Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IV liga: Koniec pewnej epoki. Gryf Słupsk - Pogoń Lębork 2:3 [ZDJĘCIA]

Jarosław Stencel
Jarosław Stencel
Fot. Krzysztof Piotrkowski
28 lat musieli czekać kibice i piłkarze Pogoni Lębork na pierwsze zwycięstwo w Słupsku. Dokonali może tego dzięki dopiero słupszczaninowi w bramce. 40-letni Marcin Petrus, niegdyś zawodnik Gryfa, grający drugi mecz w Pogoni spisywał się świetnie.

Gryf Słupsk - Pogoń Lębork 2:3 (1:1)
Bramki: 0:1 Wiktor Miotk (3), 1:1 Szymon Mytych (29), 1:2 Paweł Piór (49), 1:3 Damian Formela (53), 2:3 Daniel Piechowski (76)

Gryf: Bielańczuk - K.Gołojuch, Tsykalo (79 Majcher), Prusaczyk (57 D.Więckowski), Kozakowski, Gregorek (79 Dąbrowski), Kowtunenko (57 Jendruch), Piechowski, Zieliński, Szymon Mytych (57 Piekarski), Słowiński.

Pogoń: Marcin Petrus - Kochanek, D.Wojda (89 Okrój), Musuła, Kwaśnik (62 Iwański), Piór (77 Pawlik), Janowicz, Raulin, Siłkowski, Miotk (69 Stenka), D.Formela.

Goście objęli prowadzenie bardzo szybko. Dośrodkowanie z prawej strony wykorzystał z bliska nieobstawiony Wiktor Miotk już w 3. minucie. Wcześniej jednak już w 30. sekundzie z lewej strony okazję miał Maciej Gregorek, ale bardzo dobrze interweniował Petrus. W 7. minucie próbował strzału Tomasz Prusaczyk, ale piłka poszybowała obok słupka. W rewanżu Łukasz Kwaśnik również z dystansu strzelił obok słupka, a także z podobnym skutkiem Adrian Raulin. Następnie ładnie zagrali gryfici. Z lewej strony zagrał Gregorek, ale uderzenie z pierwszej piłki Daniela Piechowskiego także nie znalazło drogi do bramki. W 27. minucie Damian Formela z 16 metrów miał dobrą okazję, ale uderzył bardzo słabo nie czyniąc kłopotu Filipowi Bielańczukowi. Jak to często bywa, sytuacja się zemściła. Dwie minuty potem bardzo składna wymiana piłki. Akcję zainicjował Szymon Mytych, podał w pole karne do Fabiana Słowińskiego, który przytomnie wypatrzył ponownie Mytycha, który z wolnego pola z około 14 metrów posłał piłkę lewą nogą do siatki. Pięć minut potem błąd obrony Pogoni. Złe wybicie piłki trafiło do Mytycha, który miał przed sobą pustą bramkę, ale niestety z 40 metrów oddał strzał niecelny. Tuż po przerwie ponownie szczęście uśmiechnęło się do gości. Na strzał z 25 metrów zdecydował się Paweł Piór, piłka trąciła jeszcze jednego ze słupskich obrońców i przelobowała Bielańczuka wpadając tuż pod poprzeczkę. Chwilę potem było już 3:1. Fatalny błąd stoperów słupskich i prostopadłe podanie przejął Damian Formela, który w sytuacji sam na sam nie dał szans słupskiemu bramkarzowi. Tuż po zmianach w składzie Gryfa tuż nad bramką strzelał Maciej Kozakowski. Taka sama próba nie udała się następnie Gregorkowi. W 76. minucie ładna składna akcja gryfitów w tym spotkaniu dała bramkę z kilku metrów Piechowskiemu. Kontaktowa bramka podziałała jeszcze bardziej mobilizująco na gryfitów, którzy nacierali do końca spotkania. W 86. minucie powinno być 3:3. Główkował Piechowski, ale fantastycznie obronił Petrus, następnie dobijał Patryk Dąbrowski, ale piłka odbiła się od jednego z zawodników gości minimalnie mijając słupek. Po kolejnej akcji piłkę z linii bramkowej wybijali obrońcy Pogoni. W 90. minucie na strzał zdecydował się Tomasz Piekarski, ale Petrus nie dał się pokonać.

- Mieliśmy inne plany na dzisiejsze popołudnie. Liczyliśmy na to, że to my zdobędziemy komplet punktów. Niestety Pogoń te punkty zabierze do domu. Staraliśmy się do ostatniej minuty, żeby ten wynik poprawić, żeby chociaż punkt wywalczyć. Mimo to, że mieliśmy w końcówce meczu dużą przewagę, niestety nie udało się znaleźć drogi do bramki. Mieliśmy kilka doskonałych sytuacji, niestety zabrakło szczęścia. Jeśli można mówić o szczęściu w piłce nożnej, to w tym meczu naprawdę go nie mieliśmy, bo przy straconej bramce rykoszet, a przy naszych strzałach gdzieś ta piłka odbijała się i nie znalazła drogi do bramki. Za mało akcji ofensywnych przeprowadzaliśmy skrzydłami, a takie na pewno mamy założenia. Zabrakło tego jednak, nie dlatego, że nie chcieliśmy, ale zespół Pogoni był dobrze przygotowany do tego i odcinał nas od bocznych sektorów. Były pojedynki praktycznie jeden na dwóch za każdym razem. W tych momentach zdecydowanie bardziej powinniśmy dośrodkowywać i oddawać strzałów. Wszyscy jednak chcieli skonstruować coś bardzo dobrego i sytuacje stwarzaliśmy. Zabrakło troszkę szczęścia, może konsekwencji i niestety przegraliśmy - powiedział Grzegorz Bednarczyk, trener Gryfa Słupsk.

- Trochę nerwowej atmosfery pod koniec. Gryf niesamowicie dążył do zdobycia wyrównującej bramki. Udało się zmniejszyć tylko tą naszą przewagę. Wielkie słowa uznania dla Marcina Petrusa, który w końcówce wybronił strzał Daniela Piechowskiego. Tylko on wie, jak zdołał to złapać, sparować, że nie było tej bramki na 3:3. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, cały zespół i kibice w Lęborku. Jest to pierwsza wygrana Pogoni w Słupsku odkąd kluby istnieją. Myśmy przyjeżdżali tutaj dosyć często w ostatnim okresie. Byliśmy tutaj w czerwcu, było 2:2, mecz też dosyć nerwowy, ale i wynik w miarę sprawiedliwy. Dzisiaj to szczęście było w końcu po naszej stronie. Nie można powiedzieć, że byliśmy zespołem lepszym od Gryfa. Dużo walki było w pierwszej połowie. W drugiej szczęście dopisało przy rykoszecie. Zrobiło się 2:1 i później piłka w zasadzie wybijana na Damiana Formelę przez Wojciecha Musułę. Wyszedł sam na sam, trafił. Do końca bałem się, że może trafić w bramkarza, ale trafił i zrobiło się 3:1 dla nas. Gryf znalazł się wtedy już w trudnej sytuacji. Do końca walka i emocje były. Dla kibiców mecz ciekawy jak na IV ligę. Przede wszystkim dużo walki i ambicji. Najlepszym dowodem jest to, że kibice gospodarzy nie mieli pretensji do Gryfa, że takim wynikiem się to skończyło i dziękowali za walkę. Jest to sympatyczne, bo o to chodzi w piłce nożnej. Tym razem po raz pierwszy nam się udało. Niedługo pewnie, czas tak szybko leci, będzie okazja do rewanżu i zawsze wynik może być w każdą stronę. Nie ukrywam, że tak to sobie przygotowałem, by odciąć szybkie boki Gryfa. Do przerwy troszeczkę to nie wychodziło. Od momentu straty bramki Gryf opanował troszeczkę granie i staraliśmy się atakować skrzydłami. Oskar Zieliński był tutaj niebezpieczny z lewej strony. Obawiałem się też o te skrzydła, bo zagraliśmy bez dwóch podstawowych zawodników. Obowiązki służbowe zatrzymały Kozerkiewicza, no i Atanackovicia, który na lekki uraz narzekał. Czasami jest tak, że może mniej jakości, a więcej walki daje na poziomie IV ligi ten sukces. Założenie było takie, by odciąć szybkich zawodników Gryfa. To się po części udało, ale jednak te dwie bramki straciliśmy nie ma co ukrywać po bardzo ładnych akcjach Gryfa. To nie był przypadek, tak jak choćby u nas przy bramce na 2:1. Żeby jednak przypadek mógł być, to trzeba się starać kopnąć piłkę w stronę bramki. Tak zrobił Piór, piłka poszła po nodze i wpadła za kołnierz bramkarzowi. Takie bramki już nie raz widziałem i nie będę żałował, że to się tak stało. Nie będę współczuł też Gryfowi, bo on sobie poradzi. Ma bardzo dobry zespół, wrócił trener Grzegorz Bednarczyk. Myślę, że Gryf będzie znaczącym zespołem w tej lidze. My mamy też swoje plany, żeby sobie grać. Głównym celem jest górna połówka tabeli, ale to jest dopiero początek. Po falstarcie z Władysławowem już będąc na Gedanii zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Prowadziliśmy 1:0, mieliśmy sytuację sam na sam na 2:0. Różnie to się mogło potoczyć, ale ulegliśmy Gedanii. Później Gryf Wejherowo z 0:2 na 4:2 no i tutaj bardzo ciężki mecz w Słupsku. Mam dużo satysfakcji i gratuluję chłopakom, dziękuję im za walkę i życzę takiego podejścia w następnych meczach, a będziemy mogli ze spokojem patrzeć w przyszłość - mówił Waldemar Walkusz, trener Pogoni Lębork.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza