Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie auto kupić: używane, czy nowe

Marcin Barnowski
Tysiące ofert sprzedaży aut można znaleźć w internecie.
Tysiące ofert sprzedaży aut można znaleźć w internecie. Fot. Newspress
Każdego roku przed tym dylematem stają tysiące Polaków: czy nowy wóz, który zamierzają kupić, ma być rzeczywiście nowy, czy też może być używany. Oba warianty mają plusy i minusy.

Rzecz jasna, więcej plusów jest po stronie nowego auta, prosto z fabryki. Mamy gwarancję, że wóz jest w idealnym stanie technicznym. Jeśli tak nie jest wskutek jakiejś wady fabrycznej, możemy go wymienić. Na pewno nie jest samochodem powypadkowym, albo motoryzacyjnym "Frankensteinem" pozszywanym z kilku technicznych trupów. Producent daje na niego gwarancję na co najmniej 2 lata, więc ewentualna, niezawiniona przez nas awaria (i tak mało prawdopodobna) nie będzie problemem. Do tego samochód jest nowoczesny i bezpieczny. Ma np. ABS, który przydaje się zwłaszcza zimą podczas hamowania na śliskich nawierzchniach. Jest czysty. Pachnie nowością.

Niestety, są i minusy. Dla większości nabywców największym jest cena. Najtańszy "maluch", czyli Fiat Panda, kosztuje obecnie prawie 30 tys. złotych. Bardziej uniwersalny nowy samochód z segmentu aut miejskich to obecnie wydatek 35 - 45 tys. zł.

Jak dowiedzieliśmy się we fiatowskim salonie Auto-Gryf w Szczecinie, średnia wartość nowego auta kupowanego przez przeciętnego klienta wynosi około 40 tys. zł. Średnią zawyżają samochody klas wyższych, bo i takie mają nabywców. Do tego trzeba doliczyć koszty obowiązkowych przeglądów w autoryzowanym serwisie w okresie obowiązywania gwarancji. Trzeba też pamiętać, że gdy pojazd kupujemy posiłkując się pieniędzmi z kredytu, rokrocznie, aż do czasu jego spłaty, będziemy musieli obowiązkowo wykupować obok ubezpieczenia OC także polisę AC. Składka zależy od indywidualnych zniżek; wyjściowa - to około 4 proc. wartości wozu.

Co gorsza, auta nowe właśnie w pierwszych latach użytkowania najwięcej tracą na wartości. Często po trzech latach aż połowę. To oznacza, że sprzedając samochód kupiony jako nowy stracimy sporo pieniędzy. Tylko niemieckie i japońskie dłużej utrzymują wysoką wartość rynkową.

Utrata wartości przez "nówki" i ich wysoka cena skłania wielu poszukujących do kupowania używek. Jarosław Banasik, prezes firmy Autohandel Banasik z Koszalina, sprzedającej auta używane od prawie 20 lat mówi, że obecnie największą popularnością cieszą się samochody w cenie do 10 tysięcy złotych. - A wielu klientów chce dać tylko 5 tys. zł. - mówi sprzedawca. - Za tyle może pan mieć u mnie Forda Escorta 1.4 z 1997 roku, Daewoo Matiza z 2000 roku albo VW Polo z 1994 roku. Za 10 tysięcy wybór jest już naprawdę szeroki. Można kupić no. Golfa IV w benzynie z 1998, Opla Astrę II z 1999 albo Renault Megane z 2000 r.

"Używki" mają jednak dwie wady: psują się częściej niż nowe auta i nikt tak naprawdę nie zna dokładnie ich przeszłości. Niektóre mają zakamuflowane uszkodzenia po poważnych wypadkach, inne skrywają wady prawne, które mogą skutkować utratą samochodu przez nieświadomego tych wad nabywcę. Tak dzieje się np., gdy ktoś kupi wóz objęty zastawem bankowym, albo skradzione. Z kolei psujące się auto to skarbonka bez dna. I dlatego wiele osób, które kiedyś skusiły się na takie rzęchy, powtarza, że nigdy tego już nie powtórzy i kupować będzie już tylko nowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza