Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy PiS podejmie próbę zmiany układu sił w regionach?

Łukasz Kłos
Mieczysław Struk, marszałek pomorski i Dariusz Drelich, nowy wojewoda pomorski. W koncepcji PiS pozycja wojewodów ma ulec wyraźnemu wzmocnieniu
Mieczysław Struk, marszałek pomorski i Dariusz Drelich, nowy wojewoda pomorski. W koncepcji PiS pozycja wojewodów ma ulec wyraźnemu wzmocnieniu Archiwum/Marta Irzyk
Do pełni władzy politycznej Prawu i Sprawiedliwości brakuje tylko jednego - kontroli nad samorządami, a konkretnie nad samorządami wojewódzkimi.

Mimo wygranych w 2014 r. wyborów samorządowych PiS rządzi wyłącznie w Sejmiku Województwa Podkarpackiego. W pozostałych o włos przegrana Platforma porozumiała się z PSL. Dotychczasowe wypowiedzi działaczy PiS, a także sam jej program pozwalają przypuszczać, że w najbliższym czasie partia ta najpewniej zechce zrewidować układ sił w samorządach wojewódzkich. W grę wchodzić mogą trzy rozwiązania, a czwarte może być pośrednim efektem już samych starań. Wcześniej warto jednak dowiedzieć się, do czego Prawu i Sprawiedliwości potrzebna jest kontrola nad samorządami wojewódzkimi.

Nomenklatura

To, co partia Jarosława Kaczyńskiego sądzi o samorządach, jest wyraźnie wyłożone w jej programie. Według PiS, wykształcona wokół władzy samorządowej nomenklatura zdominowała życie społeczne Polski lokalnej. Jednocześnie samorządy w oczach działaczy PiS są słabe, wręcz „wyzyskiwane” przez rząd centralny. Według diagnozy tej partii, samorząd terytorialny przeżywał pod rządami PO-PSL „najpoważniejszy kryzys od momentu swojego odrodzenia”. - Zarazem jednak dysponentem największych środków finansowych jest wciąż samorząd wojewódzki, a konkretnie marszałkowie i podlegli im urzędnicy. W samym tylko województwie pomorskim w ramach tzw. kontraktu terytorialnego w latach 2014-2023 wydanych będzie 30 mld zł, a w całym kraju, bagatela, 400 mld zł.

PiS obawia się, że te pieniądze tylko wzmocnią politycznych oponentów: - Władza samorządowa na poziomie wojewódzkim jest przede wszystkim władzą rozdawniczą - czytamy w części zatytułowanej „Diagnoza” - ma więc bardzo znaczny wpływ na samorządy niższego szczebla; może też przy użyciu narzędzi finansowych wpływać na wyniki wyborów samorządowych, w ten sposób wzmacniając nową nomenklaturę.

Ciszej o wyborach

W obecnych warunkach, po to by mieć wpływ na rozdzielanie tego strumienia pieniędzy, potrzebna jest kontrola nad samorządami. A to może się odbyć tylko na drodze wyborczego zwycięstwa. Jeszcze w październiku, tuż po wygranych wyborach parlamentarnych z ust polityków, w tym posłów, PiS padały zapowiedzi konieczności skrócenia kadencji samorządowych. Nic dziwnego, że tuż po wyborach parlamentarnych, gdy stało się jasne, że Prawo i Sprawiedliwość dysponuje samodzielną większością w parlamencie, nawet opozycja „przyjęła do wiadomości”, że przyspieszone wybory samorządowe są kwestią najbliższych miesięcy. Rozpisania ich co najmniej na poziomie wojewódzkim spodziewał się m.in. szef SLD Leszek Miller. Stało się jednak inaczej: pomysł skrócenia kadencji od kilku tygodni przestał być podnoszony przez prawicę, a politycy PiS uwagę skoncentrowali na Trybunale Konstytucyjnym.

- Euforia przygasła, ten temat przycichł. Ale czujność trzeba zachować. Tym bardziej że PiS co chwilę zaskakuje - mówi nam jeden z regionalnych polityków Platformy.

Czytaj również: PiS chce odsunąć od władzy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Będzie referendum?

Rewizja granic

Tym bardziej że milczenie wcale nie musi oznaczać rezygnacji, a... przeformułowanie planów. PiS bowiem wcale nie musiałoby uciekać się do kosztownej politycznie operacji skrócenia kadencji (ryzyko dalszej eskalacji napięcia), jeśli poszuka sojuszników w… samych mieszkańcach.

- W Polsce wciąż silne są lokalne sentymenty. A to Koszalin żałuje, że przestał być stolicą Pomorza, a to Elbląg nieraz zgłaszał pomorskie aspiracje. Samodzielna chciałaby być Częstochowa - mówi Krzysztof Piekarski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Takie „sentymenty” mogą być wykorzystywane przez polityków PiS jako uzasadnienie dla rewizji granic administracyjnych województw.

Zamiar powołania nowego woj. środkowopomorskiego i warszawskiego jeszcze w kampanii wyborczej zgłaszał prezes Kaczyński, zaś już po przejęciu władzy poseł Konrad Głębocki i senator Artur Warzocha zapewniali publicznie, że nie ustaną w wysiłkach, by powołane zostało woj. częstochowskie. Skutki takich zmian byłyby poważne. Tylko w związku z ostatnim z wymienionych województw in spe oznaczałyby ingerencję w samorządy Śląska, ziemi łódzkiej, a w niektórych wariantach nawet świętokrzyskiej i opolskiej. Z kolei środkowopomorskie „ulepione” miałoby być z pomorskiego i zachodniopomorskiego, a nawet północnego skrawka Wielkopolski. W każdym regionie, z którego wyłączona zostałaby choćby jedna gmina, taka rewizja oznacza konieczność przeprowadzenia przyspieszonych wyborów samorządowych. Na nowo musiałyby być też ustalone budżety, zrewidowane regionalne dokumenty strategiczne, a co najważniejsze - relokowane fundusze unijne.

- Z perspektywy partii rządzącej może to stanowić argument za takim rozwiązaniem. Warunek jest jednak jeden: aby zainstalować się w nowych strukturach wojewódzkich, PiS musiałoby dysponować wiodącym poparciem - mówi dr Piekarski.

A to zdaje się wahać po awanturach wokół Trybunału Konstytucyjnego...

Przed dwoma tygodniami posłowie opozycji zapytali w Sejmie wprost, czy rząd zamierza dokonywać zmian w podziale administracyjnym Polski. Wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński twierdził, że żadnego gotowego projektu nie ma. Śladów rewolucji samorządowej próżno też szukać w pustych szufladach sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego, tak samo nie widać śladu prac w tym kierunku w Rządowym Centrum Legislacyjnym. Rząd dopuszcza „pewne korekty”, ale jak podkreślają przedstawiciele rządu, ewentualne zmiany „muszą być poprzedzone szczegółowymi danymi, koncepcją, analizami, informacjami o kosztach związanych z wprowadzeniem tych zmian i z ich efektami”.

O pieniądzach zdecyduje marszałek czy wojewoda?

Dlatego środowisko samorządowców wojewódzkich, siłą rzeczy skupione wokół Platformy Obywatelskiej i PSL, najbardziej dziś obawia się trzeciego scenariusza, kreślonego w myśl zasady, że gdy gra nie idzie, można spróbować zmienić jej zasady. Dotąd w zasadniczej większości przypadków o finansowym wsparciu dla konkretnego projektu, jaki miał być zrealizowany w regionie, decydowały władze samorządowe. Tymczasem w kręgach samorządowych coraz wyraźniej narastają obawy, że pojawić się może koncepcja przeniesienia odpowiedzialności za środki europejskie wydawane w danym województwie z marszałków województw na wojewodów.

- Tyle że takie rozwiązanie w praktyce wymagałoby certyfikowania nowych instytucji na szczeblu Komisji Europejskiej. To zaś wydłużyłoby proces absorpcji środków unijnych. Eksperckie szacunki wskazują, że taka operacja zawiesiłaby ich wydatkowanie co najmniej na dziewięć miesięcy, a przy założeniach pesymistycznych nawet na półtora roku. Tymczasem chcielibyśmy już to wsparcie z Unii Europejskiej na regionalne programy zacząć wykorzystywać - zauważa marszałek pomorski Mieczysław Struk (PO).

Krajowy Fundusz Spójności

Na razie jednak rząd Beaty Szydło i samo PiS skazują samorządowców na domysły. Żadnych oficjalnych projektów nie ogłoszono. Raz po raz pojawiają się tylko mniej lub bardziej zaawansowane zapowiedzi. Wedle tłumaczeń posła Jacka Sasina, oddelegowanego przez partię do spraw ustroju samorządowego, istotnie wzmocnieniu powinna ulec funkcja wojewodów, ale o podporządkowaniu im środków unijnych na razie oficjalnie mowy nie ma. Pojawił się za to pomysł, by stworzyć Krajowy Fundusz Spójności, który zasilony zostałby przez środki rządowe przekazywane dotąd samorządom w ramach tak zwanych kontraktów terytorialnych. Dysponentami nowego funduszu w regionie mieliby zostać właśnie wojewodowie.

***
Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, prawicowy think tank, w jednej ze swoich ostatnich publikacji podkreśla, że rząd Prawa i Sprawiedliwości prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z polityką samorządową. - PiS powinno określić gotowość do dokonania przeglądu założeń strategicznych, sformułowanych przez poprzedników w licznych „strategiach” i „politykach”, w szczególności zaś w uchwalonej stosunkowo niedawno Krajowej Polityce Miejskiej - podkreślał w publikacji politolog dr Rafał Matyja. - Rząd Beaty Szydło, chcąc przeprowadzić zmiany w państwie, nie ucieknie od problematyki samorządowej, nawet jeśli dziś głównym frontem działań jest trybunał, media publiczne czy system podatkowy.

Tymczasem Platforma Obywatelska samorządów wojewódzkich, w których na razie ma większość, łatwo nie zamierza oddać. W ubiegłym tygodniu odbyło się w Sejmie poświęcone im seminarium organizowane przez PO. W wygłoszonym na tym seminarium wystąpieniu Grzegorz Schetyna podkreślił, że to dopiero początek, bo Platforma będzie „uruchamiać aktywność samorządową w całym kraju na poziomie gmin, powiatów, województw”. Na początek organizując debaty.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kiedy PiS podejmie próbę zmiany układu sił w regionach? - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza