Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszalin> Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, czyli działkowcy kontra zarząd

Irena Boguszewska, [email protected], Fot. Autorka
Jan Tarnawczyk walczy o swoje.
Jan Tarnawczyk walczy o swoje.
- Uprawiam swoją działkę od 1964 roku, od momentu kiedy powstał ogród im. Fałata. Zakładałem go, razem z innymi robiłem ogrodzenie.

Teraz mam wszystko stracić - mówi zdenerwowany Jan Tarnawczyk, Czytelnik ze Starych Bielic.

- Właśnie dostałem pismo, że zarząd ogrodu pozbawił mnie członkostwa i prawa użytkowania mojego kawałka ziemi - dodaje.

Taką decyzję podjął Zarząd Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. J. Fałata w Koszalinie. W uzasadnieniu pisze: "Działka jest zaniedbana, nie ma kontaktu z panem. Nie uczestniczy pan w walnych zebraniach. Drzewa zacieniają wszystkie działki obok, nie są prześwietlane. Gnijące owoce leżą całą jesień, co zagraża bezpieczeństwu na alejkach łącznie z gumolitem, którego nie używamy. ” Pismo takiej treści podpisali sekretarz i prezes zarządu i ogrodu.

Sąsiedzi są zaskoczeni

Jan Tarnawczyk nie zgadza się z tą decyzją i się od niej odwołał. - Działka nie jest tak wypieszczona jak była kiedyś, bo mam już swoje lata i trochę choruję, ale robię na niej ile mogę - mówi. - Gałęzie drzew obcinałem tej wiosny. A gumolit z alejki dawno wyrzuciłem, chociaż przed innymi działkami jeszcze leży i o to nikt nie ma pretensji. W piśmie prezes nie napisał prawdy.

Na działce państwa Tarnawczyków stoi altanka, szklarnia z piękną winoroślą i pomidorami. Jest dużo drzew. Sąsiedzi pana Jana są zaskoczeni decyzją zarządu. - Nie wiem, czym się zarząd kierował, trudno zrozumieć tę decyzje, w ogrodzie jest wiele innych znacznie bardziej zapuszczonych działek - twierdzi jeden z sąsiadów.

Chodzi o pieniądze?

Władysław Bejnarowicz, prezes zarządu ogrodu im. J. Fałata twierdzi, że zarząd robi porządki. W ogrodzie jest 180 działek, a zarząd wypowiedział je dziesięciu osobom. Tarnawczykom zwracał uwagę od trzech lat. - Ich kawałek ziemi teraz co prawda jeszcze jakoś wygląda, bo wiosną coś na niej zrobili, ale za miesiąc czy dwa z pewnością będzie zarośnięta. Pan Jan na niej mało pracuje, bo wybudował się w Starych Bielicach i przy domu ma swój ogród. Decyzja jest nieodwołalna, niech sobie pisze nawet do pana Boga, jeśli zechce go wysłuchać - twierdzi Władysław Bejnarowicz.

Wielu działkowcom nie podoba się takie stanowisko. Twierdzą, że tu chodzi o pieniądze i to duże. - Być może wkrótce ogród zostanie zlikwidowany. A wtedy miasto będzie oddawać właścicielom pieniądze. Za działkę pana Janka ktoś dużo pieniędzy zgarnie, bo jest na niej szklarnia i mnóstwo drzew - denerwują się działkowcy.

Cenne działki

Ogród im. Fałata miał zostać zabrany Polskiemu Związkowi Działkowców przez miasto już rok temu pod budowę aquaparku. Ponieważ działkowcy zaprotestowali, a budowa przesunęła się, miasto zdecydowało się odłożyć sprawę na dwa lata. Za rok rozstrzygnie się, czy działkowcy będą mogli dalej użytkować swoje działki, czy dostaną za nie odszkodowania i inne miejsce do uprawy. Odszkodowanie za działkę, na której jest dużo drzew, szklarnia, altanka może wynieść 20, a nawet 30 tys. złotych. Tyle zyskiwali ci, którzy mieli ogrody przy ul. Traugutta i musieli je oddać pod budowę mieszkań. Działka, szczególnie taka do likwidacji, zrobiła się cenna.

Przypadek pana Tarnawczyka nie jest bynajmniej odosobniony.

- U nas w ogrodzie Kamping jeden z działkowców sądzi się o swoją działkę z Polskim Związkiem Działkowców - mówi Czytelniczka (personalia do wiadomości redakcji). - To się w głowie nie mieści. Kilka lat temu nie było chętnych na działki, leżały odłogiem. Teraz może to być dobry interes. I tym lepszy, im w lepszym stanie jest zabrany ogródek.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza