Na początku lutego koronawirus rozprzestrzenił się wśród osób bezdomnych, przebywających pod opieką Towarzystwa pomocy brata Alberta oraz korzystających z pomocy Słupskiego Ośrodka Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, przy którym od niedawna działa Ogrzewalnia. Po trzech tygodniach od wykrycia tego ogniska zapytaliśmy, czy sytuacja została opanowana.
- Placówki funkcjonują już normalnie, nowe osoby są przyjmowane - oczywiście na zasadach określonych w regulaminie oraz przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności. Działa już noclegownia i ogrzewalnia, gdzie skierowania nie są wymagane, a także schronisko prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta – mówi Marcin Treder, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku. - Sytuacja wygląda już dużo lepiej, większość podopiecznych przechodziła chorobę bezobjawowo albo lekko. Przewieźliśmy już ich z izolatorium w Sopocie, gdzie odbywali kwarantannę, z powrotem do Słupska. Pięć osób przebywa w szpitalu, bo ich stan wymaga hospitalizacji. Na szczęście nikt nie jest w stanie krytycznym.
Kolejna dobra wiadomość to taka, że nikt spośród zakażonych nie zmarł.
Przypomnijmy, że sytuacja była trudna, bo zakażenia rozprzestrzeniły się w dwóch placówkach, które kompleksowo obsługiwały problem bezdomności w mieście. Dużym wyzwaniem było rozlokowanie i zabezpieczenie podopiecznych na czas kwarantanny, bo przecież nawet ci przechodzący chorobę lekko, nie mogli spędzić tego czasu w domu. Ostatecznie większość ten czas spędziła w izolatorium w Sopocie. Pojawiła się też kwestia, gdzie pomocy mogą szukać osoby bezdomne, które na stałe nie są pod opieką TPBA, a jedynie szukają schronienia na zimę. Problem był poważny, bo w tym czasie odnotowywaliśmy największe mrozy.
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?