Nawet nie przeprosił. Zwyczajnie odjechał.
Pani Monika długo zapamięta ostatni piątek trzynastego. Wracała wtedy miejskim autobusem nr 15 wraz ze swoją córką.
- Chciałyśmy wysiąść przy alei Sienkiewicza - mówi Monika Dramińska, nasza czytelniczka ze Słupska.
- Przed nami dwie kobiety wyprowadzały wózek dziecięcy. My szłyśmy za nimi. Mnie udało się jednak wyjść bez problemów. Kierowcy chyba bardzo się spieszyło, bo w chwili, kiedy wychodziła moja córka, zamknął drzwi. Przytrzasnął jej twarz drzwiami, a ona upadła na ziemię.
Pasażerowie szybko zwrócili uwagę kierowcy. Jedna z wysiadających kobiet poleciła pani Monice, by udała się z dzieckiem do lekarza.
- Szybko podeszłam do drzwi kierowcy, zanim ten zdążył odjechać - dodaje pani Monika. - Zapukałam, bo chciałam mu zwrócić uwagę, ale on nawet ich nie otworzył. Uśmiechnął się tylko szyderczo i pojechał dalej. Moja córka ma przez niego siniaka na całym policzku. Cały czas mówi, że boli ją głowa. Dziwi mnie to, jakich pracowników zatrudnia słupskie MZK.
O sprawie powiadomiliśmy rzecznika Miejskiego Zakładu Komunikacji. Anna Szabłowińska zapewniła, że jest jej przykro za pracownika.
- To nieprzyjemna sytuacja - mówi Anna Szabłowińska, rzecznik słupskiego MZK.
- Bardzo przepraszam za kierowcę i jest mi bardzo przykro z powodu tej sytuacji. Zachowanie kierowcy autobusu zgłoszę kierownikowi wydziału przewozów, który na pewno wyciągnie w stosunku do niego konsekwencje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?