Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwazja trzech flot zwana obroną. Ponad 30 lat temu na poligonie w Wicku Morskim [zdjęcia]

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]
Radziecki poduszkowiec desantowy po wylądowaniu na poligonie w Wicku Morskim. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz
Radziecki poduszkowiec desantowy po wylądowaniu na poligonie w Wicku Morskim. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz Ireneusz Wojtkiewicz
Huk łomotał do okien w Ustce i okolicach jak co roku, gdy odbywają się okresowe manewry różnych rodzajów wojsk. Ale z początkiem lata 1986 roku łomot był głośniejszy, dochodząc jednakowo z morza, lądu i powietrza. Trwały ćwiczenia Marynarki Wojennej PRL, Floty Bałtyckiej ZSRR i Ludowej Marynarki Wojennej NRD. Prowadzono je okresowo od lat w ramach trwającego od 1955 roku sojuszu wojskowego, zwanego Układem Warszawskim. Sojusznicze wojska ćwiczyły się tutaj w prowadzeniu inwazji z użyciem nowego sprzętu i z wykorzystaniem nowych metod walki. Niewiele wskazywało, że to ostatnie podrygi tego militarnego związku, który zostanie rozwiązany za kilka lat - w 1991 roku.

Dla wypełnienia dziur w kronikach
Nic o tych manewrach nie ma w ogólnodostępnych kronikach wojskowych z 1986 roku, a i relacje prasowe z tamtego okresu podane były na zasadzie o wszystkim i o niczym. Na łamach „Głosu Pomorza” pisaliśmy o tym fragmentarycznie, jakby półgębkiem. Dziś wracamy do tych sojuszniczych manewrów, publikując po raz pierwszy większość zdjęć z tamtego okresu. Przypomnijmy skrótowo, co się działo 30 lat temu na politycznej arenie. Ogarnialiśmy się po stanie wojennym. „Solidarność” wracała do jawnej działalności. Głośno było o inicjatywie ówczesnego rzecznika rządu Jerzego Urbana, aby bezdomnym Amerykanom posłać 5 tysięcy koców i śpiworów. Nowym dowódcą Marynarki Wojennej PRL oraz jednym z głównodowodzących wspomnianymi manewrami był kontradmirał Piotr Kołodziejczyk, awansowany wkrótce na stopień wiceadmirała, późniejszy minister obrony narodowej. Gościem honorowym ćwiczących wojsk był m.in. prof. Henryk Jabłoński, który parę miesięcy wcześniej obowiązki przewodniczącego Rady Państwa przekazał gen. armii Wojciechowi Jaruzelskiemu, a tenże jeszcze w tym samym roku na X Zjeździe PZPR został ponownie wybrany I sekretarzem KC PZPR.

Desantowe poduszkowce znane ze słyszenia
Ćwiczebny epizod wojenny nie różnił się specjalnie od przeprowadzanych na tym poligonie w poprzednich latach, co autor zresztą nieraz widywał, fotografował i opisywał. Ale tym razem dość niespodziewanie pojawiły się radzieckie poduszkowce desantowe. Rok – dwa lata wcześniej coś niecoś o nich słyszeliśmy, podpytywaliśmy przedstawicieli dowództwa różnych rodzajów wojska, a zwłaszcza Marynarki Wojennej. Jej ówczesny dowódca admirał Ludwik Janczyszyn zapewniał, że „ruskie” czegoś takiego nie mają na uzbrojeniu.

Najpierw były wielki huk i ogromna zasłona dymna, rozpostarta na kilkukilometrowym odcinku morskiego brzegu, zasłaniająca horyzont. Słychać było nadlatujące i bombardujące odrzutowce. Za tej zasłony wyłoniły się przy brzegu okręty oraz dwa poduszkowce desantowe, których nie powstrzymały broniące wybrzeża helikoptery. Z małych kutrów bojowych lądowały patrole saperów w celu rozminowania brzegu. Potem otworzyły się dziobowe wrota okrętów i poduszkowców. Zaczęła się inwazja przy użyciu czołgów i transporterów. Przy czym z okrętów desantowano sprzęt pływający, gdyż do pokonania było jeszcze kilkadziesiąt metrów w wodzie. Poduszkowce natomiast osiadły na suchym lądzie i tu wyładowało się dostarczone przez nie wojsko i sprzęt.

- Naszym celem jest wypracowanie jednakowych koncepcji operacyjnych oraz umiejętności praktycznych na współczesnym teatrze działań wojennych w warunkach użycia broni rakietowo – jądrowej oraz konwencjonalnej – głosił lakonicznie oficjalny komunikat dowództwa manewrów.

Formuła dość uniwersalna na tamte i obecne czasy. Dlaczego wtedy tak często i udanie ćwiczono wariant inwazyjny na wybrzeże przy założeniu, że jego obrona lądowa nie spełni swego zdania? Dociekliwych zbywano stwierdzeniem, że najlepszą formą obrony jest atak. Poza tym nieoficjalnie było wiadomo, że razie wojny Polska ma zająć Danię i taki był plan strategiczny Układu Warszawskiego. Dania miała to na wielkie baczenie, co się potwierdzało na Bałtyku w latach 70. minionego stulecia, kiedy jej patrolowce krążyły w pobliżu naszych wód terytorialnych. Ale te „podchody” pomiędzy dawnymi przeciwnikami a obecnymi sojusznikami to osobny temat do którego powrócimy.

Zidentyfikowane po latach
Chodzi o wspomniane poduszkowce i nowe metody walki. Na podstawie materiałów porównawczych można dziś z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, iż 30 lat temu na plaży pod Ustką „siadły” dwa radzieckie poduszkowce serii Dżejran (od nazwy stepowej antylopy), oznaczone jako projekt 1231.1. To mały okręt desantowy - w porównaniu z Żubrem, największym na świecie rosyjskim okrętem desantowym – ale faktycznie spory jak na Bałtyk. Zaprojektowany jeszcze w latach 1964 – 1965, potem wykonany i testowany w licznych wersjach prototypowych.

Napęd poduszkowca wpełzającego na plażę pod Ustką stanowiły dwie pary przeciwbieżnych, współosiowych turbin o średnicy 6 metrów. Taki wehikuł ważył 353 tony wraz z ładunkiem, którego maksymalny ciężar określano na 80 ton. Mogło go stanowić 200 żołnierzy i cztery czołgi lub 80 żołnierzy i pięć transporterów kołowych. Prędkość maksymalna 70 węzłów (niespełna 130 km/h), ograniczona ze względów konstrukcyjnych do 55 w. Nie było i pewnie nadal nie ma, przynajmniej na Bałtyku, szybszego okrętu. Załoga poduszkowca liczyła 21 osób.

Zapas paliwa 47 ton starczył na pokonanie ok. 300 mil morskich przy stanie morza do 4. Z bazy w rosyjskim Kaliningradzie na poligon w Wicku Morskim jest około 300 km, czyli tak prawie na styk w obie strony. Ale pewnie nie ryzykowano żadnej jazdy na oparach paliwa, co w zasadzie wyjaśnia dlaczego te poduszkowce przybyły z małymi obciążeniami ludzi i sprzętu oraz przy sprzyjających warunkach atmosferycznych na morzu. Poza tym za krótko stały na brzegu, by je dokładniej opatrzyć. Szybko zawróciły na morze, ale efekt propagandowy był piorunujący.

Nasi marynarze także postarali się, by zaimponować obserwatorom. Przeprowadzili na pełnym morzu kilka udanych akcji ratowniczych z wykorzystaniem śmigłowców. Polegały na ratowaniu tonących rozbitków, podejmowaniu lub opuszczaniu na pokładach okrętów pozorantów, którzy mogli potrzebować pomocy albo ją nieść. Tymi akcjami nie powstydziłoby się nawet słynne, amerykańskie Komando Foki – stworzony w 1961 roku rodzaj wojskowych sił specjalnych, którymi się zachwycaliśmy. I pragnęliśmy co najmniej takich samych, a nasz GROM zaistniał dopiero cztery – pięć lat po tych ćwiczeniach. Wyszło nieźle, tylko ze śmigłowcami zrobiło się gorzej niż było.

W cieniu lotniskowca zwanego Kaliningrad
Tamte ćwiczenia sprzed 30 lat miały swój finał na wiecu i paradzie wojskowej, zorganizowanych już na lądzie w sąsiedztwie Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce. W przemówieniach oficjeli było wiele patosu, ochów i achów o braterstwie broni, przyjaźni w ramach Układu Warszawskiego.

Pozdrowienia, uściski, wspólne fotografie, wymiany adresów i drobnych upominków dopełniły reszty. Kto wyczuwał atmosferę końca tego sojuszu wojskowego, musiał być nieprzeciętnym wizjonerem. Ale za parę lat jednak stało się tak, że dotychczasowi przeciwnicy zamienili się pozycjami z naszymi sojusznikami.

Wizyty wspomnianych poduszkowców nie należy się spodziewać. W Kaliningradzie są jeden, może dwa takie na chodzie. Ale oprócz przestarzałych poduszkowców bazuje tam ok. 300 innych jednostek marynarki wojennej oraz dziesiątki tysięcy wojsk lądowych i powietrznych. Rozmieszczone są na terytorium nie większym niż np. województwo małopolskie, zamieszkałym przez ok. 1 mln. ludności, głównie rosyjskiego pochodzenia. To KOR, czyli Kaliningradzki Rejon Obronny, o którym Rosjanie mówią, że to najdalej wysunięty na zachód niezatapialny lotniskowiec Moskwy. Rosjanie też uważają, że w razie wojny będzie obszarem pierwszego ataku lotniczo – rakietowego sił NATO. Cywilom po obu stronach granicy niezbyt przyjemnie egzystować w takiej atmosferze – oględnie mówiąc.

TEKST: Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Oglądaj także: Baltops 2016 - wielki desant na poligonie koło Ustki

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza