Kapituła naszego 57. plebiscytu uznała panią za najlepszego sportowca regionu słupskiego w 2016 roku. Jest pani zadowolona z takiego wyróżnienia?
Oczywiście, że jestem usatysfakcjonowana i cieszę się z takiego wyróżnienia. Tak więc mój sukces został doceniony w naszym regionie. Najważniejsze jest to, że ustecka lekkoatletyka jest coraz bardziej zauważana nie tylko w naszym regionie, ale także w kraju.
Miniony rok należał do pani. O tym świadczy tytuł mistrzyni świata juniorek w rzucie oszczepem. Może pani na chwilę wrócić wspomieniami do tej wspaniałej imprezy lekkoatletycznej na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy?
Przed mistrzostwami świata mój rekord życiowy wynosił niewiele ponad 52 metry. Na listach światowego rankingu plasowałam się w trzeciej dziesiątce. Najpierw w eliminacjach poprawiłam życiówkę o ponad dwa metry (54.34 m - dop. red.), a w finale już w pierwszym rzucie zaszokowałam rywalki, posyłając oszczep na odległość 57.59 m. To, jak się okazało, wystarczyło do zdobycia złotego medalu, choć do końca konkursu rywalki mocno naciskały. Druga była Jo-Ane Van Dyk z Republiki Południowej Afryki (57.32 m) , a trzecia Turczynka Eda Tugsuz (56.71 m).
Rodzice są dumni z pani sukcesów?
Cała rodzina kibicowała mi w trakcie mistrzostw i była wzruszona, podobnie jak ja. Ogromnym wsparciem są dla mnie bliscy i staram się szanować każdą wspólną chwilę, bo często mnie nie ma z nimi.
Plebiscyty to tylko zabawa czy jednak coś więcej dla Pani?
Muszę wyznać szczerze, że plebiscyty to zupełnie inna rywalizacja niż na stadionie. Podobnie jak w zawodach, do końca żaden sportowiec nie jest pewny wygranej, bo sport jest nieprzewidywalny. Tak samo jest w plebiscytach i wszystko zależy od tych, którzy głosują. Są dyscypliny, które cieszą się dużym wsparciem kibiców. Nie zawsze końcowe rozstrzygnięcia są sprawiedliwe i adekwatne do wysiłku, który trzeba włożyć w zdobycie medalu.
Czy jako dziecko zdradzała pani ochotę do rzucania czymkolwiek, choćby kamieniem?
Z kamieniami nie miałam do czynienia, ale z patykami tak. Na zawodach szkolnych dobrze rzucałam piłeczką palantową. Szybko wyłowił mnie znany trener Henryk Michalski. I tak od palantówki przeszłam do oszczepu.
Ile lat pani trenuje i pod czyją opieką ?
Prawie siedem lat z małą przerwą w karierze. Cały czas moim szkoleniowcem jest Henryk Michalski, któremu bardzo wiele zawdzięczam. Bez jego cierpliwości i zaangażowania nie byłoby takich wyśmienitych wyników.
Na trzech igrzyskach olimpijskich była Barbara Madejczyk. W jakich relacjach jest pani z tą doświadczoną oszczepniczką?
W bardzo dobrych, nie miałyśmy na swojej drodze sportowej żadych konfliktów. Zawsze z panią Basią dobrze się dogadywałam. Teraz rzadko się widujemy przez moje częste zgrupowania.
Pani największe marzenie sportowe?
Takie jak każdego sportowca, czyli igrzyska olimpijskie.
Gdzie pani teraz przebywa?
Na Teneryfie. W Hiszpanii bardzo ciężko pracuję na kolejne sukcesy.
Najważniejsze imprezy dla pani w tym roku?
Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i nie przytrafią się żadne kontuzje. W 2017 roku główną moją imprezą będą mistrzostwa Europy U-23. Jestem najmłodszym rocznikiem, który może w nich wystartować. Niezwykle ważne będą też mistrzostwa Polski seniorek. Na obu imprezach najgroźniejszymi rywalkami będą moje starsze koleżanki z kadry narodowej Marcelina Witek i Maria Andrejczyk.
Klaudia Maruszewska jest zawodniczką Lekkoatletycznego Klubu Sportowego Jantar Ustka. Ma duży talent oszczepniczy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?