Czarne chmury wiszą nad parkiem na placu Wolności w Ustce. W ratuszu narodził się pomysł, żeby kompletnie odmienić część uzdrowiska, gdzie park był od zawsze. W przeszłości sąsiadował z kortami tenisowymi, później z placem zbiórek pierwszomajowych, obecnie z rynkiem handlowym.
Na środowej debacie projektanci przedstawili pięć wariantów koncepcji zagospodarowania terenu. Obecni na spotkaniu mieszkańcy wyrazili swój sprzeciw wobec radykalnych zmian. Radni też. I co ciekawe... sam burmistrz Jan Olech. Ich zdaniem do przyjęcia jest ewentualnie Wariant 0, najmniej inwazyjny, który nie zagarnia terenów zielonych na rzecz prywatnych właścicieli, nie zabiera ustczanom miejsca wypoczynku i skazuje na zagładę najmniej drzew.
Nikomu - z małymi wyjątkami urzędników - nie spodobały się propozycje, by najbardziej otwartą przestrzeń w Ustce zajęły hotel z basenem i spa, biura instytucji czy banków, ogródki na tarasach i prywatne domy. Mało przekonująca była także piękna koncepcja architektury zieleni - kaskadowe klomby kwiatowe i ławeczki oplecione bujną roślinnością.
Ratusz nie nagłośnił konsultacji z mieszkańcami i przyszło tylko około dwudziestu osób, głównie mieszkańców placu Wolności i ul. Piłsudskiego, dawniej o adresie plac Wolności. Mimo braku tłumu nie zabrakło emocji.
Adam Gadowski od razu zwrócił uwagę na fakt, że w mieście są tylko dwa parki - plac Wolności i koło kina.
- I to jest koniec terenów zielonych. Na dodatek park koło kina to tylko skrót na pociąg i ogródek sklepu monopolowego. Nikt nie myśli o zagospodarowaniu tamtego terenu. A Żeromskiego i Piłsudskiego to ostatnie ulice w Ustce, w które od 40 czy 50 lat...
- A nawet stu! - padła podpowiedź sali. - ... nie było ingerencji - argumentował ustczanin.
- Jeśli tu coś się zmieni, już nikt nie będzie wiedział, jak wyglądała Ustka.
Argumentów za pozostawieniem parku dostępnego dla wszystkich było wiele: wszystkie ławki są zawsze zajęte, bo starsi wygrzewają się na słońcu, mamy z dziećmi spacerują, pieski biegają, a wczasowicze nie przyjeżdżają po to, by oglądać obiekty handlowo-usługowe.
- W czyjej głowie zrodził się ten pomysł, bo to jest chore - pytał Artur Grabarczyk. - Pani pokazuje (na prezentacji - red.) klomby z kwiatami, a o trawę nie ma komu dbać.
- Między innymi w mojej chorej - w pańskiej ocenie - głowie zrodził się pomysł - odparł wiceburmistrz Ustki Ryszard Kwiatkowski. - Są dwie przesłanki. Po pierwsze, teren jest zaniedbany i się marnuje. Po drugie, miasto musi uzyskiwać dochody. Fajnie byłoby zrobić rosarium, kryte lodowisko, salę koncertową, ale miasto nie ma z czego się utrzymać i trzeba szukać dochodów.
Jacek Traczyk, prezes zarządu Lokalnej Organizacji Turystycznej, od 40 lat mieszka przy placu Wolności.
- Hotel, spa w tym miejscu to pomyłka. Miasto z podatku od nieruchomości będzie miało niewiele. Ustce potrzeba jak najwięcej terenów zielonych, miejsc odpoczynku, wytchnienia, a nie beton, beton, beton - skwitował, dodając, że trzeba myśleć o miejscach pracy kilkudziesięciu ustczan z targowiska.
Czego więc mieszkańcy oczekują?
Pomysłów było wiele: prawdziwy targ farmerski z produktami regionalnymi, zabudowa kamieniczkami, ale tylko strony wschodniej, żeby stworzyć rynek, plac zabaw dla dzieci. Wnioski oczywiste: całkowita zabudowa i hotel w tym miejscu są kuriozalne. To zamach na zieleń i przestrzeń publiczną, którą nie wolno handlować!
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?