Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kołomyjscy strażnicy pamięci

Stanisław Nicieja [email protected]
Zachowany do dziś budynek "Sokoła” w Kołomyi.
Zachowany do dziś budynek "Sokoła” w Kołomyi. Ze zb. syna, Janusza Ratyńskiego z Nysy
Kresowa Atlantyda Kołomyja obrodziła wyjątkową liczbą piewców i strażników pamięci o jej przeszłości. Jeśli oceniać to zjawisko od strony ilościowej, pomijając Lwów i w mniejszym stopniu Wilno, które w tej materii nie mają konkurencji, to Kołomyja wybija się na plan pierwszy.

Oprócz pisarzy, uczonych, artystów związanych rodzinnie i biograficznie z Kołomyją, o których już pisałem, nie można pominąć tych o mniej znanych nazwiskach, ale dorównujących im żarem uczuć i głębią tęsknoty za utraconą ojcowizną.

To oni właśnie po przełomie politycznym w 1989 roku stworzyli niszowe pisma manifestujące miłość i tęsknotę do ziemi ojczystej:

"Gazetę Kołomyjską" w Warszawie oraz "Gdzie szum Prutu", "Zeszyty Kołomyjskie" i "Wiadomości z Kołomyi i Pokucia" we Wrocławiu. Gdyby tego nie uczynili, nasza wiedza o Atlantydzie kresowej byłaby o wiele uboższa, a tysiące faktów zawartych w poszczególnych numerach tych periodyków nie byłoby zapisanych, odnotowanych i zgromadzonych w bibliotekach uniwersyteckich.

Towarzystwo Miłośników Kołomyi

Wielki ruch, powodujący tworzenie się ziomkostwa kołomyjan, rozpoczął się jesienią 1987 roku, kiedy w Polsce wyraźnie zelżały klesz­cze cenzury i słabł system politycznej kontroli nad nieformalnymi organizacjami społecznymi. Zainicjowali go dwaj przyjaciele z Wincentówki i z I Armii Wojska Polskiego - ks. Stanisław Jaremczuk i płk Mieczysław Ruto­wicz. Zaczęło się od odnalezienia obrazu Madonny Kołomyjskiej przez ks. Stanisława Jaremczuka w Skomielnej Czarnej. Po tym odkryciu we Wrocławiu, na Ostrowie Tumskim, na mszę odprawianą w tamtejszym najstarszym kościółku przybyło kilkudziesięciu kołomyjan z okolic Wrocławia. Ks. Jaremczuk został ich kapelanem.

Po mszy odbyło się w prywatnym mieszkaniu płk. Mieczysława Rutowicza (1924-1993) - absolwenta szkoły oficerskiej w Łucku, później żołnierza walczącego z oddziałami UPA i ostatecznie osiadłego we Wrocławiu, pierwsze spotkanie, w którym wzięli udział: ks. Stanisław Jaremczuk, Stanisław Koryzma, Stanisław Krukowski, Michał Piskozub, Józef Sanojca, Jadwiga Tarkowska, Jan Tymoczko i Henryk Zaremba. Wkrótce do nich dołączyli Danuta i Bożena Krupskie, Eugeniusz Stadniczenko z Oleśnicy, Mieczysław Budzianowski z Kluczborka. Zaczęły się też tworzyć koła kołomyjan w Oławie, Oleśnicy, Bystrzycy Kłodzkiej, Opolu i Kluczborku.

26 września 1990 roku zwo­łano Nadzwyczajne Posiedzenie Kołomyjan i powołano Klub Miłośników Kołomyi "Pokucie", którego przewodniczącym został Mieczysław Rutowicz. Przystąpiono do organizacji pierwszych wycieczek i pielgrzymek do Kołomyi, bo rozpad Związku Radzieckiego spowodował, że można było już tam bez specjalnych formalności jeździć. Ruszyły też wydawnictwa: wspomniana wyżej "Gazeta Kołomyjska", której głównym twórcą był historyk sztuki prof. Ryszard Brykowski i "Gdzie szum Prutu", którego spirytus movens była Bożena Krupska. W sumie w latach 1994-2001 wydała 22 zeszyty. Początkowo były to skromne, kserografowane zeszyciki, ale z czasem stało się to pismo wydawane profesjonalnie i gromadzące znakomity materiał dokumentacyjny zarówno archiwalny, wspomnieniowy jak i fotograficzny.

Bożena Dobrosława Krup­ska (rocznik 1955), córka Lesz­ka Krupskiego - prawnika, komendanta kłobuckiego zgrupowania "Szarych Szeregów" i kołomyjanki Danuty z domu Mosur (1933-2002) - lekarza neurologa i wiceprzewodniczącej Zarzą­du Głównego Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschod­nich, jest absolwentką Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Należała do ostatnich roczników słucha­czy wykładów profesorów lwowskich, m.in Konrada Dyby i Ryszarda Natusiewicza. Pracę zawodową rozpoczęła w Biurze Projektów Miasto-Projekt Wrocław i tam nauczyła się zawodu, który kontynuowała później w spółce "Hexagon" i Pracowni architektonicznej "Archikon". Jest współautorką licznych projektów, m.in. osiedla mieszkaniowego w Zgorzelcu, rekonstrukcji zespołu pałacowo-ogrodowego w Pilicy, rekonstrukcji synagogi "Pod Białym Bocianem" we Wrocławiu i kilku kompleksów budynków biurowych i handlowych.

Jej pasja kołomyjska zaczęła się dość niespodziewanie. Nigdy - wspomina - nie byłam społecznikiem, choć miałam w domu wspaniały przykład ojca. I nagle, pewnego dnia, coś się w człowieku budzi i zaczyna się pasja, która trwać będzie do końca.

Dla mnie jest to ocalenie od zapomnienia miasta Kołomyi, z którego pochodzi moja rodzina po kądzieli, oraz wielu wybitnych ludzi urodzonych w powiatach: Kołomyja, Horodenka, Śnia­tyn, Kosów, Nadwórna i Tłumacz, nad czym sukcesywnie pracuję.

A zaczęło się w latach osiemdziesiątych, gdy uparłam się, że muszę zobaczyć Kołomyję, o której wciąż wspominała babunia i mama. Zaproszenie do nieznanych Ukraińców załatwiła Ewa Wójcik-Malicka
- przyjaciółka mamy. Ale ja przed każdym wyjazdem muszę być przygotowana merytorycznie, w tym wypadku, by poznać miasto, konieczny jest plan miasta, to takie zawodowe zboczenie - architekci kochają wszystkie rzuty, czyli plany i mapy. Ewa powiedziała o spotkaniach kołomyjan na Ostrowie Tumskim.

Wiosną 1989 roku w Sali Domu Księży Emerytów dyskutowało kilkanaście osób, mama rozpoznała koleżankę po fachu, (córkę prof. Antoniego Knota) i Ryśkę Koryzmę. Ja od razu uderzyłam do pana Mieczysława Rutowicza i przedstawiłam swoją sprawę. Okazał się niezwykle uczynnym człowiekiem, po tygodniu odebrałam odbitkę szkicu planu miasta.

Nasze pierwsze spotkanie i rozmowa o Kołomyi w gościnnym domu pana Rutowicza i jego żony, Marii, trwało i trwało. Wtedy zaczęła się moja wielka pasja kołomyjska, chociaż moja wiedza o tym mieście była wówczas zerowa. Na początek od kolegi mamy, Bogdana Kiczaka z Niemodlina, otrzymałam kopię "Rysu miasta Kołomyi" Leopolda Wajgla. I zaczęłam buszować po wrocławskich, a później wszystkich ważniejszych polskich bibliotekach i archiwach.

"Gdzie szum Prutu"

Zasług Bożeny Krupskiej w dziele przywracania pamięci o Kołomyi nie sposób przecenić. Przez kilkanaście lat udało jej się zebrać rozproszony, unikatowy materiał z różnych źródeł. Ale najwięcej wydobywała z domowych archiwów rozproszonych po kraju kołomyjan. Pisała do nich listy, telefonowała i namawiała do wspomnień, które później opracowywała i redagowała, publikując w poszczególnych zeszytach "Gdzie szum Prutu".

Przyczyniła się do powstania wielu książek wspomnieniowych, niszowych, niskonakładowych, ale bę­dą­cych dziś podstawą do poznawania przeszłości Pokucia i ludzi tam żyjących. To Bożena Krupska doprowadziła m.in. do powstania dwóch monografii: Floriana Ciurusia "Wieś Święty Józef na Pokuciu" (Ząbkowice 1998) i Zygmunta Jana Jaworskiego "Łuk białej drogi. Wspomnienia znad Prutu i Dniestru" (Wrocław 2002).

Obaj ci autorzy, Florian Ciuruś (1926-2003) i Zygmunt Jan Jaworski (1923-po 2002), byli historykami-amatorami. Pierwszy - księgo­wym, drugi - muzykiem, ale z wielką pasją dokumentowania dziejów swojej małej pokuckiej ojczyzny. Zgromadzili ogromny materiał, ale mieli problemy z jego redakcją. Nikt nie chciał im tego wydać, a więc zniechęcali się i byli nawet bliscy, w desperacji, zniszczenia swego dzieła, gdy natrafiali na mur obojętności i finansową barierę wydawniczą.

Florian Ciuruś w jednym z listów do Bożeny Krupskiej napisał nawet: Po co ja to napisałem, mam same kłopoty. Rodzina się ze mnie śmieje, wydawcy drwią. Wrzucę wszystko do pieca i będzie spokój. To dzięki przedsiębiorczości i pomysłowości Bożeny Krupskiej książki te ukazały się, zyskały czytelników, a nawet były dodrukowywane.

Wybitny pisarz, absolwent opolskiej WSP Stanisław Srokowski, recenzując książkę Floriana Ciurusia na łamach prasy wrocławskiej, napisał że opis tej podkołomyjskiej rodzinnej wsi autora, z bujną, otaczającą ją przyrodą i pomnikami kultury, jest fascynujący. Książkę napisano z miłością i czułością, znawstwem i kunsztem. Niezwykli ludzie. Cudowne huculskie krajobrazy. Dworki, kościoły, dzwony, kaplice, rzeźby. Opisy piękna i cierpienia, marzeń i wygnania. Miniaturka pełnego życia. Jeśli traficie na ten tytuł w księgarni, sięgnijcie po tę książkę. To mała szkatułka ducha.

Przywołałem dwa przykłady wydawnictw książkowych, aby pokazać, jak ważną rolę odgrywała redaktorka naczelna "Gdzie szum Prutu" przy inspirowaniu i promowaniu prac tworzonych przez amatorów historii.
Dziś, gdy przegląda się roczniki "Gdzie szum Prutu", to widać ileż ludzi, faktów, dramatów i różnorakich wydarzeń zostało uratowanych od kompletnego zapomnie­nia, ile fotografii, które mogłyby być wyrzucone przez niefrasobliwych wnuków do śmietnika, stało się ilustracjami w tym ważnym periodyku.

Wielkim wsparciem dla Bożeny Krupskiej była jej matka, Danuta z domu Mossur Krupska (1932-2002) - kołomyjanka z urodzenia, absolwentka tamtejszej Szko­ły im. Królowej Jadwigi, a po wojnie, po uzyskaniu matury w Bystrzycy Kłodzkiej, ukończeniu szkoły muzycznej i studiach Medycznych we Wrocławiu, świetna wrocławska lekarka i społecznica.

Bożena Krupska była też inicjatorką ważnych imprez krzewiących wiedzę o Kołomyi. Jedną z nich była wystawa "Pokucie - ziemia Vincenza" zorganizowana w 1995 roku w auli ossolińskiej we Wrocławiu. Starała się też współpracować z Ukraiń­cami przy wydawaniu tamtejszej "Encyklopedii kołomyjskiej", pragnąc, aby znalazły się w niej również hasła i biogramy poświęcone wybitnym Polakom.

Ale gdy natrafiła na dużą niechęć i nie mogąc wpłynąć na praktyki zamazywania polskości na Pokuciu i tendencyjne oceny roli Polaków w tamtych okolicach, zrezygnowała z tej współpracy. Utrzymywała jednak ciągle kontakt z pasjonatami, amatorami-historykami w Kołomyi, do których należeli m.in. Wołodymyr i Oksana Michalczukowie. Dużą pomoc uzyskiwała od ks. infułata Stanisława Turkowskiego - w czasie okupacji wikarego w Horodence, a później autora wielu znakomitych artykułów o jego mieście rodzinnym.
Aktywną działalność wśród kołomyjan przejawiali również Władysław Bohr w Gliwicach, prof. Antoni Żebracki w Olsztynie i Mieczysław Budzianowski - prezes Klubu "Pokucie" w Kluczborku.

Jednym z najbardziej aktywnych współpracowników "Zeszytów Kołomyjskich" był mieszkający w Poznaniu Eugeniusz Dmytrów (rocznik 1925), który lata młodzieńcze przeżył w rodzinnym mieście, uczęszczając do tamtejszych szkół, m.in . Gimnazjum im. Króla Kazimierza Jagiellończyka. Po zajęciu Kołomyi przez Armię Czerwoną w 1944 roku został wcielony do I Armii Wojska Polskiego i doszedł z nią aż nad Łabę.

Po zwolnieniu z wojska ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej i pracował na stanowiskach kierowniczych w przedsiębiorstwach głównie na terenie Wielkopolski. Ostatecznie osiadł w Poznaniu, pracując w tamtejszym Instytucie Maszyn Rolniczych, gdzie uzyskał tytuł docenta. Po przejściu na emeryturę poświęcił się dokumentowaniu historii swego miasta rodzinnego.

Wyjątkową aktywność w zakresie gromadzenia różnorakiej dokumentacji przejawiał również Ignacy Seniuk (rocznik 1929) mieszkający w Bystrzycy Kłodzkiej, który zgromadził imponujący zbiór fotografii i widokówek z dawnej Kołomyi i wydał bogato ilustrowaną monografię swego miasta w 2005 roku, rozsyłaną przyjaciołom w formie powielaczowej.

Ignacy Seniuk opisał też dokładnie historię transportu, tzw. "bystrzyckiego", który dotarł do Kotliny Kłodzkiej, wymieniając z imienia i nazwiska wszystkich jego uczestników, którzy później tworzyli historię powojennej Bystrzycy Kłodzkiej. A byli wśród nich przedstawiciele rodzin: Bazaków, Farbiszewskich, Fukszań­skich, Hanajów, Piskozubów, Swaryczewskich, Kobyleckich, Ringów, Srolików-Sorskich i Turkiewiczów.

Ignacy Seniuk, z zawodu prawnik przez lata pracujący w administracji samorzą­dowej miasta, po przejściu na emeryturę oddał się - podobnie jak Eugeniusz Dmytrów - pasji dokumentowa­nia dziejów Kołomyi.
Analogiczną rolę spełniał w Nysie płk Mieczysław Wróblewski (rocznik 1930) - syn Jana Wróblewskiego (1898-1981), pracownika przedsiębiorstw naftowych w Bitkowie, a później urzędnika administracji miejskiej w Kołomyi oraz Mysłakowicach na Śląsku, Morągu i Helu.

Jego matka, Waleria Wróblewska (1907-1998), przed wojną pełniła funkcję sekretarza w Zarządzie Związku Szlachty Zagrodowej, któremu przewodniczył Roman Lewicki. Mieczysław Wróblewski ukończył po wojnie Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie ze specjalizacją: eksploatacja pojazdów samochodowych i związał się na trwałe z wojskiem. Jako oficer przeszedł przez kilka garnizonów, poczynając od Stargardu poprzez Wrocław, Siemianowice, by w końcu osiąść w Nysie i tam po przejściu na emeryturę poświęcić się pasji dokumentowania przeszłości Kołomyi, gromadząc bardzo rozległy materiał i uczestnicząc aktywnie w organizacji kołomyjan.

W Nysie osiadł też Janusz Ratyński (rocznik 1936)

- pra­cownik Zakładu Urzą­dzeń Przemysłowych, który przechował bogaty zbiór fotografii i dokumentów związanych z Seminarium Nauczycielskim w Kołomyi, z którym związana była jego matka Anna z Bisztygów i jej przyjaciółka, nauczycielka w tym seminarium, Wanda Rozwodówna.

Na początku XXI wieku krąg kołomyjan skupionych wokół dra Zbigniewa Berlinga (rocznik 1937) stworzył biuletyn informacyjny pt. "Wiadomości z Kołomyi i Pokucia". Dotychczas ukazało się 38 numerów tego pisma, które oprócz Zbigniewa Berlinga redagują: Bogumiła Orłowska, Edward Bień z Dzierżoniowa, Kazimierz Seniuk z Bystrzycy Kłodzkiej, Adam Skowroński, Janina Piotrowska, Edward Laskow­ski z Rakoniewic w Wielkopolsce, Mieczysław Wró­blew­ski z Nysy, Czesław Żurakow- ski, Tadeusz Pań­czy­szyn z Twardogóry, Andrzej Łopaczak, Krzysztof Lazarowicz, Krzysztof Lasz­kiewicz, Zbigniew Abram, Alicja Stromich, Zygmunt Piskozub, Julian Steblecki.

Zbigniew Berling od kilku kadencji pełni funkcję prezesa Oddziału Miłośników Kołomyi "Pokucie" we Wrocławiu. Jego rodzina wywodzi się z okolic Kołomyi i pobliskiego Zabłotowa, a konkretnie z dwóch wsi - Debesławców i Trójcy. Jego dziadek Mikołaj był znanym pszczelarzem w Trójcy, a ojciec Józef kowalem i właścicielem dużej kuźni w Debesławcach. Berlingowie przeżyli mordy banderowskie, bo w odpowiednim czasie wyprowadzili się ze wsi do Kołomyi.

W Trójcy banderowcy dopuścili się okrutnej zbrodni na tamtejszej ludności polskiej i spalili dwór, który należał do rodziny Dobków i Wartanowiczów.

Berlingowie po ekspatriacji z Kołomyi, po krótkim pobycie w Krasnymstawie osiedli w Miliczu na Dolnym Śląsku. Zbigniew Berling ukończył studia pedagogiczne w Krakowie i Warszawie. Doktoryzował się w 1980 roku i do emerytury pracował na stanowisku dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej we Wrocławiu. Po przejściu na emeryturę związał się mocno z ziomkostwem kołomyjan. W 1992 roku wybrano go prezesem i pełni tę funkcję przez wiele lat wymiennie z Danutą Krupską. Zorganizował wiele wypraw do Kołomyi i na Pokucie. Kierował organizacją kolonii młodzieży z Kołomyi, która przyjeżdżała do Sulistrowiczek koło Sobótki i do Jelcza koło Laskowic.

W prężnie działającym Oddziale Miłośników Koło­myi "Pokucie" we Wrocławiu oprócz Zbigniewa Berlinga Zarząd tworzą: Krzysztof Laszkiewicz i Adam Skowroński - wiceprezesi, Alicja Stromlich - sekretarz, Janina Nowak - skarbnik oraz Bogusław i Ryszard Patkowscy, Julian Steblecki, Alicja Maszkowska, Ewa Witek.

Obecnie w Kołomyi działa Towarzystwo Kultury Polskiej Pokucie, którego prezesem jest dr Stanisława Patkowska-Kołysenko - lekarka, organizatorka Polskiej Szkoły Sobotniej dla dzieci polskich w Kołomyi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza