Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ilona Felicjańska: Alkohol, seks i wyznania (wywiad)

Rozmawiała Urszula Krutul
Ilona Felicjańska: Alkohol, seks i wyznania
Ilona Felicjańska: Alkohol, seks i wyznania
Rozmawiamy z Iloną Felicjańską, znaną polską modelką, II Wicemiss Polonia 1993, bizneswoman, pisarką, założycielką i prezesem Fundacji Niezapominajka.

- Kiedy poczułaś, że jesteś uzależniona od alkoholu?
- Życie ma dla nas swój scenariusz. A my albo go odnajdziemy, albo nie. Jeżeli nie, to są uzależnienia, wypadki, depresje. Ja wymyśliłam sobie własne życie. Chciałam znaleźć męża, który będzie moim opiekunem, a ja będę tylko żoną, matką i gospodynią. I po ślubie okazało się, że mam wszystko, czego chciałam, a jednak jestem nieszczęśliwa, czegoś mi brakuje. I wtedy zaczął się alkohol. Mój były mąż zauważył to i zawiózł mnie do mojej znajomej, która jest terapeutką uzależnień.

- Pomogła ci?
- Na początku strasznie wypieramy to, że możemy mieć problem. Alkoholizm łatwo sobie w naszym kraju wytłumaczyć. Przecież wszyscy piją. Myślimy: przecież ja nie piję tak dużo, co z tego, że wypiję trzy lampki wina? Tyle że codziennie... Alkohol jest wszechobecny. Szczególnie w showbiznesie. To, co mnie najbardziej bolało na początku mojego picia to fakt, że byłam takim robotem, który ma do wykonania zadania tylko po to, żeby położyć wieczorem dzieci spać i się napić. Oczywiście nie przyznawałam się przed sobą, że jestem uzależniona. Ale to mnie bolało, że zamiast cieszyć się tymi pierwszymi krokami, zabawami, uśmiechami dzieci, ja piłam. To była ucieczka, która przerodziła się w uzależnienie. Mój organizm potrzebował alkoholu. Pojechałam więc na spotkanie z jedną z najlepszych w Warszawie terapeutek uzależnień i ona przekonała mnie, że warto spróbować terapii. Nie piłam pięć lat. Ale jednocześnie uciekłam wtedy w pracę - fundacja, eventy, pomoc innym. I dopiero w pewnym momencie, na wakacjach, się ocknęłam. Zorientowałam się, że wszystko co robię, to jest ucieczka od męża. Że ja go po prostu nie kocham. Zrozumiałam to po siedmiu latach małżeństwa!

- I co zrobiłaś?
- Powiedziałam mu, że go nie kocham i nie wiem co będzie. Jednocześnie nie dopuszczałam myśli, że mogę się rozwieść, bo przecież dzieci muszą mieć oboje rodziców. Skoro nie mogłam znaleźć rozwiązania tej sytuacji, znów zaczęłam pić. Zaczął się mój długi nawrót zakończony wypadkiem (w czerwcu 2010 r. Felicjańska została skazana za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu - przyp. red.). Później były kolejne próby, kolejne terapie.
Ale prawda jest taka, że żeby przestać pić, trzeba zmienić swoje życie. Ja brnęłam w to, co powodowało, że piłam. W związku z tym żadna terapia mi nie pomagała. Przestawałam pić i znowu do alkoholu wracałam. Tak było do przełomu 2010/2011, kiedy trafiłam na terapię zamkniętą do Pruszkowa. To była psychoterapia. Musiałam zmienić myślenie i postrzeganie świata. Musiałam się uwolnić.

- I wtedy poznałaś mężczyznę.
- Tak. Dopiero poznanie Yossariana, mojego przyjaciela, pokazało mi, że jednak warto żyć. Zawiodłam się na ludziach, na przyjaciołach. Zawiodłam się na moim własnym Bogu. Rozmawiając z nim, mówiłam, że przecież byłam dobrym człowiekiem. Pytałam więc, dlaczego on mnie chce pokarać. A w miłość w ogóle nie wierzyłam. Myślałam, że to wynalazek na potrzeby filmu i książek (śmiech). Moja znajomość z Yossarianem absolutnie więc na początku nie wynikała z "motyli w brzuchu", a raczej z tego, że jest buddystą i przekazywał mi inny sposób patrzenia na życie. Nasza religia mówi: żyj dla innych, jak cię uderzą w jeden policzek, nadstaw drugi. Ja już nie miałam miejsca do bicia. A w buddyzmie jest powiedziane, żeby żyć dla siebie i być odpowiedzialnym za własne życie. Jak popełnisz błąd, to ty za niego kiedyś odpowiesz. To zdrowy egoizm. I ta filozofia dała mi siłę. Wzięłam sprawy w swoje ręce, wróciłam na terapię, wypłakałam tony łez, krok po kroku zaczęłam układać swoje życie i widzę efekty. We wrześniu 2011 absolutnie przestałam pić.

- Liczysz dni w trzeźwości?
- Nie liczę dokładnie, ale dokładnie pamiętam datę 1 września 2011. Za chwilę będzie drugi rok. To jest niewiele, ale zarazem bardzo dużo. Bo ten pierwszy rok jest najtrudniejszy. Później jest już łatwiej, ale trzeba pamiętać o tej chorobie cały czas. Moje publiczne przyznanie się do alkoholizmu jest bardzo ważne dla wielu ludzi. Pokazuje, że ta choroba dotyka każdego, że jest demokratyczna. Przyznanie się było też dla mnie bardzo pomocne. Bo im więcej osób wie o moim uzależnieniu, tym trudniej będzie mi się w tajemnicy napić.

- Ale przez to, że się publicznie przyznałaś do alkoholizmu, stałaś się "chłopcem do bicia".
- Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Kiedyś bardzo źle przyjmowałam krytykę. Chciałam być idealna, chciałam, żeby wszyscy mnie lubili i cenili. A teraz działam według zasady: "nie znam dobrej metody na odniesienie sukcesu, ale znam świetną metodę na odniesienie porażki: chcieć dogodzić wszystkim". Ja już wiem, że wszystkim się nie dogodzi.

- Żeby wyjść z choroby alkoholowej, musiałaś bardzo wiele poświęcić. Nie mieszkasz już ze swoimi synami.
- Musiałam ratować swoje życie. Musiałam przestać pić, więc musiałam podjąć pewne decyzje, które były bardzo ciężkie, ale pomogły mi stanąć na nogach. Choroba uzależnieniowa jest szalenie trudna i czasami żeby przestać pić, trzeba zmienić całe swoje życie. Kiedy dowiedziałam się od męża, że rozwód dostanę tylko wtedy, jak zgodzę się na jego warunki, nie miałam wyjścia.
Mam to szczęście, że mój były mąż mieszka z chłopcami w moim mieszkaniu. Absolutnie nie zabrano mi praw rodzicielskich. Czasami czytam takie rzeczy i bardzo mnie to boli. Ja zgodziłam się tylko na to, że stałe miejsce zamieszkania dzieci jest przy ojcu. Moi synowie są szczęśliwi, pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło. Choćby dlatego, że jestem matką rozmawiającą z nimi. Miałam to szczęście w nieszczęściu, że terapia uzależnień również porusza temat wychowania dzieci. Rozmów z nimi. Próbuję nie mieć w sobie pychy, ale niestety - uważam, że jestem lepszą matką od niejednej "matki Polki" w naszym kraju. Bo jej się wydaje, że jest dobrą matką, gdy siedzi w domu z dziećmi, gotuje i sprząta. A nasze dzieci potrzebują nas, rozmów, bliskości. Ja zawsze z chłopcami o wszystkim rozmawiałam - o uzależnieniu, wypadku.

- Również o książce "Wszystkie odcienie czerni", którą napisałaś?
- Tak. Uprzedzałam ich, że może być kolejna afera, ponieważ wydaję książkę erotyczną. Pytali: "po co ją wydajesz? ". Odpowiadałam: "żeby zarobić pieniądze, żebyśmy mogli pojechać na wakacje ". Ale niestety, żyjemy w kraju, w którym krytyka jest dla nas chlebem powszednim. I żeby nie widzieć swojego nieudacznictwa, krytykujemy tych, którzy coś robią. Błędów nie popełnia tylko ktoś, kto nic nie robi. Książka nie jest moją biografią, nie jest o wyczynach seksualnych ich mamy. Książka jest fikcją, jak wiele książek i bajek. I oni to wiedzą, rozumieją.

- Synowie przeczytali twoją książkę?
- Nie, absolutnie! To jest książka od 18 lat.

- Ponoć najtrudniejsze do napisania były sceny erotyczne?
- Jesteśmy krajem dość zamkniętym, gdzie nie mówi się o seksie. Gdzie partnerzy nie rozmawiają, a ewentualnie metodą prób i błędów dochodzą do tego, co istotne. Mam wrażenie, że jesteśmy trochę erotycznie zacofani. W związku z tym język, słownictwo też jest na bardzo niskim poziomie. Słowa opisujące naszą seksualność są zazwyczaj wulgarne, jest ich niewiele. Pisząc tę książkę, chciałam, żeby była ona wiarygodna, prawdziwa. Żeby czytając ją, nie odnosiło się wrażenia, że czytamy bajkę. Więc też nie chciałam szukać zdrobnień, które bywają śmieszne. Jestem za tym, żeby partnerzy, kochankowie, małżonkowie, tworzyli swój własny język. Jednak w tej książce nie chciałam nic nikomu sugerować. Stąd pisanie jasne i wprost o częściach ciała i przeżyciach erotyczno-seksualnych, było to trudne.

- Wierzysz w sny? Bo często pojawiają się one w twojej książce.
- Wierzę w przekaz snów. W to, że w tych snach skumulowane jest coś, czego pragniemy. Albo coś, czego się boimy. Pamiętam moje sny o lataniu i bardzo bym chciała, żeby wróciły. Takie sny pokazują wolność wewnętrzną. Już dawno nie miałam takich snów. I dawno też nie miałam takiej wolności, a teraz już mam nadzieję, że uwolniłam się od wielu rzeczy, które mnie blokowały, i czekam na sny.

- Jedni cię nienawidzą, inni - uwielbiają.
- Wielokrotnie słyszałam: "dlaczego nie znikniesz z show biznesu? "Moja odpowiedź brzmi: "bo media mają moc. "Dzięki nim mogę mówić do ludzi. Dostaję setki listów od osób, którym daję siłę. Każdego dnia rozmawiam z kimś, komu mogę pomóc. Mówię: "tak, zaakceptowałam swoje uzależnienie i nie uważam, że jestem przez to gorsza ". Piszą do mnie nie tylko kobiety uzależnione. Piszą też takie, których mężowie piją, i pytają, co mają z nimi robić. Piszą do mnie kobiety, które są ofiarami przemocy. Takie, które wiedzą, że muszą się rozstać, a nie potrafią. Takie, które są na skraju. I jeśli mogę mówić w takich wywiadach, że zdrowy egoizm jest ważny i może uratować życie, to jest to istotne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza