Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internauta znalazł w Słupsku otwartą stację transformatorową. Obok bawiły się dzieci

Fot. Krzysztof Tomasik
Stacja transformatorowa przy ul. Krzywoustego. Była otwarta i niezabezpieczona co najmniej kilka dni.
Stacja transformatorowa przy ul. Krzywoustego. Była otwarta i niezabezpieczona co najmniej kilka dni. Fot. Krzysztof Tomasik
Słupsk, ul. Krzywoustego. Stacja transformatorowa na terenie dawnej parowozowni. Drzwi są otwarte, w środku urządzenia pod wysokim napięciem. Obok bawią się dzieci. Wystarczy chwila, a któreś z nich może zginąć porażone prądem.

O sprawie poinformował nas wczoraj Czytelnik: - Przy ulicy Krzywoustego w Słupsku, na terenie, gdzie mieściła się parowozownia, znajduje się mały budynek, w którym są czynne urządzenia energetyczne i transformatory. Każdy tam może wejść, drzwi są otwarte i może dojść do tragedii. Tam często bawią się dzieci - napisał do nas.

Na dowód przysłał nam zdjęcia zrobione ze środka budynku kilka dni temu, 25 maja.
Pojechaliśmy na miejsce. Rzeczywiście, drzwi były otwarte. W środku wszystko zastaliśmy tak, jak opisał czytelnik. Nic przez ten czas się nie zmieniło.

Dzwonimy do PKP. Pracownik, który odebrał telefon, był wyraźnie zaskoczony:
- Naprawdę? Już wysyłamy tam naszą ekipę. Nic o tym nie wiedzieliśmy. Staramy się wszystko sprawdzać na bieżąco.

Ekipa z PKP Energetyka przyjechała na miejsce jeszcze podczas naszego pobytu na terenie parowozowni. Stacja transformatorowa została zabezpieczona.

- Sprawdzamy zabezpieczenia tego rodzaju obiektów bardzo często. Prawdopodobnie ktoś zdjął kłódkę po to, by próbować kraść elementy metalowe i sprzedawać na złom. To prawdziwa plaga, z którą bardzo trudno sobie poradzić - mówi nam Bogdan Sałapata, szef słupskiego oddziału PKP Energetyka.

Kolejowi energetycy twierdzą, że mimo oczywistego zagrożenia dla życia złomiarze
i tak decydują się na wejście do stacji transformatorowych. - Wchodzą, rzucają na urządzenia elektryczne na przykład łom, po to, by zrobić spięcie, i próbują wynosić to, co się da - opowiada Bogdan Sałapata. - Przecież to grozi śmiercią.

Tym razem, jeżeli rzeczywiście była to próba kradzieży, na szczęście nic nikomu się nie stało.

Jednak całkiem niedawno, w marcu 2009 roku, podczas wejścia do transformatora na terenie Stoczni Ustka doszło do tragedii. Dwóch mężczyzn: 30-letni ustczanin i 31--letni bezdomny po wejściu do budynku doznali porażenia prądem o mocy 15 kV. 31--latek zginął na miejscu, a jego kolega doznał poważnych obrażeń obu nóg i prawej ręki - oparzeń III stopnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza