Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest nagranie wideo, a po czterech miesiącach wciąż nie wiadomo, kto zawinił w zderzeniu osobówki z wozem strażackim w Słupsku

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Zawinił strażak, czy kierowca osobówki? Na to pytanie odpowie powołany biegły, który rozstrzygnie o winie kierowców w kolizji jadącego do akcji wozu strażackiego z prywatnym oplem na skrzyżowaniu ulic Tuwima i Wita Stwosza w Słupsku.

Z groźnie wyglądającego zdarzenia z 16 lutego jest zapis wideo. Okazuje się jednak, że nie łatwo jest ustalić dokładną winę kierowców. Na skrzyżowaniu ulic Tuwima z Wita Stwosza działała wtedy sygnalizacja świetlna. Osobowy opel wyjeżdżając z Wita Stwosza uderzył w bok i przewrócił jadącego do akcji mana Państwowej Straży Pożarnej. Zgłoszenie było do zadymienia klatki schodowej na ulicy Pawła Włodkowica. W pojeździe było pięciu strażaków. Jechali do działań, więc w hełmach, co na pewno im pomogło. Odnieśli tylko lekkie obrażenia. Jeden ręki, drugi wargi, trzeci stłuczenia. SOR słupskiego szpitala opuścili przed godziną 22.Kierowcy osobówki też nic poważnego się nie stało.Obaj kierowcy byli trzeźwi, a wszyscy poszkodowani w zdarzeniu jeszcze wieczorem tego dnia opuścili szpital. Teraz wiadomo, że zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję, a nie wypadek. Na szczęście, mimo poważnego wyglądu, obrażenia uczestników nie okazały się duże.

Wypadek na ul. Tuwima. Wóz strażacki zderzył się z osobówką [zdjęcia]

Sprawę prowadzi więc słupska policja. Monitoring jej wiele nie pomógł.

- Czekamy teraz na opinię biegłego w sprawie tego zdarzenia - powiedziała nam Monika Sadurska, rzeczniczka słupskiej komendy miejskiej policji.

Poszkodowani w kolizji strażacy, już dawano wrócili do pracy.

- Pełnią swoje obowiązki. Kierowca wozu czeka na wyniki policyjnego postępowania - mówi Piotr Basarab, rzecznik słupskiej komendy PSP.

Po czterech miesiącach nie wiadomo, który z kierowców jest winny dojścia do kolizji.Biegły musi odpowiedzieć na to pytanie i czy drugi z kierowców też przyczynił się do zdarzenia oraz, ewentualnie, jak w takim wypadku rozkłada się między kierowców wina.

Przypomnijmy, to zdarzenie jest bliźniaczo podobne do tragedii (na szczęście finał jest inny), która wydarzyła się na ulicy Szczecińskiej, czyli kilkaset metrów dalej, dziesięć lat temu. Wtedy był sobotni wieczór. Tam jadący do akcji w tę samą stronę, co w lutową niedzielę strażacy, pojazd policji (też na sygnałach) został uderzony w bok przez taksówkę, która wyjechała z ulicy Kossaka, czyli tej samej strony, co w niedzielę Opel.Zginęły dwie osoby, a dwaj policjanci odnieśli obrażenia.Tam funkcjonariusz odpowiadał za spowodowanie wypadku poprzez umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu, kierując pojazdem uprzywilejowanym z włączonymi sygnałami dźwiękowym i świetlnym, z niebezpieczną prędkością. Ale biegli uznali, że i taksówkarz się przyczynił do wypadku, nie zareagował na sygnały auta uprzywilejowanego. Po czterech latach w słupskim sądzie okręgowym utrzymano w mocy wyrok wobec policjanta skazanego za nieumyślne spowodowanie wypadku radiowozu z taksówką na ul. Szczecińskiej w Słupsku. Został skazany na trzy tysiące złotych grzywny. Sąd nadzwyczajnie złagodził karę, bo niejasne okoliczności potraktowano na korzyść oskarżonego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza