Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden mecz i dużo pytań

Rafał Szymański [email protected]
Sparing Asseco Prokomu z Energą Czarnymi  przed sezonem. Walczą Kostrzewski i Bannerman.
Sparing Asseco Prokomu z Energą Czarnymi przed sezonem. Walczą Kostrzewski i Bannerman. Fot. Łukasz Capar
Asseco Prokom ma gwiazdy, ale wciąż nie zbudował zespołu. Czarni mają zespół, nie mają gwiazd. To dużo przed niedzielnym meczem obu drużyn. Porażka gości? Może się zdarzyć. Zwycięstwo? Przyjmiemy je z radością.

Przed tym meczem pojawia się dużo znaków zapytania. Odpowiedzi poznamy dopiero przed samym spotkaniem, wtedy gdy zespoły będą się rozgrzewały już na parkiecie. Dzisiaj trudno na przykład napisać, w jakim składzie zagrają gospodarze. Czy wielokrotny mistrz Polski, najlepszy zespół ostatnich lat nad Wisłą, uczestnik finałowej 16 Euroligi z poprzedniego sezonu, mecz w lidze, nawet z liderem - Energą Czarnymi potraktuje poważnie, czy wszystkie siły skupi na uciekającej, ale wciąż teoretycznie możliwej szansie awansu do kolejnej rundy Euroligi?

Po środowym zwycięstwie w Hiszpanii z Caja Labarol Vitoria, Asseco Prokom, aby wciąż pozostawać przy życiu i mieć szanse awansu do dalszej rundy, musi wygrać w środę z Żalgirisem Kowno. Mecz odbędzie się w Gdyni. To może być powód, że skład gospodarzy może odbiegać od tego, jaki gra w Eurolidze. Czy tak jednak będzie? Tomas Pacesas, od niedawna przymierzany do stanowiska szkoleniowca reprezentacji Polski, ma zapewne kilka rozwiązań.

Obrazek I
Szkoleniowiec gdynian jest człowiekiem, który z reguły mało przebacza. W przedsezonowym wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" wskazał że Energa Czarni zdenerowała, go swoją postawą. W takim razie odpowiedzieć może sportowo i na parkiecie. O co poszło? Czarni byli jednym z pierwszych i aktywniejszych klubów, który chciał, by Asseco Prokom występował w tym roku w sezonie zasadniczym. Przypomnijmy, że był pomysł, który zakładał, że gdynianie ze względu na grę w Eurolidze i Pucharze VTB przystąpią do rozgrywek dopiero od fazy play off. Słupszczanie nie zgodzili się na to i byli pierwszymi, którzy wskazywali, że ucierpi na tym wizerunek ligi. Poirytowany Pacesas wytknął to we wspomnianym wywiadzie.

Obrazek II
W przedsezonowym sparingu w Gdyni Energi Czarnych i Asseco Prokomu Dainius Adomaitis i Tomas Pacesas, trenerzy obu klubów, rozmawiali ze sobą o tym, jak gdynianie będą sobie radzić w takiej sytuacji gry na trzech frontach, w polskiej lidze, Eurolidze i Pucharze VTB. Pacesas mówił, że w PLK u siebie i na bliskich wyjazdach zagra najsilniejszym składem. Na dalsze spotkania wyjazdowe pojadą rezerwy. - To może nas potraktujecie jak daleki wyjazd
- śmiał się Adomaitis. - Nie, przyjaciół traktujemy szczególnie - też śmiał się Pacesas.

Asseco Prokom
Zespół ma olbrzymi potencjał. Budowany był właśnie jako kompilacja składów grających na trzech frontach. W kadrze drużyny w PLK jest 24 zawodników. To efekt eksperymentu Asseco Prokomu, który zgromadził wielu polskich zawodników, niechcianych w innych klubach. Mieli oni być zapleczem do gry w ekstraklasie, wtedy, gdy podstawowi gracze będą odpoczywać po trudach Euroligi i Pucharu VTB (m.in. Sebastian Balcerzak i Przemysław Frasunkiewicz). Nie jest to jednak sort najlepszego gatunku.

Jak na razie Asseco Prokom zagrało w lidze pięć spotkań (pozostałe ze względu na intensywność gier w pucharach przekłada). Gdynianie przegrali, co mistrzowi kraju nie przystoi, z Zastalem Zielona Góra (występowali w wybitnie krajowym zestawieniu) 61:76, podobna wpadka spotkała gdynian w Poznaniu w grze przeciwko PBG Basketowi (porażka 64:80). Asseco Prokom wygrywał za to z Polonią Warszawa 81:53, Siarką w Tarnobrzegu 88:71 i z Treflem Sopot 79:69.
Ze względu na słabsze niż się spodziewano mecze w gdyńskim zespole nie ma już Bobby Browna ani Channinga Toneya. Mimo tego ich siła zespołu w porównaniu ze słupszczanami jest o kilka potencjałów większa.

Energa Czarni
Tyle że słupszczanie teraz tworzą zespół. A to w koszykówce zawsze znaczy więcej niż gwiazdy. Asseco Prokom wciąż tym zespołem nie jest. Po odejściu Davida Logana i Qyntela Woodsa - najważniejszych ogniw z poprzedniego sezonu, ta drużyna się kształtuje. Słupszczanie mogą nawiązać walkę z mistrzem kraju. Było tak już w zeszłym sezonie w pierwszym starciu play off, gdy przez długi czas nasi zawodnicy (jeszcze w zupełnie innym zestawieniu) długo radzili sobie z rywalem. Pękli dopiero, gdy nie wytrzymali kondycyjnie trudów starcia. Teraz słupscy zawodnicy są liderami w lidze, grają dobre mecze, mają atmosferę w zespole, są skoncentrowani i będą mieli doping kibiców, którzy zapewne znów bardzo licznie wybiorą się do Gdyni. I pewnie wybaczą ewentualną porażkę, bo kochają ten zespół miłością najczystszą - kibicowską. A ta, jeśli zobaczy walkę, jest w stanie wybaczyć wszystko.

- Walczymy, by zakończyć mocno pierwszą część sezonu. Kolejny trudny przeciwnik przed nami i dlatego mamy nadzieję, że również tam będziecie - apeluje do fanów Cameron Bennerman.I pewnie nie zawiedzie się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza