Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak żyją siostry Klaryski w zamkniętym klasztorze w Słupsku? "Jesteśmy zwykłymi ludźmi"

Tomasz Szewc
Jak żyją siostry Klaryski w zamkniętym klasztorze w Słupsku? "Jesteśmy zwykłymi ludźmi"
Jak żyją siostry Klaryski w zamkniętym klasztorze w Słupsku? "Jesteśmy zwykłymi ludźmi" Łukasz Capar
Otwiera się furta. Furta klasztoru Klarysek od Wieczystej Adoracji przy ul. Henryka Pobożnego 7 w Słupsku. Uśmiech siostry Krystyny w drzwiach i zaproszenie do rozmównicy wyłożonej boazerią. Ciepły półmrok, dwa rzędy stołów zastawionych jedzeniem dla gości. Dziś święto Matki Boskiej Anielskiej. Uchylają się wieka jednego z trzech zakratowanych okien, w którym pojawia się siostra Koleta (wszystkie zakonnice mają na pierwsze imię Maria, używam tylko drugiego imienia - przyp. red.). Słychać łagodne: - Szczęść Boże.

Na twarzy siostry widnieje pogodny, bijący z wnętrza uśmiech. Rozmawiamy o historii zgromadzenia sióstr klarysek i powstaniu domu zakonnego w Słupsku.

Takie były początki

Zakon Franciszkanek Najświętszego Sakramentu - tak pierwotnie brzmiała nazwa dzisiejszego zgromadzenia. Powstał w połowie XIX w. we Francji, w czasie, kiedy Kościół katolicki po rewolucji francuskiej przeżywał okres odrodzenia, które koncentrowało się wokół kultu Eucharystii i pobożności maryjnej. Nasi założyciele to Jan Chrzciciel Heurlaut - ojciec Bonawentura, i Wiktoria Józefina Bouillevaux - matka Maria od św. Klary. Jan Chrzciciel Heurlaut, będąc proboszczem w parafii Maizieres, z pomocą W. J. Bouillevaux, która pragnęła poświęcić swoje życie Bogu, utworzył żeńską wspólnotę zakonną, nazwaną Siostrami Niepokalanego Poczęcia. Zachęcał do częstej, a nawet codziennej komunii świętej, co wówczas nie było powszechną praktyką. Do szczególnego uwielbienia Eucharystii przyczyniło się pewne wydarzenie. Ojciec Bonawentura, jadąc zimową porą wieczorem do chorego, wypadł z bryczki i zgubił Hostię. Zmartwiony ukląkł w śniegu i w gorącej modlitwie wzywał Bożej pomocy. Złożył ślub, że jeśli odszuka Najświętszy Sakrament, w duchu wdzięczności odda się Jego służbie i szerzyć będzie Jego cześć. Hostię odnalazł. Odtąd Eucharystia stała się wyłącznym celem jego życia. Ten kult przejęły również siostry. 15 grudnia 1854 r. przyjęły franciszkańskie habity i nowe imiona. Józefina stała się odtąd s. Marią od św. Klary. W związku ze zmianą charyzmatu siostry przyjęły też nową nazwę - Franciszkanki Najświętszego Sakramentu i w 1856 r. przeniosły się do klasztoru w Troyes, gdzie rozpoczęto nieustającą adorację Jezusa wystawionego uroczyście w monstrancji.

Polska i Słupsk

Fundatorką Zakonu Klarysek od Wieczystej Adoracji jest Służebnica Boża Matka Maria od Krzyża. 23 kwietnia 1871 r. podpisano w Troyes pakt unii między klasztorem macierzystym a powstającym na ziemiach polskich, najpierw w Granowie w Wielkim Księstwie Poznańskim, potem w Gnieźnie (do 1877 r.) i najdłużej we Lwowie (do 1948 r.). Założycielka kierowała się słowami Ojca Świętego Piusa IX, że „Polska będzie zbawiona przez cześć Najświętszego Sakramentu“.

Obecnie istnieją 34 autonomiczne domy klarysek na całym świecie (Francja, Niemcy, Austria, USA, Indie, Bangladesz, Kazachstan), w tym osiem domów w Polsce: w Bydgoszczy, Elblągu, Kętach, Kłodzku, Pniewach, Słupsku i Ząbkowicach Śląskich.

W 1945 r. siostry z Kęt zdecydowały się założyć nową fundację jako wotum dziękczynne za ocalenie i nienaruszenie klauzury (łac. clausus zamknięty - zamknięta część domu zakonnego lub klasztoru. Nie mają do niej wstępu osoby z zewnątrz, zwłaszcza płci odmiennej) w czasie okupacji, szczególnie że do zgromadzenia należała Żydówka. Pierwotnie Matka Maria Joanna Zacharska planowała otworzyć nowy klasztor w Szczecinie. Pobłogosławiła dwie siostry, które poszły na dworzec. Jedna z pań, stojąca bliżej kasy biletowej, zaoferowała pomoc. Okazało się, że bilety kupiła, ale do Słupska.

Siostry potraktowały to wydarzenie jako działanie Opatrzności. Kiedy cztery zakonnice w 1946 r. przybyły do miasta nad Słupią, ciężko pracowały, aby przygotować klasztor do użyteczności. Usuwały gruz, nosiły kamienie pod fundament nowych budynków. Uwieńczeniem ofiar i wyrzeczeń słupskiej wspólnoty było poświęcenie nowego Tronu Eucharystycznego i wystawienie Najświętszego Sakramentu 8 grudnia 1951 r. W trakcie adaptacji na nowej ziemi dowiedziały się także, że w czasie wojny z okien ich domu strzelano do Hostii w czasie procesji Bożego Ciała. Wszystko stało się wtedy dla nich jasne.

O tym, z jakimi problemami borykają się siostry Klaryski, i jak wygląda ich codzienne życie, przeczytasz na kolejnej stronie.

Eucharystia zbawia

Klaryski bowiem czczą w sposób szczególny Eucharystię w duchu dziękczynienia i uwielbienia. Zawierzają Jezusowi swoje życie i adorują Najświętszy Sakrament dniem i nocą. Kontemplacja i rozmowa z Bogiem jest dla nich najbardziej skutecznym środkiem do uświęcenia siebie i zbawienia ojczyzny i świata. Dlatego modlą się dużo - sześć, siedem godzin w ciągu dnia. W nocy jedna z nich jest obecna przy Hostii przez dwie godziny.

Siostra Koleta podkreśla, że szczególną intencją modlitw jest dobro Słupska i jego mieszkańców.

- Czujemy się odpowiedzialne za nasze miasto. Chociaż pochodzimy z różnych miejsc w Polsce, to związane jesteśmy z tym miastem. Codziennie otrzymujemy około dwudziestu próśb o modlitwę. Z całą gorliwością prosimy Boga o łaskę dla ludzi. Udzielamy także konkretnego wsparcia osobom biednym i potrzebującym. Wszystkich przyjmujemy, nikt od furty nie odchodzi głodny.

Codzienność też nas dotyczy

Siostry żyją z darów ofiarowanych przez dobrych ludzi o wielkim sercu. Otrzymują najczęściej żywność. Uprawiają same dość duży ogród, który otacza mur. Czasami ktoś przerzuci kamień, który stłucze szyby szklarni. Sprzedają obrazy namalowane przez utalentowane siostry Goretti i Pię oraz obrusy, ornamenty szyte i haftowane przez siostrę Koletę.

Borykają się z wieloma problemami szarego dnia jak inni ludzie. Przecieka im dach, osuwa się skarpa, muszą zapłacić rachunki. Chorują. Chorymi zajmują się infirmerki (pielęgniarki), czyli siostry Edyta (absolwentka dawnego Liceum Medycznego w Słupsku) i Koleta. Oczywiście w cięższej chorobie leczą się w szpitalu.

A jak wyglądają codzienne relacje pomiędzy siostrami?

Jesteśmy rodziną

- Jest nas dwadzieścia pięć. W różnym wieku, najstarsza ma 87 lat, najmłodsza 24 lata - mówi siostra Koleta. - Ludzie zastanawiają się, jak spędzamy ze sobą czas. Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy mają swoje osobowości, charaktery i temperamenty. Normalne jest, że wymieniamy swoje myśli i poglądy, czasami wyraziście (uśmiech), ale traktujemy to jako formę naszego oddania Chrystusowi ukrytemu w Eucharystii. Wciąż szukamy Boga. I nasza wspólnota, także ta istniejąca w zwykłej pracy, gotowaniu, sprzątaniu, jest przedłużeniem modlitewnej adoracji. Jesteśmy tu z wolnej woli i czujemy się wolne. Klucz do klauzury wisi wewnątrz naszego budynku mieszkalnego. Każda może wyjść. My po prostu oddajemy siebie Bogu, rezygnujemy z tego, co ludzie na zewnątrz nazywają ambicjami, zainteresowaniami, karierą. Zachowujemy śluby zakonne. Jasne, nie jest to dla nas łatwe. To jedno z większych wyzwań. Zapomnieć o sobie, ale jednocześnie nic nie stracić ze swojej indywidualności i słuchać Jezusa oraz przestrzegać zasad reguły zakonnej. Jesteśmy rodziną, uzupełniamy się i traktujemy siebie wzajemnie jak dar od Boga.

Prosta radość życiapośród obowiązków

W tym momencie podchodzi do nas siostra Alberta i pyta, o czym rozmawiamy. - O poważnych sprawach - odpowiadam, a siostra Koleta z uśmiechem dodaje: - A pamięta siostra, jak przebrała się za Mikołaja w Boże Narodzenie?

- Jaaa? Aaa, faktycznie. Byłam Mikołajem, to nie będę przeszkadzać.

Odchodzi.

- Siostra Alberta jest szybka w układaniu puzzli, pełni także funkcję zakrystianki - kontynuuje siostra Koleta. - My mamy czas na rekreację, który spędzamy w różnorodny sposób (godzinę dziennie): gramy w gry planszowe, rozmawiamy, czasami śpiewamy. Siostra Patrycja uwielbia jeździć po ogrodzie rowerem. Trzeba uważać, bo szaleje na nim niesamowicie. Przeszkadza siostrom grającym w badmintona. Bywa wtedy gwarno, chociaż na co dzień staramy się zachowywać milczenie. No ale w święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc jesteśmy zwolnione z zachowywania milczenia, wtedy rozmawiamy dużo i to jest dla nas forma świętowania. W imieniny matki przełożonej lub którejś z sióstr pieczemy dla niej specjalne ciasto i dajemy bukiet kwiatów.

- A oglądacie siostry telewizję? - Czasami, za pozwoleniem matki przełożonej. Teraz oglądałyśmy relacje z Światowych Dni Młodzieży, słuchałyśmy homilii papieża Franciszka, to było dla nas ogromne przeżycie. Czytamy katolicką prasę. Musimy się przyznać, że oglądałyśmy mecze z mistrzostw Europy w piłce nożnej, kiedy grali nasi. Teraz nie pamiętam, z kim grała nasza reprezentacja, ale głośno się modliłyśmy, żeby wygrali. My kibicujemy Polsce, bo bardzo kochamy swoją ojczyznę. Rozwijamy także swoje zainteresowania. Siostry Weronika i Gaudia grają na organach na mszy.

Siostra Weronika Ślusarska skomponowała muzykę do utworów poetyckich napisanych przez nasze siostry: Izabelę Zieniewicz, Lidię Mahler, Tacjanę Skowrońską i Teresę Pechman. Wydała płytę, na której śpiewa i gra na gitarze, a towarzyszą jej muzycy słupskiej filharmonii. 21 sierpnia, w niedzielę, o godzinie 19.30 w kościele św. Ottona w Słupsku zapraszamy na koncert.

Inne życie i takie zwykłe

- Tak w skrócie wygląda nasze życie i modlitwa. Bardzo się staramy, aby nasze zgromadzenie było światłem, które wskazuje drogę. Chcemy być przykładem, że można żyć ubogo i być szczęśliwym. Klauzura jest w nas, a nie w kratach.

Od siostry Krystyny dostaję jeszcze kanapki do pracy i jabłko z ogrodu. Furta się zamyka.

Zobacz także: Relikwie św. ojca Pio przyjechały do Słupska (wideo)

Czytaj także:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza