Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zrobić porządny biznes. Rozmowa z Janem Czechowiczem

Krzysztof Nałęcz
Jan Czechowicz podczas niedawnej gali „Nasze Dobre z Pomorza”, która odbyła się w gmachu nowej Filharmonii w Szczecinie.
Jan Czechowicz podczas niedawnej gali „Nasze Dobre z Pomorza”, która odbyła się w gmachu nowej Filharmonii w Szczecinie.
Rozmowa z Janem Czechowiczem, właścicielem firmy Plasmet z Widzinia.

Przyszedłem do pana ponarzekać na stan przedsiębiorczości w Słupsku i regionie. Mam wrażenie, że podupada.

Dziękuję mam się dobrze. Zatrudniamy ponad 130 osób. Jestem laureatem waszego konkursu „Nasze Dobre”, zresztą bardzo udanego.

Pytam szerzej. Można docenić Inkubator Przedsiębiorczości. Kilka firm rozwija się w strefie ekonomicznej. Jest Jerzy Malek. Ale dynamizmu w tym nie widać za wiele. Albo inaczej - zbyt mało, aby nadrabiać stracony dystans do dobrze rozwijających się regionów.

Może tego nie widać, bo szwankuje promocja biznesu, która jest bardzo istotna. Stąd plus za takie akcje jak „Nasze Dobre”, bo sprzyjają tej promocji. Byłem zdziwiony udziałem w waszym konkursie aż 70 firm. Ta promocja to jedno z głównych wyzwań dla Słupskiej Izby Przemysłowo-- Handlowej (Jan Czechowicz jest prezesem SIPH - dop. KN)

Do której to izby nie należy kilku znaczących przedsiębiorców.

Wrócą. To problem wynikający z przeszłości, nad którym nie ma sensu dłużej teraz dywagować. Staramy się od kilku lat wyprowadzać izbę na nowe tory. Są młodzi ludzie w zarządzie, planujemy ożywienie, m.in. przez przywrócenie gospodarczej nagrody Srebrnego Niedźwiedzia. Izba powinna stać się miejscem wymiany doświadczeń, a przede wszystkim wspomnianej promocji, która przekłada się na kontakty handlowe, a te na kontrakty.

Promocję Słupsk ma ostatnio wręcz wyjątkową za sprawą obecnego prezydenta. Na ile miasto może bezpośrednio wpływać na rozwój gospodarczy? Zdania są podzielone.

Chcemy do tego włączyć miasto, ale z panem prezydentem niełatwo się spotkać. Jeśli chodzi o inwestorów, to wpływ władz jest bardzo duży. Współpracuję z Volkswagenem i jeszcze w latach 90. szef oddziału tej wielkiej firmy na Polskę, zasiadający w zarządzie centrali w Niemczech, poważnie myślał o inwestycji w Słupsku. Nie za bardzo miał tu jednak, jak twierdził, z kim rozmawiać. Za to w Polkowicach, gdzie ostatecznie wybudował dużą fabrykę, przyjmowano go nieomal jak króla. Burmistrz tego miasta przydzielił mu nawet specjalną osobę do pomocy i ułatwiania wszystkiego, co się ułatwić się da.

Na razie prezydent Słupska zafundował skok podatków lokalnych, czym dociśnie też biznes. W jednym stopniu duże centra handlowe i zakłady, jak i małe oraz średnie przedsiębiorstwa.

I to nie jest dobry ruch. Optymalizacja kosztów odbije się na kondycji firmy, potem na konsumentach, a na końcu wróci do władz w innej formie jako problem.

To co lokalne władze mogą dobrego zrobić?

Biznes zewnętrzny potrzebuje trzech rzeczy: dobrego skomunikowania, dostępności fachowej kadry i możliwości spędzania wolnego czasu, czyli miejsc rozrywki. Te trzy rzeczy były w przypadku Słupska wbrew pozorom jeszcze do niedawna całkiem niezłe. Ostatnio jest gorzej, ale i są nadzieje na poprawę. Choćby trasa S6, nawet jeśli można mieć do tej inwestycji pewne zastrzeżenia.

Najbardziej interesuje mnie rynek pracy. Szkolnictwo zawodowe podupadło, zresztą jak w całej Polsce. Próby reanimacji wyglądają na sensowne, ale nieskoordynowane działania. Choćby tworzenie klas specjalistycznych pod konkretnych przedsiębiorców. Jest elastyczność pod „klienta”, ale bez programowej wizji przyszłości.

Sam mam taką klasę patronacką, która szkoli specjalistów obróbki metalu. W branży są coraz nowocześniejsze technologie. Bez tego nie miałbym dopływu nowej kadry. A to rzeczywiście sprawa niełatwa i kluczowa.

Przed laty zlikwidowano szkołę obuwniczą z zapleczem i fachowcami od zawodu. Dziś reanimuje się pojedyncze klasy, ale i kreuje dziwne kierunki - klasy policyjne, wojskowe, po których ci uczniowie nie będą ani wojskowymi, ani policjantami.

I to jest rola miasta. Przygotowanie ze szkołami zawodowymi takiego programu edukacji, aby przedsiębiorcy nie musieli się martwić o dopływ fachowych pracowników. Pani wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka jest specjalistką od oświaty. Może coś w tym kierunku zrobi. Zgadzam się, że w edukacji działano zgodnie z modami i trendami, a mniej z rozsądkiem i potrzebami rynku. Choćby rozdęte i reklamowane kierunki określane jako bezpieczeństwo narodowe. Komu to było potrzebne? Potrzeba za to młodych ludzi z wiedzą techniczną i znajomością nowych technologii.

Czy rynek jest w stanie dać godziwą pracę młodym ludziom, aby przynajmniej rozważyli pozostanie w mieście. 90 proc. uczniów chce wyjechać jak najszybciej ze Słupska. Za granicę lub do większych miast. Za 3 lub 4 tysiące pensji może zostaną. Za mniej nie. Nie oszukujmy się, choć zdaję sobie sprawę, że wymienione kwoty zirytują wielu obecnie pracujących w Słupsku za dużo niższe wynagrodzenie.

Jest trochę firm, które dają sensowne możliwości zarobkowania i - co równie ważne -rozwoju zawodowego. Przynajmniej w mojej firmie jest docenienie i możliwości rozwoju zawodowego.

No to wprost. Podnosi pan pensje pracownikom?

Co rok. Co najmniej o wskaźnik inflacji. A nawet jak mieliśmy deflację, to te 3 proc. pensję podniosłem. U podstaw zdrowego przedsiębiorstwa leżą trzy kryteria: ludzie, organizacja i konkurencyjna cena produktu lub usługi. Ten ostatni czynnik jest bardzo ważny. Ale nie wiem czy ludzie - kadra, fachowcy, zadowoleni pracownicy nie jest tym, bez czego sukces nie byłby możliwy. Nawet przy najbardziej konkurencyjnych cenach.

I tu dochodzimy do sytuacji, w której na tę wspomnianą konkurencyjną cenę wpływają niskie koszty pracy - osławiona tania siła robocza, której zaczyna brakować.

I to powinno się kompensować innowacyjnością. Jest bardzo dużo pieniędzy do wykorzystania. Pewna świetna firma napisała nam siedem projektów, z których każdy dostał różne formy dofinansowania z Unii Europejskiej. Zakupiliśmy za to nowoczesne maszyny i urządzenia.

Przedsiębiorcy narzekają, że bezrobocia de facto nie ma. Praca często czeka, nikt się nie zgłasza. Zwłaszcza fachowcy. Z drugiej strony u piekarza nikt już nie będzie pracował jako pomocnik nawet za 2000, bo w soboty trzeba zasuwać ponad 12 godzin. To samo dotyczy stolarzy czy pracowników budowlanych. Problemem są też kiepskie umowy o pracę, rozliczenia pod stołem i chyba najgorsze, z punktu widzenia pracobiorcy, spóźnione wypłaty pensji.

O pracownika trzeba dbać nie tylko poprzez solidne wynagrodzenie, ale inne formy docenienia. U mnie finansujemy nawet działalność koła wędkarskiego. Kiedy przyszedł kryzys i trzeba było dokonać zwolnień, część pracowników wzięła urlopy bezpłatne i wyjechała do pracy za granicę. Wszyscy wrócili do firmy.

Ale zgoda. Płace to rzecz święta. Kiedy zaczynałem i miałem tylko kilku pracowników, i zabrakło mi na wypłaty, pożyczyłem pieniądze u znajomego, a pensje były czas. Problemy z wypłacalnością firm nie zawsze, a może nawet najrzadziej, wynikają z realnych problemów przedsiębiorstwa. Raczej z ochoty na szybkie dorobienie się: tu i teraz, najlepiej bardzo szybko. To prawdziwa plaga. W biznesie nie ma nic od razu, bez inwestycji, cierpliwości i ciężkiej pracy. Obserwowałem przed paru laty sytuację, w której syn przejmował nieźle funkcjonujące i rozwijające się przedsiębiorstwo po zmarłym ojcu. Zaczął od kupna drogiego samochodu, pięknej teczki i długiego czarnego płaszcza. Pamiętam go (ten płaszcz) do dziś. Firma funkcjonuje, ale straciła dynamizm.

Mam wrażenie, że spadek aktywności gospodarczej wynika też z tego, że bardzo poprawiła się sytuacja płacowa w administracji. Także w oświacie. Dystans płacowy między sektorami prywatnym a tzw. państwowym, mocno się zmniejszył. Pytanie jak długo państwo to wytrzyma?

Możliwe, że tak jest. Ale moim zdaniem przedsiębiorczość hamuje bardziej fiskalizm państwa i biurokracja. A najbardziej monstrualne i niejasne przepisy. Nie wiem, czy nie wolałbym zapłacić nawet wyższych podatków w zamian za uproszczenia w przepisach, w ramach których funkcjonują przedsiębiorcy. Na wyższy podatek zaoszczędziłbym na prawnikach i doradcach. Przepisy są bardzo niejasne. Podlegają interpretacjom. A to szkodliwe jest też dla państwa, które z tego powodu oszukiwane jest na VAT i innych podatkach. Jaśniejsze przepisy a wszystkim będzie lepiej.

Załóżmy, że pieniędzy na biurokrację i ewidentne przerosty zatrudnienia w sektorze publicznym zabraknie. Można założyć, że w administracji czy oświacie pracują ludzie zaradni. Może to oni powinni być nową falą na rynku pracy, gdyby nadeszły fale cięć i zwolnień. Iść w przedsiębiorczość, albo zawodowe „przebranżowenie”. Czy nauczyciel miałby co u pana szukać?

Ależ zatrudniliśmy jakiś czas temu nauczycielkę. Pracuje w logistyce. Potrzebowaliśmy osobę z dobrą znajomością języka niemieckiego. Jest u nas i radzi sobie. Zainwestowaliśmy w nią. Zarabia na pewno lepiej niż w oświacie. Ludzie mają dużą zdolność dostosowawczą, jeśli im stworzyć warunki. A od tego m.in. jest porządny biznes.

Jan Czechowicz

Zaczynał pracę w słupskich zakładach naprawy autubusów Kapena, gdzie był m.in. kierownikiem zaopatrzenia. Jednak już w latach siedemdziesiątych zajął się własnym biznesem i od razu rozpoczął od branży metalowej.

Obecnie jest właścicielem firmy Plasmet SJ i jednoczesnie prezesem Słupskiej Izby Przemysłowo Handlowej, która skupia przedstawicieli najważniejszych firm i instytucji gospodarczych w regionie słupskim.

Plasmet z Widzina

Jan Czechowicz założył firmę Plasmet w 1977 roku. Mieści się ona obecnie w podsłupskim Widzinie. Zatrudnia ponad 130 osób. Specjalizuje się w wyrobach metalowych dla przemysłu motoryzacyjnego. Produkuje też tłoczniki i narzędzia kontrolne dla motoryzacji. Plasmet współpracuje m.in. z takimi firmamy jak Volkswagen, ŠKODA Auto, SCANIA i SITECH.

Sprzedaż roczna produktów Plasmetu to kwota ok. 10 mln euro. Dzięki środkom z programów unijnych firma zakupiła urządzenia i maszyny za około 5 mln euro.

Plastmet jest tegorocznym laureatem plebiscytu „Głosu”, Nasze Dobre z Pomorza, w którym wyróżniamy produkty i usługi wiodących firm w regionie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza