Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersyjne zachowanie słupskich policjantów na służbie (wideo z monitoringu)

Rep. Krzysztof Tomasik
Kadry z nagrania monitoringu przedstawiające zajście na ulicy Jagiełły.
Kadry z nagrania monitoringu przedstawiające zajście na ulicy Jagiełły. Rep. Krzysztof Tomasik
Do idącego chodnikiem mężczyzny podbiega ogolony na łyso osiłek i powala go na ziemię. Brutalny napad w centrum miasta? Nie. To tylko... policyjne zatrzymanie.

Wczoraj trafiło do nas nagranie, na którym utrwalono zastanawiające zachowanie słupskich funkcjonariuszy policji.

To był mój ostatni wieczór w Słupsku, bo rano wracałem do pracy do Anglii - mówi Marcin (nazwisko do wiadomości redakcji). - Umówiłem się z kolegami na spotkanie. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak zakończy się moja pożegnalna noc w rodzinnym mieście.

Zatrzymanie na pożegnanie

W ostatnią sobotę karnawału Marcin wraz z dwoma kolegami szedł do jednego z klubów w centrum miasta.

- Kiedy przechodziliśmy koło Miami Nice spod dyskoteki z piskiem opon ruszyło jakieś auto - mówi Marcin. - Kolega, który jest fanem motoryzacji krzyknął w jego kierunku "dyfer, dyfer!" (w środowisku motoryzacyjnym określenie zachęcające kierowców do szybkiego ruszania).

- Wtedy samochód zawrócił i omal nie przejechał nam po nogach. Nagle wysiadło z niego kilku mężczyzn i zaczęło biec w naszą stronę. Byliśmy przekonani, że to zwyczajne łobuzy, które chcą nas pobić, więc uciekliśmy.

Koledzy rozbiegli się w różne strony. Mieli się spotkać ponownie w klubie. Przed samym wejściem do lokalu przy ul. Jagiełły do Marcina podbiegł barczysty, ogolony na łyso mężczyzna i powalił go na ziemię. Po chwili dołączył do niego drugi człowiek.

To nie jest napad

- O tym, że mam do czynienia z funkcjonariuszami policji, dowiedziałem się dopiero, gdy zakładali mi kajdanki - mówi Marcin. - Kiedy wsadzili mnie do samochodu zapytałem o powody zatrzymania. Powiedzieli, że słyszeli jak ktoś z nas krzyczał CHWDP (obraźliwe określenie po adresem policji - przyp. aut.) i dlatego zaczęli nas gonić.

Zatrzymany mężczyzna trafił do izby wytrzeźwień. Tam jednak okazało się, że w organizmie ma zaledwie 0,3 promila alkoholu.

- Wtedy zaczęli się naradzać, co ze mną zrobić - mówi słupszczanin. - W końcu wypisali mi 500 złotych mandatu za używanie wulgaryzmów. Przyjąłem go, bo bałem się, że mnie nie puszczą, a o 6 rano musiałem jechać na lotnisko, żeby zdążyć na samolot.

Po wszystkim policjanci odwieźli Marcina do klubu. Stamtąd słupszczanin wybrał się już z kolegami na komendę policji przy ul. 3 Maja.

- Chcieliśmy złożyć skargę, ale dyżurny nie chciał nas słuchać. Powiedział, że nie ma odpowiedniej osoby i mamy przyjść dopiero w poniedziałek rano o 8.30. Tyle że wtedy byłem już w Anglii. Stamtąd wyślę skargę.

Co na to policja?

Całe zajście na ul. Jagiełły zarejestrowała kamera monitoringu. Nagranie pokazaliśmy komendantowi miejskiemu słupskiej policji Krzysztofowi Zgłobickiemu.

- Widać tu tylko sam moment zatrzymania, nie wiemy, co działo się wcześniej. Przeprowadzimy wewnętrzne postępowanie, aby dokładnie wyjaśnić tę sprawę. Na pewno nie będziemy niczego zamiatać pod dywan - zapewnił komendant.

Rzecznik słupskiej policji poinformował nas natomiast, że według funkcjonariuszy biorących udział w zajściu sprawa wyglądała nieco inaczej.

- Policjanci przedstawili się i wezwali tych mężczyzn do zatrzymania. Ci jednak zaczęli uciekać, więc rozpoczęto pościg. Kiedy ktoś ucieka przed policją, to najwyraźniej musi mieć do tego jakiś powód - potwierdził rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza