Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze będzie normalnie

nto.pl
Ze Stanisławem Tymem, satyrykiem, aktorem i reżyserem rozmawia Małgorzata Kroczyńska.

- Nasza władza jest pełna ludzi skorumpowanych, nierzetelnych, nieuczciwych, którzy mówią co innego, a co innego robią. Korzystają z tego, że mają swoje pięć minut i ile uszarpią, to ich. Taką opinię wydał pan politykom w wywiadzie dla nto... z 1998 roku. Od tamtej pory zmienili się rządzący. Pana ocena o nich też?

- Nie. Ja mam skłonność do szukania wad u każdej władzy. Wyśmiewam się i kpię z polityków, wyznając zasadę Antoniego Słonimskiego: "w monarchii będę rewolucjonistą, a w republice będę wielbił króla". Dla mnie każda władza jest podejrzana. Politycy jakby nie rozumieli, że ich rządy nie będą trwać wiecznie, a przecież kłamstwa przedwyborcze zostają w pamięci oszukanych ludzi.

- Bodaj półtora roku temu napisał pan w felietonie, że jeśli tzw. prawica dojdzie do władzy, zaczną się procesy czarownic, lustracja, wyciąganie brudów, czarna propaganda. Miał pan jakieś przecieki czy wizje?

- Człowiek zajmujący się obśmiewaniem rzeczywistości powinien mieć takie profetyczne umiejętności. To moje wieszczenie nie było zresztą specjalnie odkrywcze, tylko nikt nie przypuszczał, że stanie się to aż w takim wymiarze. Teraz nawet nie śledzę wszystkich wydarzeń. Uważam, że nie można się dać zagnać do takiego życia, w którym człowiek się tylko denerwuje, przejmuje, myśli o rzeczywistości, którą wysmażyli mu nieodpowiedzialni chłopcy. W normalnych społeczeństwach to się takich kładzie na kolano, daje w pupę i mówi: idź, się ucz.

- Ale ci - jak pan mówi - chłopcy właśnie mają władzę...

- ... którą ktoś im dał. Nie wzięli jej sobie sami, nie było zamachu stanu. Zgłosili się, że chcą rządzić, a naród na to, że bardzo fajnie. Więc mamy to, czego chcieliśmy, albo może tylko myśleliśmy, że chcemy. Świadomość społeczna jest dziś w narodzie właściwie zerowa. Nikt nic nie wie, ludzie są zdezorientowani. W katolickiej Polsce co drugi wierzący nie zna ani jednego z dziesięciu przykazań, a na pytanie, czy można się wyspowiadać i otrzymać rozgrzeszenie z grzechu pierworodnego, 70 procent pytanych odpowiada, że można. Trzy czwarte ludzi czytających gazety i gapiących się w telewizor nie rozumie, co czyta i ogląda. Niech pani postawi nasz rząd na czele społeczeństwa holenderskiego. Utrzyma się pół godziny.
- Tymczasem młodzi, wykształceni, nie obarczeni martyrologiczną przeszłością z Polski wyjeżdżają.

- I dobrze robią. Każdy ma prawo do szczęścia, przyjemności i satysfakcji. Mamy jedno życie. Po to Polska wstąpiła do Unii, żeby można było bez problemów podróżować, szukać sobie swojego miejsca na ziemi. Najmniejszej pretensji nie mam do nikogo, kto dziś wyjeżdża z Polski i zostawia to, co tutaj się dzieje.

- To może wyjedźmy wszyscy, skoro tu nie widać nawet światełka w tunelu?

- Ten samochód zwany Polską jednak jedzie, droga jest wytyczona, kierunek znany. Tyle że to auto czasem zjeżdża w dół, staje, zawraca. Jedzie tak, jakby je prowadził pijany kierowca. Sami sobie na to zapracowaliśmy. Z drugiej strony nic nie dzieje się przypadkiem. Za nami zabory, okupacja, biologiczna zagłada ludzi wykształconych, a potem czasy stalinowskie, Gomułka, Gierek, cenzura, żadnych kontaktów ze światem. Dokonywanie jakichś napraw czy zmian jest bardzo trudne.

- Ale musimy chyba wierzyć, że możliwe?

- Proszę pomyśleć, jak wyglądałaby Polska dzisiaj, gdyby w 1989 roku do władzy doszło Porozumienie Centrum. Gdyby to oni decydowali, czy przystąpimy do NATO, do Unii, gdyby nie Balcerowicz, a pan Glapiński miał wtedy robić reformy. Wie pani, co by było w tej chwili w tym kraju? Tymczasem udało się z Polski wyprowadzić Sowietów, jesteśmy w Europie, mamy mocną złotówkę... To są nasze przody, tego się nie da cofnąć. Gdyby ich nie było, o takiej Rospudzie na przykład nawet nikt by nie wspomniał. Byłoby jak za Gierka, kiedy nikogo nie obchodziło, co się zabetonuje. Ważne było, żeby 22 lipca otworzyć, a 23 zamknąć, bo już się zepsuło. Ja te klimaty znam bardzo dobrze. Żyłem w PRL, więc to, co robią dziś bracia Kaczyńscy, mnie absolutnie nie dziwi. Gomułka ma godnych następców. A my - ustrój totalitarny w formie narodowo-katolickiej.

- Lech Kaczyński, kiedy jeszcze nie był prezydentem, powiedział o panu: "Zdolny satyryk, chociaż często trudno się z nim zgodzić".

- To mamy remis, bo mnie też z prezydentem jest się trudno zgodzić.

- Przed laty mianował pan sam siebie rzecznikiem Polaków szaraków. Nadal jest pan gotów tę społeczną funkcję pełnić?

- Nie robiłem jakiegoś uroczystego odwołania, ale już od wielu lat publicznie o tym nie przypominałem, od roku nie publikuję felietonów, w których starałem się Polakom szarakom objaśniać rzeczywistość.

- Nie pisze pan ze stratą dla rodaków, ale przynajmniej nie musi się pan dzisiaj lustrować?

- A gdybym pisał, tobym musiał?

- Oczywiście.

- O, to bardzo żałuję, że już z żadną gazetą nie współpracuję, bo oczywiście niczego bym nie podpisał.

- Prezes Ochódzki, bohater kultowego "Misia", którego dalszymi losami zajął się pan w "Rysiu", specjalnie się nie zmienił, wciąż ma się dobrze, nieźle kombinuje, świetnie się odnalazł w tej naszej nowej rzeczywistości. A pan?

- Też całkiem dobrze. W końcu miałem solidny trening w czasach PRL. Dziś instynktownie schodzę z linii, żeby się nie zderzyć z jakimś głupawym czołgiem. Nie wiedziałem, że będzie lustracja dziennikarzy, ale przestałem pisać w odpowiednim czasie.

- Co pan myśli, kiedy czyta o agencie Damięckim, dowiaduje się, że prof. Miodek donosił. Albo słucha premiera, który o europośle prof. Geremku mówi, że przynosi hańbę Polsce, bo nie podpisał oświadczenia lustracyjnego?

- Nie chce mi się nawet o tym rozmawiać. Cała lustracja jest wielkim mentalnym maglem. To jest wyłącznie rozrabianie, brudne, obrzydliwe i jestem przekonany, że ludzie, którzy do takiej lustracji doprowadzili, kiedyś będą tego gorzko żałować. Jest taki przedwojenny żart. Żyd umieścił nad swoim sklepem napis: "Tu się sprzedaje świeże ryby". Przyszedł do niego przyjaciel i mówi: Oszalałeś, ty pieniądze wydałeś na taki głupi napis. Jak jest sklep, to wiadomo, że się w nim sprzedaje, po co to pisać. Więc Żyd zdjął słowa "Tu się sprzedaje". Zostało: "świeże ryby". Przyszedł drugi i mówi: Na głowę upadłeś, człowieku? Przecież wiadomo, że jak już sprzedajesz ryby, to one muszą być świeże. Żyd przyznał mu rację, zdjął "świeże", zostawił "ryby". Przyszedł trzeci i pyta: Icek, ty masz za dużo pieniędzy? Piszesz "ryby". Po co, przecież i tak czuć na dwa kilometry. No więc nie ma powodu rozprawiać o tym, co się u nas dziś dzieje, bo i tak z daleka czuć.

- Skoro jest tak źle, chce się panu jeszcze śmiać?

- Zostałem komediopisarzem, bo od urodzenia jestem skrajnym pesymistą. I jedynym rozsądnym sposobem reakcji na ten świat - w moim przekonaniu - jest pisanie komedii. Pan Bóg trochę się pospieszył. Zaledwie w sześć dni stworzył świat, więc trudno się spodziewać, żeby był to świat doskonały.

- Trzeba iść za marzeniem - często powołuje się pan na ten cytat z "Lorda Jima". Jakie dziś ma pan marzenia?

- Żeby zbudować schronisko dla psów. Tam, gdzie mieszkam, na Suwalszczyźnie. Agnieszka Osiecka napisała kiedyś tak: "Wyspiański to był jakby wieszcz, co kiedyś poczuł twórczy dreszcz i choć słuchaczy było mało, to tak się w wieszczu odezwało: Róbmy coś, co by od nas zależało. Jeszcze nam dobry wiatr dmuchnie w żagle, drogę wskaże". Tego się trzymam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza