Tak zakończył się dzisiaj (piątek) pierwszy proces w trybie przedwyborczym, który odbył się w Sądzie Okręgowym w Słupsku. Już po godz. 8 sąd rozpatrywał pozew Komitetu Wyborczego Barbary Dykier przeciw Komitetowi Wyborczemu Małgorzaty Stanisławczuk. Powód zarzucała pozwanemu, że w jednej z lokalnych gazet zamieszczono nieprawdziwą wypowiedź o tym, że Barbara Dykier jeździła służbowym samochodem na zebrania przedwyborcze.
Zobacz także: Oni chcą rządzić gminą Słupsk. Zobacz kandydatów
W trakcie procesu pani Stanisławczuk stwierdziła, że nie autoryzowała wypowiedzi mieszkańca, gdy zatwierdzała zamieszczone w gazecie materiały reklamowe. Jako jej świadek wystąpił Jerzy Wysoczański z Wielichowa, który potwierdził, że udzielił wypowiedzi gazecie. Podtrzymał, że według niego pani Dykier jeździła służbowym samochodem gminnym na zebrania wyborcze, ale do końca nie był w stanie wskazać, kiedy to było, choć upierał się, że był to peugeot.
- Gmina ma tylko fiata ducato i volkswagena passata, a ja jeździłam na spotkania prywatną skodą octavią - zapewniała tymczasowa wójt Barbara Dykier.
Zobacz także: Kampania wyborcza w gminie Słupsk trafiła do sądu
Ostatecznie sędzia Janusz Blicharski zaproponował zawarcie ugody między kandydatkami przy drzwiach zamkniętych, czyli bez obecności świadków i mediów. Po kilku minutach taką ugodę zawarto. Małgorzata Stanisławczuk przeprosiła kontrkandydatkę za wypowiedź, która ukazała się bez jej wiedzy. Barbara Dykier przeprosiny przyjęła i wycofała pozew, a sędzia Blicharski sprawę umorzył.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?