Mieszkaniec Mścic sprowadził z Belgii samochód dla żony. Oczywiście, chciał go zarejestrować w Polsce, w starostwie powiatowym w Koszalinie. - Samochód miał ważny przegląd techniczny, na co miałem dokumenty - podkreśla. Da urzędników wydziału komunikacji starostwa było za mało.
- Z dokumentów nie potrafili odczytać roku produkcji pojazdu - dziwi się Czytelnik. - Kazali mi udać się, wraz z zakupionym pojazdem, do stacji diagnostycznej. Musiałem wynająć lawetę i załadować auto. Diagnosta normalnie się roześmiał. Powiedział mi, że rok produkcji pojazdu jest częścią składową numeru nadwozia samochodu.
Akurat mój jest z 2002 roku. Wydaje mi się, że takie rzeczy urzędnicy pracujący w wydziale komunikacji powinni wiedzieć, a nie narażać petentów na stratę czasu i pieniędzy.
Według rzecznika starostwa Jerzego Banasiaka sprawa nie była taka jednoznaczna. - W tym wypadku nie chodziło tylko o ustalenie rocznika produkcji pojazdu, ale także były wątpliwości co do jego masy całkowitej - wyjaśnia Jerzy Banasiak. - Natomiast prawdą jest, ze starostwo nie dysponuje programem komputerowym do odczytywania daty produkcji pojazdu na podstawie numeru nadwozia.
O postępowanie w takich przypadkach zapytaliśmy Andrzeja Byszewskiego, dyrektora wydziału komunikacji Urzędu Miasta w Koszalinie.
- My dysponujemy programem komputerowym, który potrafi odczytać datę produkcji pojazdu na podstawie numeru jego nadwozia - przyznaje.
- Jednak obowiązujące przepisy są takie, że - w przypadku, gdy w dowodzie rejestracyjnym francuskim, niemieckim czy innym nie ma daty produkcji samochodu - do jej odczytania uprawniony jest tylko diagnosta. To nieżyciowe przepisy, ale obowiązują.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?