Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jutro będzie padać". Wojenne wybory i trauma Kaszubów. Po pokazie filmu w Miastku [ZDJĘCIA]

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
Dyskusja po pokazie filmu w Miastku.
Dyskusja po pokazie filmu w Miastku. Andrzej Gurba
Film "Jutro będzie padać" zrealizowany przez Fundację z Sulęczyna "Aby chciało się chcieć" opowiada o trudnych wyborach Kaszubów w obliczu i w czasie wojny. I o tym, jak traktowali ich niemieccy sąsiedzi oraz "Ruscy". Po pokazie w Miastku były publiczne relacje miejscowych Kaszubów o gwałtach dokonanych na ich najbliższych. Były też łzy.

Co tym filmem chcą osiągnąć?

Kaszuba Marek Wantoch Rekowski, już po emisji filmu "prowokował" pytając, co pomysłodawcy filmu chcą nim osiągnąć i czy taką historią są zainteresowani młodzi ludzie.

Piotr Zatoń, autor zdjęć do filmu powiedział, że czas wojny to szczególny czas próby, w którym ludzie sprawdzają się mocniej, niż w innych okolicznościach.

- Nie wszyscy wiedzą, dlaczego Kaszubi musieli podpisywać w czasie wojny listę narodowościową, czyli volkslistę. Chcieliśmy pokazać walec historii, który przetoczył się przez Kaszuby. Ubraliśmy to w formę fabularną, aby dotrzeć do jak największej grupy odbiorców - mówił Piotr Zatoń.

Co do młodych ludzi przytoczył obserwację z pokazu w Lęborku. - Był pokaz tylko dla młodzieży. Na początku kilka paczek chipsów zostało otwartych. Później już wszyscy w ciszy obejrzeli film do końca. Myślę, że dotarliśmy do młodych ludzi - stwierdził Piotr Zatoń.

W Miastku głos zabrało także młode pokolenie. - Młodzi ludzie muszą na czymś budować swoją tożsamość. Wzorce są nam potrzebne. Trzeba znać historię swojej rodziny, historię swojego regionu i kraju - powiedziała młoda dziewczyna.

Dylematy i matnia Kaszubów

Wracając do samego filmu. Mimo pewnych uproszczeń i skromnego budżetu (tylko 75 tys. zł) jego twórcom udało się przedstawić esencjonalnie dylematy i tak naprawdę matnię Kaszubów w czasie drugiej wojny światowej. Postaci nie są jednoznaczne w ocenie, nie licząc sowietów w scenie gwałtu. Kaszubi ginęli także z rąk niemieckich sąsiadów, którzy w czasie wojny tworzyli oddziały "samoobrony".

Ten esencjonalny odbiór filmu to zasługa samego reżysera Sebastiana Karaśkiewicza, jak i aktorów, którzy, co warto podkreślić, po raz pierwszy zagrali w fabularnym filmie, nie licząc dwóch osób z niewielkim aktorskim przygotowaniem (nie były to główne role).

Akcja filmu obejmuje lata 30. i 40. XX wieku na Pomorzu. Opowiada o relacjach Polaków, Niemców i Kaszubów żyjących obok siebie. Losy głównych bohaterów naznaczone są zmianami, jakie w tych relacjach zachodziły w obliczu zbliżającej się wojny. Inspiracją do stworzenia filmu była dyskusja, która przetoczyła się przez polskie media wokół tematu „Dziadka z Wehrmachtu”. Później scenariusz ewoluował (produkcja filmu trwała dwa lata).

Białe plamy w historii Kaszub i Pomorza

Piotr Zatoń mówił w Miastku, że w historii Kaszub i Pomorza cały czas są białe plamy, które niechętnie są wypełniane, o których niechętnie się mówi.

- Zorientowaliśmy się, że w co drugiej kaszubskiej rodzinie pochowane są zdjęcia dziadków w mundurze Wehrmachtu. Cały czas ludzie niespecjalnie chcą o tym mówić, wychodzić z tym na zewnątrz, bo nie jest to dobrze odbierane. Rzeczy, które zdarzyły się na naszym planie też o tym świadczą. Gdy pojawiliśmy się z kamerą, ludzie pytali, co robimy. W skrócie mówiliśmy o czym będzie film, pełni dobrej wiary, że zostaniemy pochwaleni, że teraz odczarowujemy historię, a kilka razy usłyszeliśmy wręcz coś przeciwnego, włącznie z komentarzami, ze tylko zdrajcy podpisywali volkslistę, a żaden prawdziwy Kaszuba by jej nie podpisał, co jest oczywiście nieprawdą. A więc okazało się, że tyle lat po wojnie taki film jest potrzebny - mówił Piotr Zatoń.

Emocje i świadectwa po pokazie filmu "Jutro będzie padać"

Film wywołuje emocje u Kaszubów. Po pokazie w Miastku, jeden z mieszkańców tej gminy, po raz pierwszy publicznie powiedział, że "Ruscy" zgwałcili w końcu wojny jego mamę.

- Nasunęła mi się taka myśl, że czasami nie doceniamy tego, co mamy. Urodziłem się w 1952 roku. Gdyby nie opowieści naszych rodziców, dziadków, taki film, to byśmy o tym nie wiedzieli. Moja mama doznała też tego, co Ewa (główna bohaterka filmu została zgwałcona przez czerwonoarmistów - dop. redakcji). Pierwszy raz o tym publicznie mówię - mieszkaniec nie krył emocji.

Inny Kaszuba opowiadał, że w piwnicy w pobliskich Borzyszkowach u rodziców jego mamy był mały przejściowy obóz, z którego zabierano ludzi do więzienia na zamku w Bytowie.

- W tej piwnicy "Ruscy" zgwałcili siostrę mojego dziadka - powiedział.

Dodał, że jego pradziadek podpisał volkslistę, bo nie miał wyboru. - Podpis albo obóz. Taki był wybór - stwierdził. Takich opowieści w Miastku było więcej.

Sceny do filmu "Jutro będzie padać" kręcono m.in. w skansenie we Wdzydzach i w Izbie Regionalnej w Gołczewie.

Piotr Zatoń informował, że obecnie zbierają pieniądze, aby ten film doprowadzić do takiej jakości i formatu, aby mógł być wyświetlany w dużych kinach. - I chcemy go zgłosić na festiwal, może w Gdyni - zapowiedział Piotr Zatoń.

W Miastku na pokazie z ekipy filmowej, poza Piotrem Zatoniem, były także Ewelina Karczewska-Luhm (odpowiedzialna za produkcję) oraz Magdalena Marcholewska (światło i dźwięk).

- Niezależnie od tego, co się działo i co się dzieje, my Kaszubi cały czas tu jesteśmy, tu mieszkamy. I chcemy pamiętać historię. Musimy - konkludował Marek Wantoch Rekowski.

Dyskusja po pokazie filmu w Miastku.

"Jutro będzie padać". Wojenne wybory i trauma Kaszubów. Po ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza