Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne miliony słupskiego długu w spadku dla następców, czyli miejska samorządowa inżynieria finansowa trwa

Grzegorz Hilarecki
Archiwum
Władze miasta przesuwają spłatę części miejskich długów na koniec... następnej kadencji samorządu, czyli na zaś.

Władze miasta chcą, by radni wyrazili na zbliżającej się sesji zgodę na odroczenie spłaty obligacji. Mowa aż o 16 milionach złotych. - Nie mamy wyjścia, jeśli chcemy, by miasto się rozwijało - tłumaczy prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka.

Chodzi o operację finansową i odroczenie spłaty obligacji zaciągniętych w kwietniu 2011 roku za rządów Macieja Kobylińskiego. Wtedy rada zgodziła się na pożyczenie od banku 40 milionów złotych. Miały być wydane na inwestycje i spłacone w latach 2011-2021. Zgodnie z planem w przyszłym roku i kolejny samorząd musiałby wysupłać aż 16 milionów złotych na wykup tych obligacji. Obecne władze miasta chcą, by płatność przesunąć na lata 2027 i 2028. Oczywiście prowizje i inne koszty tej zamiany pokryjemy z kasy miasta, czyli z pieniędzy słupszczan.

Tym samym kolejne władze Słupska powielają schemat poprzedników. To już przerabialiśmy za rządów Macieja Kobylińskiego i Roberta Biedronia. Operacja nazywa się rolowanie długów.

W 2015 roku poznańska firma ProPOLIS Consulting została poproszona o analizę finansów Słupska. Miała łatwo, bo wcześniej to samo zrobiła za rządów Macieja Kobylińskiego. W 2015 specjaliści zauważyli, że nasze miasto musi oszczędzać i w przyszłości nie będzie miało z czego spłacać długów. Analiza prawdziwego stanu finansów Słupska pokazała, w jakiej kondycji znajdowało się miasto po rządach Macieja Kobylińskiego. Można ją podsumować, posługując się terminologią lekarską, pacjent jeszcze nie umarł, ale by się tak nie stało, potrzebna jest szybka, bardzo skomplikowana i droga operacja. Pacjent, jeśli przeżyje, będzie musiał zmienić swoje życie.

Dzisiaj widać, że kuracja przeprowadzana przez Marcina Anaszewicza, prawą rękę Roberta Biedronia nie przyniosła strategicznej poprawy. Chodziło tylko o zapewnienie poprzedniemu prezydentowi spokoju, zrzucając cały problem na następcę. Powielono schemat przetestowany przez... Macieja Kobylińskiego. On to po pierwszej analizie specjalistów z Poznania, którą zamówił, gdy było już wiadomo, że długi stają się problemem miasta, przeprowadził w 2013 roku pierwszą operację rolowania długu (zamiany jednych kredytów drugimi rozłożonymi w czasie). Ta operacja wcale się miastu nie przysłużyła. „Spowodowało to odciążenie od spłat lat 2014-2016, ale skutkuje to przeniesieniem ciężaru na lata kolejne, gdzie wysoki poziom spłat będzie trudny do sfinansowania” - piszą autorzy i oceniają, że miastu grozi utrata płynności finansowej. Ich zdaniem kolejne rolowanie długu w grę nie wchodzi, bo część zapisów w umowach kredytowych na to nie pozwala, a zresztą trzeba by zapłacić marże, a w końcu długi spłacić, i też by nie było z czego.

W 2015 roku groziło miastu przekroczenie wskaźnika zadłużenia. Co było konsekwencją kreatywnej księgowości w zapisach Wieloletniej Prognozy Finansowej. Poradzono sobie z tą kreatywną księgowością, na koszt następców. Ot, pierwszy przykład spłaty rat za Trzy Fale, najpierw małe, ale za 9 i 10 lat pięć razy większe!

Fakt, przez pierwsze dwa lata rządów Roberta Biedronia miasto spłacało, kosztem wstrzymania wszelkich inwestycji, długi zaciągnięte przez poprzednika. Ale przyszłość dowiodła, że było to bez sensu. Koszty na rynku wzrosły i inwestycje podrożały, więc po oddaniu pieniędzy do banków, miasto teraz pożycza te pieniądze, tylko że więcej, na te inwestycje, które odroczono. I przy okazji płaci dodatkowe prowizje.

W tym roku budżet miasta spina się dzięki zadłużeniu, znowu pożyczamy na inwestycje.

- Zdecydowałam się na odroczenie spłaty. Długi oczywiście trzeba spłacać, ale robić to z głową. To decyzja strategiczna, która pozwoli nam rozwijać miasto, tak by rosła liczba mieszkańców i dochody miasta - tłumaczy pani prezydent. - Bez tej decyzji w najbliższych dwóch latach nie byłoby inwestycji i rozwoju.

Zadłużenie wzrosło dwukrotnie

W latach 2010-2014, czyli ostatniej kadencji Macieja Kobylińskiego, zaciągnięto łącznie 120,77 mln zł nowych zobowiązań. Dług miasta powiększył się niemal o połowę, a zdolność do jego spłaty, mierzona nadwyżką operacyjną, była na bardzo niskim poziomie. Dodatkowo już podpisane umowy opiewały na emisję kolejnych 25,8 mln zł długu w 2015 roku. Łącznie długi miasta odziedziczone przez Roberta Biedronia po poprzedniku wynosiły 275 milionów złotych.

Patrząc realnie, Robert Biedroń nie oddłużył miasta, bo stało się to tylko na papierze, gdyż część zadłużenia przerzucono do spółek. Nie rozwiązano też strategicznego problemu, czyli zbyt dużej części długu do spłat w latach 2020 i 2021.

Nowe władze miasta zaś uznały, że zadłużenie jest dla ludzi, więc korzystają z kredytów na inwestycje. Natomiast problem ze spłatami w najbliższych latach, gdy grubo ponad 20 milionów złotych ma być przeznaczone na uiszczenie odsetek i spłatę kapitału do banków, chcą przesunąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza