Pomorski Związek Piłki Nożnej uchwalił z 1 lipca zmianę ryczałtów za dojazdy sędziów na mecze od IV ligi w dół.
- Działacze mają zwyczajnie gdzieś problemy, z jakimi borykają się kluby z terenu kierowanego przez nich - nie ukrywa Sebastian Michno z MKS Debrzno, spadkowicza z klasy okręgowej.
Jak to działa? - Każdy z sędziów i obserwatorów przyjeżdżających np. do Debrzna na spotkanie otrzymuje należność, na którą składa się ekwiwalent za przeprowadzone zawody i właśnie ten feralny ryczałt za przejazd. Nie ukrywajmy: opłaty sędziowskie to znacząca pozycja w budżecie każdego klubu, a już szczególnie tych grających na niższych szczeblach.
Podwyżka uposażeń, jaką zafundował środowisku arbitrów Pomorski ZPN jest drastyczna - przedstawia Michno. - To nic innego jak zabijanie futbolu w małych, biednych ośrodkach, w których każdą złotówkę ogląda się po pięć razy, zanim się ją wyda.
Co na to związek? - Wzrost kosztu przejazdu nie był zmieniany od dwóch - trzech lat. W międzyczasie koszty paliwa i przejazdów wzrosły. Była konieczność podniesienia tych stawek. Są one porównywalne z innymi związkami wojewódzkimi - mówi Józef Dąbrowski z Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.
- Sędzia wykonuje usługę na rzecz organizatora zawodów i on ponosi te koszty. Tu nie będzie innych rozwiązań - dodaje.
Jak to wygląda w praktyce na przykładzie Debrzna? Osoba odpowiedzialna za obsady deleguje do Debrzna sędziów ze Słupska. Każdemu z arbitrów oprócz pieniędzy za poprowadzone spotkanie (klasa A to 90 zł brutto dla głównego, po 70 zł asystenci) przysługiwać będzie zwrot kosztów za odległość 121-140 km w jedną stronę, czyli po 133 złote.
Zjawią się u nas najpewniej jednym samochodem (w 99 przypadkach na 100 tak właśnie się dzieje), czyli pojedyncze auto ma kosztować klub 399 złotych. To jakaś kpina ze zdrowego rozsądku i inteligencji - wylicza przedstawiciel Debrzna.
Jakie jest stanowisko związku? - Każdy sędzia ma prawo do zwrotu poniesionych kosztów przejazdu. Kwestia, czy jadą razem, czy osobno nie podlega naszej kontroli. Także dlatego, że czasami sędziowie są delegowani na mecze z różnych stron i nie zawsze zdarza się, że trójki są z tych samych miejscowości. Nie jest żadną zasadą, że obsada ma pochodzić z jednej miejscowości - tłumaczy Dąbrowski.
Czy jest tu jakieś rozwiązanie? Najlepsze byłoby, aby sędziowie np. do Debrzna i innych podobnych miejscowości dojeżdżali z pobliskich ośrodków. Nie jest to możliwe, bo najwięcej sędziów w byłym województwie słupskim jest z północy. I ich podróż drenuje kieszenie klubów z południa.
- Referat obsad ma za zadanie w rozgrywkach podległych tak dobierać obsady, by sędziowie byli kierowani na zawody z niedalekich odległości. W okolicach Debrzna jednak mamy niewielu sędziów, nie może być tak, że tam będzie jeździł jeden i ten sam sędzia, który mieszka najbliżej. Kluby zlokalizowane w regionie Słupska tak tego nie odczuwają - kończy Dąbrowski.
Wszystko jest wytłumaczalne, ale kasa na arbitrów oraz delegatów i tak pójdzie z budżetów poszczególnych klubów. A te są coraz bardziej podobne do budżetu rządu greckiego. Niby jest, a jednak go nie ma. Czy związek to potrafi zrozumieć?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?