Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koty potrzebują schroniska. Urzędnicy twierdzą, że nie mają na to pieniędzy (wideo)

(zida)
Koty potrzebują schroniska. Urzędnicy twierdzą, że nie mają na to pieniędzy.
Koty potrzebują schroniska. Urzędnicy twierdzą, że nie mają na to pieniędzy. Sylwia Lis
Społeczni wolontariusze, którzy opiekują się kilkuset kotami w Lęborku domagają się schroniska dla tych czworonogów. Urzędnicy twierdzą, że nie mają na to pieniędzy.

Nasza publikacja o ludziach, którzy bezinteresownie opiekują się bezdomnymi kotami wzbudziła sporo emocji. Pisaliśmy, że w Lęborku jest około trzystuczterystu bezdomnych zwierząt. Ich losem przejmuje się kilku społecznych wolontariuszy, między innymi pani Łucja i Mariola.

Dokarmiają, budują domki, chodzą do weterynarza i nie szczędzą im miłości. Bez nich futrzaki nie miałyby szans na przetrwanie. Panie mówiły: jak już zaczniesz pomagać jednemu zwierzęciu, przyczłapie się ich więcej. Dziś każda z nich ma mnóstwo małych przyjaciół.

- Kiedyś miałam psa, odszedł, miał szesnaście lat. Była już na niego pora. Jak nie ma zwierzęcia w domu, robi się jakoś pusto. Potem przypadkowo przez okno zobaczyłam kotka. Był mały, cały czas leżał pod żywopłotem, nie ruszał się, matka nim się nie interesowała, chyba go porzuciła. Szkoda mi go było. Był chory. Zajęłam się nim i wzięłam go do domu. Mieszka ze mną do dziś. Misia jest dla mnie całym szczęściem. Godzina¬mi mogłabym opowiadać o jej wygłupach. Pani Łucja obojętnie nie może przejść obok żadnego kota. W Lęborku jest około trzydziestu osób, które zajmują się bezdomnymi kotami. Czasem urząd kupuje karmę dla zwierząt.

- Dwa razy do roku dostaję trzydzieści puszek karmy, a pod opieką mam ponad trzydzieści kotów - mówi pani Mariola. - To kropla w morzu potrzeb. To nie wystarcza. Trzeba sobie inaczej radzić.
Kobiety twierdzą, że na dokarmianie kotów wydają po kilkaset złotych. Po naszej publikacji zgłosili się kolejni "pomagacze".

- Dokarmiam trzydzieści kotów - mówi Mirosława Hintzke z Lęborka. - W domu mam kilka kotów. Zajmuję się głównie chorymi kotkami, to nogę wyleczę, antybiotyki podam. To wszystko kosztuje. Za każda wizytę u weterynarza trzeba płacić. To trochę karmy dla zwierząt, którą kupuje urząd to kropla w morzu potrzeb.

Pani Mirosława dodaje: w zasadzie wyręczamy tych, którzy naprawdę powinni zajmować się bezdomnymi zwierzętami. - U nas powinna być straż dla zwierząt - mówi kobieta. - Do nich powinniśmy dzwonić, gdy zobaczymy bezdomnego rannego kota, a tu nic. Wiele razy zwracaliśmy się też urzędników w sprawie utworzenia w Lęborku schroniska. Obiecują, obiecują i nic z tego nie wychodzi.
O problemie wie Alicja Zajączkowska, wiceburmistrz Lęborka.

- Schronisko to bardzo duży wydatek - mówi. - Obiekt taki musi spełniać mnóstwo kryteriów, wymagania wobec takich budynków są bardzo duże. Naszego miasta nie stać na to. Ościenne gminy nie są zainteresowane partycypowaniem w kosztach budowy takiego obiektu.

Wiceburmistrz przyznaje, że kilka lat temu urzędnicy rozmawiali z organizacją zajmującą się pomocą zwierzętom na temat współpracy i wspólnej budowie schroniska dla kotów. Gmina miała dać działkę, na której miały stanąć dwa przenośne kontenery. - Niestety, nic z tego nie wyszło - mówi Alicja Zajączkowska. - Stowarzyszenie nie otrzymało wystarczających pieniędzy. Mamy na uwadze ten problem, jeśli nadarzy się okazja, na pozyskanie zewnętrznych pieniędzy na ten cel, na pewno z niej skorzystamy. Podkreśla, że co roku urząd coraz więcej wydaje pieniędzy na pomoc bezdomnych zwierząt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza