Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan żeglugi wielkiej. Zawód dla odważnych...kobiet!

Fot. Marcin Bielecki
Kapitan Danuta Barcikowska: - Czytałam miesięcznik "Morze” i marzyłam o egzotycznych krajach
Kapitan Danuta Barcikowska: - Czytałam miesięcznik "Morze” i marzyłam o egzotycznych krajach Fot. Marcin Bielecki
Morze to żywioł dla silnych i wytrwałych. I nie koniecznie mężczyzn.

- Kiedy w 1975 roku rozpoczynałam studia, jedynie przed marynarzami świat stał otworem - mówi kapitan Danuta Barcikowska.

- Mam nadzieję, że zanim dopadnie mnie emerytura, zdążę jeszcze być kapitanem - śmieje się starszy oficer Iwona Browarska.

Kpt.ż.w. Danuta Barcikowska za dwa tygodnie obejmie dowództwo na kolejnym statku. Tym razem będzie to masowiec "Mazowsze" budowany dla Polskiej Żeglugi Morskiej w chińskiej stoczni Xingang. Ale zanim to nastąpi, pani kapitan podejmie się zaszczytnej roli matki chrzestnej i 22 marca statek ochrzci. Zważywszy, że w światowej żegludze niewiele jest kobiet kapitanów, będzie to chyba pierwszy taki przypadek, gdy pani kapitan jest jednocześnie matką chrzestną statku, którym dowodzi.

Długo czekała na swój statek

Kapitan Barcikowska od prawie 30 lat pracuje na statkach PŻM. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie (obecnie Akademia Morska).

- Do wyboru tej uczelni po trosze przyczynił się mój brat, który regularnie kupował miesięcznik Morze - opowiada. - Czytało się go z wypiekami na twarzy i marzyło o dalekich rejsach, egzotycznych krajach. Miałam szczęście, bo to był rok 1975 i pozwolono dziewczętom studiować w morskich uczelniach. Postanowiłam, że będę pływać. Żadne siedzenie na lądzie nie wchodziło w grę. Chciałam pracować na statku i poznawać świat. W tamtych latach podróże zagraniczne dla większości Polaków pozostawały w sferze marzeń. Jedynie przed marynarzami świat stał otworem.

Konsekwentnie pięła się po szczeblach zawodowej kariery. W 1993 roku otrzymała dyplom kapitana żeglugi wielkiej, ale długo jeszcze pływała jako starszy oficer. Dopiero w 2001 roku powierzono jej statek. Był to masowiec Kopalnia Sosnowiec.

- Dobrze go pamiętam - śmieje się - bo na tym statku 11 lat wcześniej po raz pierwszy popłynęłam jako starszy oficer.

Twarda kapitan Danuta

Wiele lat temu drogę na morze i kapitańskie mostki utorowała paniom Danuta Kobylińska-Walas, pierwsza Polka, która została kapitanem żeglugi wielkiej i przez 17 lat dowodziła statkami. Była pracowita, twarda i uparta. Najpierw wywalczyła zgodę na naukę w Państwowej Szkole Morskiej w Szczecinie, którą ukończyła w 1951 roku. Potem długo walczyła o prawo do pracy na statku. Zdobywała kolejne stopnie oficerskie, awansowała. W 1963 roku otrzymała dyplom kpt.ż.w. Od kilkunastu lat jest na emeryturze.

Drugą Polką, która zdobyła kapitańskie szlify (rok 1990) jest Elżbieta Trzeciak-Zawadzka. Jest też jedyną w Polsce kobietą, która ma dyplom kpt.ż.w. rybołówstwa morskiego. Kilkanaście lat przepracowała na rybackich trawlerach. Po jednym z wyjątkowo trudnych rejsów na Morzu Beringa powiedziała: "dość". Wtedy przez miesiąc przechodził sztorm za sztormem. Nie było mowy o połowach. To była walka o przetrwanie. Potem jeszcze kilka lat pływała na statkach handlowych. Teraz jest na emeryturze.

W latach 60. i 70. o pani kapitan Kobylińskiej-Walas było głośno w Polsce i na świecie. Pisano i mówiono o niej z dumą. Dziewczęta chciały być do niej podobne. Pisały podania do morskich uczelni, armatorów. W końcu ówczesny minister żeglugi, Leszek Szopa uległ ich prośbom. Dał dziewczętom szanse, otworzył dla nich uczelnie w Szczecinie i Gdyni, ale określił też limit, sześć miejsc. Szansa trwała tylko do roku 1977. Potem na długo zamknięto morskie uczelnie dla kobiet. Otwarto je ponownie w połowie lat 90. Powstały nowe kierunki lądowe oraz umożliwiono dziewczętom studiowanie na tradycyjnych wydziałach. Obecnie na nawigacyjnym jest 200 studentek a na mechanicznym - 7.

Morze dla dydaktyki na jakiś czas ponownie zostawiła kpt.ż.w. Barbara Kwiecińska, prodziekan ds. studiów stacjonarnych w Akademii Morskiej. Po studiach wiele lat pracowała w PŻM, gdzie doszła do dyplomu starszego oficera. Potem poświęciła się pracy na morskiej uczelni.

Ale pływanie kusiło. Wróciła na morze zaczynając od II oficera. Pływała na małych masowcach między portami Morza Północnego a Morzem Śródziemnym. Wozili wszystko. Rejsy były trudne, ale doświadczenie ogromne. Potem jako starszy oficer pracowała na chłodniowcach. Była jedyną kobietą wśród załóg. Dała radę. Uzyskała dyplom kapitański i w zeszłym roku do września po raz pierwszy dowodziła statkiem, chłodniowcem Dole California. Od października jest starszym wykładowcą w szczecińskiej AM.

Jak zniechęcić kobietę

W Polskiej Żegludze Morskiej jeszcze dwie panie mają dyplomy kapitana żeglugi wielkiej: Iwona Browarska (od roku 2004) i Anna Lipińska (od roku 2005).

- Byłam w tej szóstce, która rozpoczęła studia w 1975 roku - wspomina kpt. Browarska. - Danusia Barcikowska pierwsza z nas otrzymała kapitański dyplom i dowodzi statkami, my z Anią pływamy jako starsi oficerowie i czekamy na ten awans. Jola Sitarz jest oficerem i wykładowcą w Akademii Morskiej. Mam nadzieję, że zanim dopadnie mnie emerytura, to zdążę jeszcze być kapitanem na statku. Mam świadomość, że nam kobietom jest trudniej i nie tylko w branży morskiej.
To samo w jednym z wywiadów powiedziała kiedyś kpt.ż.w. Anna Wypych-Namiotko, obecnie wiceminister infrastruktury odpowiedzialna za gospodarkę morską. Jest absolwentką WSM w Gdyni (1981 rok). Kilkanaście lat pracowała na statkach. Dyplom kapitański uzyskała w 1996 roku, ale nigdy statkiem nie dowodziła. Ze względu na rodzinę wybrała ląd.

Po wielu latach pływania ląd wybrała też kpt.ż.w. Wiesława Kuźmicz. Jest zastępcą kapitana portu w Szczecinie.

Iwona Browarska przyznaje, że bardzo chciała studiować w morskiej uczelni a potem pływać. - Też wysyłałam listy do ministerstwa. Wcześniej naczytałam się Morza, Tygodnika Morskiego i Miniatur Morskich. Pływanie zaczynałam w PŻM od starszego marynarza. Skierowano mnie na jeden z trudniejszych statków z nadzieją, że może się zniechęcę. A mnie się wszystko podobało, aczkolwiek wiele razy zaciskałam zęby i nadrabiałam miną. W tym pierwszym rejsie po raz pierwszy zobaczyłam Wyspy Kanaryjskie i Afrykę Zachodnią. Wiedziałam, że nic mnie ze statku nie zmiecie. Przez długie lata trwała fascynacja oglądanym światem.

Członków załogi, którzy w portach nie schodzili ze statku uważałam za dziwolągów. Dziś to rozumiem. Postępuję podobnie. Z jednej strony przyszło znużenie, bo już byłam, bo już widziałam, a z drugiej obowiązków jest tak wiele, postoje w portach tak krótkie, że nie ma czasu na zwiedzanie.

Anna Lipińska pływa prawie 30 lat. Powtarza, że morze jest jak narkotyk i nie wyobraża sobie pracy na lądzie. Kapitanem jest jej mąż i często pływają razem. W rejsy zabierali też córkę Martę. Ale morzem jej nie zarazili.

Tak jest, mamo!

Morskiego bakcyla połknął Sebastian, syn kpt.ż.w. Elżbiety Drożdżowskiej-Smulewicz. Jako II oficer pływa z mamą, która dowodzi promem "Kopernik". Jest trzecim pokoleniem Drożdżowskich, które wybrało morze.

Pani Elżbieta od 17 lat ma dyplom kpt.ż.w., od 15 dowodzi promami szczecińskiego armatora Euroafrica Linie Żeglugowe.

Szczupła, delikatna brunetka o błękitnych oczach zupełnie wymyka się wyobrażeniom o kobietach wykonujących twarde, męskie zawody. Ale ci, którzy z nią pływają zapewniają, że jest kobietą ze stali. Bardzo wymagającą i zasadniczą.
Ona sama mówi, że lubi ten rodzaj trudnej, niespokojnej i stresującej żeglugi. Średnio w ciągu dwóch tygodni wykonuje 60 manewrów, dobić i odbić promem od kei. W tej żegludze kapitan nie korzysta z pomocy pilotów przy zawijaniu do portów. Robi to sama, niezależnie od warunków pogodowych.

Na różnych statkach (gazowce, chemikaliowce, kontenerowce) różnych armatorów można spotkać najmłodsze absolwentki AM w Szczecinie. Pełnią funkcje drugich albo już starszych oficerów. Są dobrze wykształcone, uparte, ambitne i dość szybko awansują. Trzy z nich w najbliższym czasie rozpoczynają kursy kapitańskie.

Morza i oceany należą też do kobiet żeglarek. Niedawno samotnie w ciągu 198 dni opłynęła świat Joanna Pajkowska. Wokółziemski rejs na bliźniaczym jachcie Mantra kontynuuje 23-letnia Marta Sziłajtis-Obiegło. Jest najmłodszą polską żeglarką samotnie płynącą dookoła świata. Od 2007 roku w wokółziemskim rejsie jest Natasza Caban.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza