Nic więc dziwnego, że internauci przesyłają między sobą krążący w internecie film dokumentalny o twórcy tej firmy oraz zasadach, jakimi się ona kieruje.
Film niemieckich dokumentalistów pt. Łososiowy król z 2010 roku, który widzowie TVP2 mogli obejrzeć we wrześniu 2011 roku, opowiada o najbogatszym Norwegu Johnie Fredriksenie, twórcy firmy Marine Harvest oraz o zasadach jej funkcjonowania.
Choć dziennikarzom, którzy zbierali informacje do biografii o Fredriksenie, proponował on olbrzymie pieniądze, aby o nim nie pisali, to jednak niemieccy dokumentaliści nie zrazili się tymi okolicznościami i przeprowadzili dochodzenie na temat ryb oferowanych przez potentata w branży dostarczającego rocznie 100 milionów sztuk łososi dla klientów w Europie, Japonii i Stanach Zjednoczonych, czyli jedną trzecią światowej produkcji. Łososiowy magnat ma bowiem już swoje rybne farmy w Norwegii i Chile, a teraz przygotowuje się do inwestowania w Polsce.
Jak wynika z filmu dbający o środowisko naturalne Norwegowie narzucają Marine Harvest wyśrubowane normy dotyczące ochrony naturalnego środowiska. Stąd tamtejsza odnoga tej firmy służyć może jako wzór współistnienia ludzi i przyrody. Tymczasem w Chile sprawy mają się zupełnie inaczej. W hodowlanych klatkach przebywa dwa razy więcej ryb, niż zezwalają europejskie przepisy, odpady z hodowli wyniszczają trwale miejscową florę i faunę. Łososie hodowane tylko w jednym pokazywanym w filmie fiordzie produkują tyle odchodów, ile miasto liczące milion mieszkańców.
Czy warto oglądać ten film w Polsce? Zapytaliśmy o to Grzegorza Hałubka, prezesa Polskiego Związku Rybaków, do którego także dotarł ten film.
- Słyszałem o nim już wtedy, gdy po raz pierwszy pokazano go w polskiej telewizji. Wówczas szczególnie zainteresowali się nim nasi rybacy, bo firma Marine Harvest nie tylko stanowi dla nich konkurencję, ale także ma wpływ na środowisko naturalne - komentuje Hałubek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?