Wczoraj trafiło do nas nagranie, na którym utrwalono zastanawiające zachowanie słupskich funkcjonariuszy policji.
To był mój ostatni wieczór w Słupsku, bo rano wracałem do pracy do Anglii - mówi Marcin (nazwisko do wiadomości redakcji). - Umówiłem się z kolegami na spotkanie. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak zakończy się moja pożegnalna noc w rodzinnym mieście.
Zatrzymanie na pożegnanie
W ostatnią sobotę karnawału Marcin wraz z dwoma kolegami szedł do jednego z klubów w centrum miasta.
- Kiedy przechodziliśmy koło Miami Nice spod dyskoteki z piskiem opon ruszyło jakieś auto - mówi Marcin. - Kolega, który jest fanem motoryzacji krzyknął w jego kierunku "dyfer, dyfer!" (w środowisku motoryzacyjnym określenie zachęcające kierowców do szybkiego ruszania).
- Wtedy samochód zawrócił i omal nie przejechał nam po nogach. Nagle wysiadło z niego kilku mężczyzn i zaczęło biec w naszą stronę. Byliśmy przekonani, że to zwyczajne łobuzy, które chcą nas pobić, więc uciekliśmy.
Koledzy rozbiegli się w różne strony. Mieli się spotkać ponownie w klubie. Przed samym wejściem do lokalu przy ul. Jagiełły do Marcina podbiegł barczysty, ogolony na łyso mężczyzna i powalił go na ziemię. Po chwili dołączył do niego drugi człowiek.
To nie jest napad
- O tym, że mam do czynienia z funkcjonariuszami policji, dowiedziałem się dopiero, gdy zakładali mi kajdanki - mówi Marcin. - Kiedy wsadzili mnie do samochodu zapytałem o powody zatrzymania. Powiedzieli, że słyszeli jak ktoś z nas krzyczał CHWDP (obraźliwe określenie po adresem policji - przyp. aut.) i dlatego zaczęli nas gonić.
Zatrzymany mężczyzna trafił do izby wytrzeźwień. Tam jednak okazało się, że w organizmie ma zaledwie 0,3 promila alkoholu.
- Wtedy zaczęli się naradzać, co ze mną zrobić - mówi słupszczanin. - W końcu wypisali mi 500 złotych mandatu za używanie wulgaryzmów. Przyjąłem go, bo bałem się, że mnie nie puszczą, a o 6 rano musiałem jechać na lotnisko, żeby zdążyć na samolot.
Po wszystkim policjanci odwieźli Marcina do klubu. Stamtąd słupszczanin wybrał się już z kolegami na komendę policji przy ul. 3 Maja.
- Chcieliśmy złożyć skargę, ale dyżurny nie chciał nas słuchać. Powiedział, że nie ma odpowiedniej osoby i mamy przyjść dopiero w poniedziałek rano o 8.30. Tyle że wtedy byłem już w Anglii. Stamtąd wyślę skargę.
Co na to policja?
Całe zajście na ul. Jagiełły zarejestrowała kamera monitoringu. Nagranie pokazaliśmy komendantowi miejskiemu słupskiej policji Krzysztofowi Zgłobickiemu.
- Widać tu tylko sam moment zatrzymania, nie wiemy, co działo się wcześniej. Przeprowadzimy wewnętrzne postępowanie, aby dokładnie wyjaśnić tę sprawę. Na pewno nie będziemy niczego zamiatać pod dywan - zapewnił komendant.
Rzecznik słupskiej policji poinformował nas natomiast, że według funkcjonariuszy biorących udział w zajściu sprawa wyglądała nieco inaczej.
- Policjanci przedstawili się i wezwali tych mężczyzn do zatrzymania. Ci jednak zaczęli uciekać, więc rozpoczęto pościg. Kiedy ktoś ucieka przed policją, to najwyraźniej musi mieć do tego jakiś powód - potwierdził rzecznik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?