Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest w orkiestrze dętej jakaś taka damska siła...

Sylwia Lis [email protected]
Tamburmajorem jest pani Wiesława (z lewej). Przed występem musi być wszystko gotowe, czasem przeszkodzić może kamyk, który wpadł do buta.
Tamburmajorem jest pani Wiesława (z lewej). Przed występem musi być wszystko gotowe, czasem przeszkodzić może kamyk, który wpadł do buta. Sylwia Lis
Doskonali, eleganccy i budzący zachwyt. Zna ją cały Lębork. Orkiestra Dęta Ziemi Lęborskiej dziś zwyczajnie - trochę oficjalnie, trochę po ludzku.

Pomysł utworzenia orkiestry dętej w Lęborku powstał podczas wakacji 2005 r. w głowie Wiesławy Wojciechowicz. Od lat związanej z muzyką i tańcem.

- Wcześniej byłam tancerką, członkinią orkiestry dętej Młodości, szłam z werblem, tańczyłam w balecie - wspomina dziś pani Wiesława. - Potem, wiadomo, odbiegłam trochę od pasji, szkoła, praca, orkiestra to było zawsze moje wielkie marzenie. I udało się. Rozmowy rozpoczęły się 2005 roku, w 2006 odbył się pierwszy koncert. Bardzo w tym pomógł Adam Michalski, bratanek Mieczysława Michalskiego, znanej postaci lęborskiej, założyciel szkoły muzycznej.

W tworzeniu orkiestry pomogło starostwo powiatowe, ratusz, prezes Powiatowej Ochotniczej Straży Pożarnej i Szkoła Muzyczna. Pomoc dotyczyła umundurowania orkiestry, strojów mażoretek i instrumentów po byłej orkiestrze Młodość. Patronat nad orkiestrą objęło Lęborskie Stowarzyszenie św. Jakuba Apostoła, a na początku 2008 roku orkiestra rozpoczęła współpracę z Lęborskim Centrum Kultury Fregata. Od tego czasu orkiestra uświetnia swą obecnością wszystkie państwowe święta, oraz uroczystości miejskie i kościelne. Budzi zachwyt. Skład zespołu to: 25 muzyków i dziesięć mażoretek. Za muzykę odpowiada Anna Milczewska, szefem orkiestry i tamburmajorem jest Wiesława Wojciechowicz. Przez te lata orkiestra wręcz wrosła w klimat miasta, nikt sobie nie wyobraża imprez bez występu zespołu. Na koncie ma wiele sukcesów, zdobywa laury na festiwalach orkiestr, wielokrotnie wyjeżdżał za granice.

A ostatnio pobiła rekord Guinnessa w musztrze paradniej, gdzie w podlęborskim Wikowie jednocześnie tańczyło pięćset osób.

Mało tego, mażoretki są wypożyczane przez inne orkiestry.

- Moje dziewczyny są po prostu doskonałe - chwali się pani Wiesława.
W zespole są uczniowie szkół podstawowych, gimnazjaliści i studenci. - Muszę przyznać, że trochę im matkuję - mówi pani Wiesława.

- Nie raz wycieram łzy. I je wyciskam, bo jestem bardzo wymagająca. Żeby być dobrym, trzeba ćwiczyć, i to systematycznie. Wykucie jednego układu tanecznego to nie wszystko, niepotrzebni są nam ludzie ze słomianym zapałem. I niestety często jest tak, że jak już dziewczyna się wyuczy to odchodzi. Wyjeżdżają do innych miast, za granicę, na studia. Przychodzą nowe śnieżynki i nauka rozpoczyna się od początku, trzeba je motywować, by nie rezygnowały. Ostatnio ktoś mi zarzucił, że się nie uśmiechają. A do tego trzeba wprawy, to gra aktorska, one są skupione, przeżywają każdy występ, żeby się nie pomylić. To wszystko wymaga czasu, doświadczenia. Zespół spotyka się kilka razy w tygodniu w różnych sekcjach, próba łączona jest raz w tygodniu.

Orkiestra to prawie jak rodzina, ale i "burzliwy związek". To tu rodzą się miłości. Są małżeństwa i pary, a co za tym idzie też kłótnie.

- Jak są nieporozumienia, nie mam wtedy obu muzyków, nie mam trębacza, nie ma klarnecistki - śmieje się szefowa orkiestry. Zdarzają się różne śmieszne sytuacje, do zespołu ochoczo dołączyła dziewczyna, po kilku dniach okazało się, dlaczego była taka skora do ćwiczeń. Zakochała się w muzyku. To on był magnesem orkiestry.

Pani Wiesława próbuje nagradzać zespół za ciężką pracę. Wyjeżdżają za grani-cę, w tym roku będą występować, a także odpoczywać i bawić się w Szwecji.
Tamburmajorem jest pani Wiesława. To ona prowadzi cały zespół, to ona pierwsza rzuca się w oczy. Musi być doskonała i jest, co często widać po minach widzów, szczególnie panów. Ubrana w krótką spódniczkę i czerwone szpilki.

- Taka parada to ciężka praca - mówi blond kobieta. - Po występie bolą mnie nogi, od lat czynnie uprawiam sport i nabawiłam się sporo kontuzji, ale występ, związana z tym adrenalina stawiają mnie do pionu. Trzeba wydobyć z siebie uśmiech i do przodu.

Jak swoją mistrzynię oceniają tancerki. - Jest doskonała, bardzo wymagająca, zazdrościmy jej energii - mówią dziewczęta. - Nasz zespół to jedna wielka rodzina, która wspiera i daje kopa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza