Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inflacja wraca. Od cen ropy i kursu dolara zależy, na ile spustoszy nasze portfele

Roman Przasnyski/AIP
Jacek Smarz
Potwierdziły się wstępne szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. W listopadzie wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych nie zmienił się w porównaniu do listopada ubiegłego roku. Wcześniej, przez kolejnych 28 miesięcy jego wartość była ujemna, co oznacza że mieliśmy do czynienia z deflacją.

W naszym przypadku to zjawisko było o tyle nietypowe, że nie towarzyszyło jej osłabienie tempa wzrostu gospodarczego, które aż do trzeciego kwartału obecnego roku utrzymywało się na stosunkowo wysokim poziome. To oznacza, że źródła deflacji miały charakter zewnętrzny, związany przede wszystkim ze spadkiem cen surowców, w tym głównie ropy naftowej. Początkowo wynikały też ze spadku cen żywności, w związku z rosyjskim embargiem na nasze produkty. Największy, sięgający 1,4-1,6 proc. spadek wskaźnika cen miał miejsce w pierwszych miesiącach 2015 r. Od tego czasu deflacja słała, by ostatecznie zakończyć się w listopadzie, gdy po raz pierwszy od dłuższego czasu zanotowano niewielki, sięgający 0,7 proc. wzrost cen paliw. Największy wpływ na wartość wskaźnika, miał jednak wynoszący aż 1,3 proc. wzrost cen żywności, związany z czynnikami sezonowymi. Poprzednio tak duża zwyżka miała miejsce wiosną 2014 r. i przejściowo w sierpniu obecnego roku. W listopadzie najmocniej, bo aż o 3 proc., zdrożały towary i usługi klasyfikowane przez GUS jako „inne”, a więc nie wchodzące w skład głównych kategorii inflacyjnego koszyka i mające niewielki wpływ na jego wartość. O 1,6 proc. w górę poszły ceny w restauracjach i hotelach. To co powinno szczególnie cieszyć wielu konsumentów, to sięgający 1,8 proc. spadek cen towarów i usług związanych ze zdrowiem, 1,2 proc. w przypadku kultury i rekreacji oraz sięgająca aż 4,7 proc. obniżka cen odzieży i obuwia. Nieznacznie, o 0,3 proc. spadły też koszty związane z mieszkaniem, stanowiące spory udział w domowych budżetach.

Wzrost wskaźnika cen w kolejnych miesiącach powinien mieć dość łagodny charakter. Po możliwym nasileniu się na początku 2017 r. (w związku z sezonowym wzrostem cen żywności) i zwyżce do około 1 proc., powinna nastąpić stabilizacja, a w połowie roku nawet niewielkie cofnięcie się poniżej tego poziomu. Wiele zależeć będzie jednak od cen ropy naftowej oraz notowań złotego.

Podwyżki nie będą dokuczliwe

Inflacja, nawet jeśli jej skala zwiększy się, zgodnie z prognozami ekonomistów, do 1-1,5 proc., nie będzie zbyt dokuczliwa dla konsumentów. Choć dobra sytuacja na rynku pracy, a przede wszystkim wzrost płac, przyczynia się do jej wzrostu, to jednak dynamika przeciętnego wynagrodzenia jest wyższa niż wskaźnik inflacji, a więc rekompensuje z nawiązką wzrost cen. W tym roku przeciętna płaca w firmach była o 3-5 proc. wyższa niż w 2015 r. i ta tendencja powinna utrzymywać się także w kolejnych miesiącach, a wraz ze spodziewaną w przyszłym roku poprawą tempa wzrostu gospodarczego, może przybierać na sile.

Polska po 28 miesiącach opuściła grono państw „nękanych” deflacją. Spośród tych bardziej rozwiniętych, znajdują się w nim jeszcze Szwajcaria, Irlandia i Izrael. Nie brakuje tam wielu naszych sąsiadów, między innymi Słowacji, Rumunii, Chorwacji, Bułgarii. W Europie przoduje Grecja, z deflacją sięgającą 0,9 proc. Najliczniejszą grupę stanowią jednak kraje afrykańskie. Czad, Somalia i Mali doświadczają 3,5-5 proc. spadku wskaźnika cen. Na tym kontynencie znajdują się także państwa o rekordowo wysokiej inflacji. W Sudanie wynosi ona 835 proc. Zmagają się z niż także na innych kontynentach. W Wenezueli inflacja sięga 180 proc., w Korei Północnej 55 proc., w Libii 27 proc.

Wkrótce powinniśmy prześcignąć Japonię i Włochy, gdzie ceny rosną po 0,1 proc. i zbliżyć się do Francji ze wskaźnikiem sięgającym 0,5 proc. W Niemczech inflacja wynosi 0,8 proc., a w całej strefie euro 0,6 proc.

Wszystko w rękach nafciarzy

Za widoczny od kilku miesięcy na świecie impuls inflacyjny odpowiada w głównej mierze wzrost cen ropy naftowej. Jego pływ będzie się nasilał do końca stycznia przyszłego roku. 20 stycznia 2015 r. notowania europejskiej ropy typu Brent sięgały niespełna 28 dolarów za baryłkę, a więc były o połowę niższe niż obecnie. Przy założeniu, że utrzymają się na dotychczasowym poziomie, ten efekt niskiej bazy porównawczej z 2015 r. będzie stopniowo się zmniejszał, zanikając w połowie przyszłego roku, bowiem w czerwcu 2016 r. cena surowca osiągała już 50-52 dolarów za baryłkę. W naszym przypadku dodatkowym czynnikiem będzie kurs dolara. Obecnie niekorzystnie na ceny paliw wpływa zarówno wzrost cen ropy i osłabienie złotego. Od początku roku hurtowa cena benzyny Eurosuper 95 wzrosła o ponad 11 proc., a oleju napędowego o prawie 20 proc., a zwyżka od listopada ubiegłego roku wynosi odpowiednio 8 i 16 proc., ale był to wzrost z bardzo niskiego poziomu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Inflacja wraca. Od cen ropy i kursu dolara zależy, na ile spustoszy nasze portfele - Strefa Biznesu

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza