Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karty pojazdu trafiają do handlu

Marcin Barnowski [email protected] tel. (059) 848 81 00 Fot. Archiwum
Według Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości opłata za karte pojazdu była zawyżona o 425 złotych.
Według Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości opłata za karte pojazdu była zawyżona o 425 złotych.
Starostwa zamiast oddać nienależnie pobrane pieniądze obywatelom, będą nabijać kabzę grupie zaradnych przedsiębiorców.

Jak? Jeśli rejestrowałeś wóz z zagranicy w okresie od 2002 do 14 kwietnia 2006 roku, już dziś możesz dostać za to 200 zł. Marcin Szyler z Kartuz skupuje długi starostw. A ty, nawet jeśli o tym nie wiesz, jesteś wierzycielem swojego powiatu.

Nasza publikacja o firmie ze Śląska, która podejmuje się odzyskania w imieniu swoich klientów nadpłat za kartę pojazdu obiła się szerokim echem. Odebraliśmy wiele telefonów od czytelników z obu województw pomorskich. - Nawet nie wiedziałam, że należą mi się jakieś pieniądze. Chętnie oddam połowę komuś, kto zechce je odzyskać, bylebym nie musiała sama włóczyć się po sądach - powiedziała nam pani Alina ze Szczecina.

Starostwa nie oddają pieniędzy

Przypomnijmy: chodzi o osoby, które rejestrowały samochody w okresie do 14 kwietnia 2006 roku i zapłaciły za kartę 500 złotych. Najpierw Trybunał Konstytucyjny, a potem Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekły, że miała ona charakter dyskryminacyjny względem aut sprowadzanych z innych krajów Unii Europejskiej i była zawyżona o 425 złotych. Taki sam dokument, wydawany w sytuacji, gdy pierwsza karta uległa zagubieniu, kosztował bowiem (i nadal kosztuje) zaledwie 75 złotych.

Problem w tym, że starostwa, które pobierały opłatę, nie chcą oddawać nadpłaty dobrowolnie. Petenci zniechęcają się i większość rezygnuje z walki. Firma ze Śląska dostrzegła w tym szansę na zarobek. Przyjmuje zlecenia od osób, które przepłaciły za kartę i występuje w ich imieniu. Z wygranej potrąca dla siebie 200 złotych prowizji.  Ale nie jest jedyną.

Jak ustaliliśmy, w Kartuzach w województwie pomorskim działa Marcin Szyler, przedsiębiorca, który od ręki wypłaca petentom po 200 złotych. - Po prostu skupuję wierzytelności - mówi biznesmen. - Dziś podpisujemy umowę cesji, dziś wypłacam pieniądze.

Wniosek gotowy w internecie

Mechanizm jest prosty. Osoba, która rejestrowała wóz, musi przesłać w 3 egzemplarzach kserokopię dowodu rejestracyjnego auta. Resztą zajmie się już pan Marcin. On wynajmie adwokata i założy starostwu sprawę w sądzie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie też apelował. Co wygra, to jego. Z każdej karty powinien mieć około 300 zł dla siebie.

- Myślę, że to dobre rozwiązanie. Całą tę prawną ekwilibrystykę biorę przecież na siebie, a klient od ręki dostaje pieniądze - mówi. Dodaje, że prowadzi już setki takich spraw. W sądach pierwszej instancji ma wygrane kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Pan Marcin przewidział też sytuację, gdy osoba, która rejestrowała auto, już go nie posiada, bo np. odsprzedała je innej osobie. - Na mojej stronie internetowej jest gotowy wniosek, który należy złożyć w wydziale komunikacji, w którym rejestrowany był samochód. Nawet jeśli wozu już nie ma, w starostwie albo w urzędzie miejskim, w którym mieści się wydział komunikacji, musi być jego dokumentacja. Urząd musi udzielić informacji, w oparciu o które zażądamy od niego pieniędzy - podkreśla.

Oferta dotyczy milionów importerów, także tych, którzy rejestrowali auta jeszcze w 2002 i za kartę płacili według starych, jeszcze bardziej drakońskich przepisów aż 1.000 złotych. Oni także jednak za sprzedaż tej wierzytelności otrzymają tylko 200 zł, ale za to od ręki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza