Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jack Ingram żąda od Energi Czarnych Słupsk kilkunastu tysięcy dolarów (szczegóły)

Rafał Szymański
Jack Ingram domaga się pieniędzy od Energi Czarnych Słupsk.
Jack Ingram domaga się pieniędzy od Energi Czarnych Słupsk. Fot. Łukasz Capar
Czy sprawa rozwiązania kontraktu Jacka Ingrama, zawodnika Energi Czarnych Słupsk z ubiegłego sezonu, na pewno została zakończona polubownie dla obu stron?

W ubiegłym roku słupski zespół postanowił w grudniu dokonać roszad w składzie. Jednym z przedwcześnie zwolnionych graczy był amerykański center Jack Ingram. Z zawodnikiem rozwiązano umowę za porozumieniem stron. Gracz zgodził się na to, ba, zagrał nawet już w meczu, w którym nie musiał tego robić, z Basketem Kwidzyn. W związku z przedwczesnym rozwiązaniem kontraktu obiecano mu wypłacić określoną kwotę. Według zawodnika, nic takiego nie nastąpiło.

Kancelaria Adwokacka Magdaleny Kramer z Warszawy, reprezentująca Jacka Ingrama, wysłała pismo do Polskiej Ligi Koszykówki z prośbą o wyjaśnienie dotyczące roszczeń Ingrama.

- Potwierdzam, że reprezentuję Jacka Ingrama w Polsce i skierowałam sprawę do PLK - mówi "Głosowi" Magdalena Kramer.

- Powiedziano mi, że na razie jej nie rozpatrywano, ale ma to nastąpić w najbliższym czasie - dodaje. - Sprawa wygląda następująco - mówił wczoraj "Głosowi Pomorza" - Jack Ingram. - Grałem wszystkie spotkania w listopadzie 2008 roku. Pieniądze za ten miesiąc miałem otrzymać do 10 grudnia 2008 roku. Nie nastąpiło to, a dwa tygodnie potem rozwiązano ze mną, za obopólną zgodą, kontrakt.

Za to miałem otrzymać 12 tysięcy dolarów. Do dzisiaj mi tego nie wypłacono. PLK ma wysłuchać mojej sprawy. Poza tym jest jeszcze sprawa odszkodowania za niewypłaconą sumę w wysokości około 4500 dolarów. Do dzisiaj nic nie wpłynęło na moje konto.

Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych, twierdzi coś innego.

- Wtedy rzeczywiście mieliśmy kłopoty związane z płynnością finansową. Był kryzys. Ale potem
podpisaliśmy ugodę z agentem zawodnika i rozliczyliśmy się z nim - komentuje. - Wszystkie pieniądze z tytułu kontraktu były wpłacane zawsze na moje konto. Gdyby tak było i menedżer dostał pieniądze, to mój prawnik wiedziałby o tym, że wyszły one z klubu - mówi Ingram.

- Posiedzenie rady nadzorczej PLK jest w najbliższy czwartek, ale nie wiem, czy ta sprawa będzie na nim rozpatrywana. Możliwe, że czymś takim powinien zająć się zarząd PLK - mówi Zbigniew Polatowski, prezes Anwilu Włocławek, zasiadający w radzie nadzorczej PLK.

Tymczasem do 15 lipca tego roku kluby mogły dostawać licencję na grę w sezonie 2009/2010. Tylko wtedy, jeśli nie miały długów z ubiegłych miesięcy. Czy więc Energa Czarni poświadczyła nieprawdę? Skoro miała dług wobec amerykańskiego centra.

- Mieliśmy podpisaną ugodę z agentem zawodnika w tej sprawie, tak więc wszystko było w porządku - twierdzi Twardowski.

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że obecnie nadzorcą nad zarządem PLK, czyli Januszem Wierzbowskim, jest właśnie prezes Energi Czarnych. On także, zasiadając w radzie nadzorczej, weryfikował inne kluby z PLK 15 lipca. Według twierdzeń Ingrama robił to wtedy, gdy sam nie miał czystego konta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza