W tym tygodniu przed słupskim Sądem Okręgowym stanęło 15 oskarżonych handlarzy narkotyków. Dilowali raptem dwa miesiące. Jednak w Słupsku, Dębnicy Kaszubskiej, Lęborku i Gdańsku zdążyli wprowadzić do obrotu znaczne ilości marihuany, amfetaminy i tabletek ekstasy. Żaden z nich nie jest oskarżony o założenie i kierowanie grupą.
- Coraz częściej zdarza się, że powstające grupy są oparte na wspólnocie interesów, a nie - jak w starych gangach - na ścisłym przywództwie - mówi oskarżający w sprawie Krzysztof Młynarczyk ze słupskiej Prokuratury Rejonowej.
Bo w ciągu dekady zmieniło się oblicze gangsterki. Likwidacja Pruszkowa - tego z bossem, zarządem i żołnierzami - spowodowała rozdrobnienie grup. Gangi są mniejsze, słabsze i krócej działają. Mniej strzelają. Za to popełniają więcej przestępstw gospodarczych. Jest ich coraz mniej, ale wciąż dorastają i organizują się, wykorzystując lukę po starych.
- Z doświadczeń prokuratorów zajmujących się tymi sprawami wynika, że dominują zorganizowane grupy przestępcze handlujące narkotykami i ta działalność pochłonęła inne, bo jest bardzo dochodowa.
Rozwija się z roku na rok, a sprzyjają temu otwarte granice Unii Europejskiej - mówi Beata Szafrańska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Struktura takich grup jest bardzo rozbudowana.
Współpracują dystrybutorzy z dużych miast z z tymi z mniejszych. My mamy do czynienia z relacjami Gdańsk-Słupsk i Szczecin-Słupsk. Podział ról jest prosty - główni dostawcy z aglomeracji kontaktują się z mniejszymi, ci towar przekazują tak zwanym magazynierom, a ci z kolei mniejszym hurtownikom. Gradacja wynika z wielkości zamówień, a za tym idzie zarobek.
Według śledczych, ludzie zaangażowani w proceder nie mają ze sobą kontaktu. - Kto inny zamawia towar, kto inny przyjeżdża po niego, kto inny płaci - twierdzi prokurator Szafrańska. - Wszystko odbywa się w ogromnej konspiracji. Nie ma przywódcy, a handlarze wchodzą w różne układy w bardzo rozbudowanej sieci.
Parę lat wcześniej dominowały grupy zajmujące się haraczami, pseudoochroną lokali i okupami. Handel narkotykami był dodatkową działalnością. Teraz jedna dostawa to nawet dziesięć kilogramów narkotyku - dodaje Szafrańska. - Kiedyś przywódca miał do dyspozycji swoich goryli.
Było więcej przemocy, bo gangsterzy bezpośrednio kontaktowali się z pokrzywdzonymi właścicielami lokali. Przy narkotykach jest jej mniej. Tu rządzi pieniądz. Oczywiście nieprzelewany na oficjalne konta bankowe.
- Kiedy wpadną, naiwnie twierdzą, że towar przywieźli z Holandii, bo tam można kupić. Jeśli pękną, to wskazują nieprawdziwe osoby albo kolegów. Nigdy nikogo wyżej, bo się boją. Często dobrowolnie poddają się karze, żeby mieć święty spokój i żeby nic się nie wydało - mówi jeden ze śledczych.
Nowoczesne gangi żyją krótko, bo policja ma coraz większe możliwości. Przede wszystkim podsłuchuje rozmowy telefoniczne handlarzy. Nagrania są dowodami w sprawach razem z opinią biegłego od narkoslangu.
Co dzisiaj robią starzy, którzy rozwijali na Wybrzeżu biznes pod skrzydłami Pruszkowa, werbując w swoje szeregi nawet policjantów?
To Waldemar M., który sprowadził mafię do Słupska. Krzysztof Ł. z nieprawomocnym jeszcze wyrokiem za gang - zażarty wróg Roberta P. Inny Robert P., ps. Chińczyk i Krzysztof M, ps. Cygi. I weteran Kazimierz S., skazany na 9 lat więzienia przywódca zbrojnego gangu, któremu teraz komornik dobrał się do skóry. Większość z nich wpadła, bo CBŚ miał przeciwko nim świadków koronnych i tzw. małych świadków koronnych. Byli gangsterzy zaczęli sypać w zamian za wolność lub złagodzenie kary.
- Ci, którzy wychodzą, próbują się wpasować w rynek. Najczęściej zmieniają branżę - słyszymy od osoby pragnącej zachować anonimowość.
Maciej W. chciał odnawiać dawne struktury gangu. Skończył w areszcie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?