wpisuje się w lokalną tradycję. Już przed drugą wojną światową służby niemieckie organizowały tu tajne szkolenia dla szpiegów, którzy mieli działać przeciwko Polsce. Ale Polacy też nie zasypiali gruszek w popiele. Profesor Skóra zna meldunek polskiego wywiadu z początku lat 20. XX wieku, zawierający imienny spis absolwentów jednego z usteckich kursów szpiegowskich.

W 1939 roku polski wywiad miał dobre informacje o niemieckich instalacjach wojskowych na Pomorzu, m.in. o bateriach artylerii przeciwlotniczej i nabrzeżnej w Ustce, Darłowie, Kołobrzegu, aż po Jutlandię. Te informacje przekazał Wiktor Katlewski, polski agent pracujący w Urzędzie Uzbrojenia Marynarki Wojennej w Berlinie. Niestety, wskutek niedbalstwa lub zdrady w kierownictwie polskich służb specjalnych, w 1939 roku także materiały o nim wpadły w ręce niemieckiej Abwehry. Podobnie jak Szreder, Katlewski zginął na gilotynie, bo był obywatelem niemieckim.

Nocne loty ze Słupska

Sensacyjny, mało znany wątek historii II wojny światowej związany jest ze Słupskiem. Są ślady wskazujące na to, że w 1944 roku dwa miejscowe lotniska wykorzystywane były przez niemiecki tajny pułk lotniczy KG200 do utrzymywania łączności z oddziałami działającymi na tyłach wojsk radzieckich. Najbardziej tajemniczą operacją, prowadzoną m.in. w oparciu o słupskie lotnisko Stolp West (przy dzisiejszej ul. Grottgera) było "Przedsięwzięcie Scherhorn".

Scherhorn, niemiecki pułkownik, na jesieni 1944 roku zameldował przez radiostację dowództwu niemieckiemu, że udało mu się zebrać na terenach Białorusi pokaźny oddział, liczący kilka tysięcy żołnierzy. Jego ludzie mieli wykonywać różne operacje szpiegowsko-dywersyjne na tyłach wojsk radzieckich, a w odpowiednim momencie podjąć także próbę przebicia się przez linię frontu. Niemieckie dowództwo wiązało z tą grupą wielkie nadzieje i zarządziło zaopatrywanie jej z powietrza. Tajne loty z zaopatrzeniem, a także ze skoczkami, którzy mieli fachowo zasilić oddział, trwały podobno aż do wiosny 1945 roku.

Możliwe, że związek z tymi działaniami miała obecność w Słupsku na jesieni 1944 roku kilkudziesięciu Polaków z I Armii Wojska Polskiego, którzy po dostaniu się do niemieckiej niewoli zadeklarowali chęć przejścia na drugą stronę i podjęcia walki z komunistami. To jednak wciąż wątek prawie zupełnie nieznany. Prof. Wojciech Skóra liczy na to, że wkrótce niektóre z tych tajnych działań niemieckich przeciwko ZSRR uda się poznać dzięki nowym publikacjom, przygotowywanym w RFN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza