Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraj żeglarzy, odkrywców i pięknych pieśni fado

Zbigniew Marecki [email protected]
Krętymi uliczkami Lizbony tramwaje zawiozą nas wszędzie.
Krętymi uliczkami Lizbony tramwaje zawiozą nas wszędzie. Z. Marecki
Portugalczycy kiedyś byli odważnymi żeglarzami i brutalnymi kolonizatorami. Dzisiaj przyciągają turystów oryginalnymi zabytkami, sentymentalnym fado, śmiesznymi tramwajami, ogromnym oceanarium oraz ciągle tajemniczymi tajemnicami fatimskimi.

Portugalia leży na krańcu Europy. Rzadko do niej zaglądamy, choć wystarczy wsiąść do samolotu w Berlinie i po trzech godzinach wysiądziemy na lotnisku w Lizbonie. A tam w ciągu kilkunastu minut metro przewiezie nas do centrum starej stolicy Portugalii. Ta bowiem pamięta wiele. Czasy, gdy Portugalczycy zgięli karki pod naporem Maurów. Pierwsze wyprawy morskie księcia Henryka Żeglarza w nieznany świat, które poszerzyły wiedzę Europejczyków o Afryce. Pamięta także wielkie triumfy Vasco da Gamy, który w epoce renesansu odkrył morską drogę do Indii, co pozwoliło zintensyfikować handel korzeniami. Potem były krwawe wyprawy konkwistadorów, które zakończyły się portugalską kolonizacją choćby terenów dzisiejszej Brazylii.

Trzęsienie ziemi zmieniło Europę

Dopiero niezwykle silne trzęsienie ziemi, które nawiedziło Lizbonę 1 listopada 1755 roku, wstrząsnęło tym krajem, bo nie tylko zrujnowało jego stolicę, ale także zniszczyło większą część południowego wybrzeża. Stało się tak również wskutek tsunami, które wystąpiło bezpośrednio po tym, jak zatrzęsła się ziemia. Fale tsunami, według późniejszych obliczeń, mogły wtedy osiągać wysokość do 20 metrów. Ta niebywała, podwójna katastrofa spowodowała śmierć blisko 30 tys. osób. I odbiła się tak silnym echem w Europie, że nadający jej wtedy ton ludzie oświecenia zwątpili w swój optymizm poznawczy i wiarę w rozum, bo natura i być może wola Boża okazały się silniejsze.

Portugalia jednak podniosła się z upadku, choć już nie odzyskała statusu mocarstwa kolonialnego. Od tego czasu rozwijała się powoli, jako państwo rolnicze, a świat zainteresował się znowu nią, gdy podczas objawień w 1917 roku Matka Boża przekazała w Fatimie trojgu pastuszkom trzy tajemnice, zwane do dziś tajemnicami fatimskimi. To miejsce nadal przyciąga tysiące pielgrzymów, choć gdy nie odbywają się tam uroczystości religijne, swoim spokojem budzi refleksje o tajemnicach świata.
Później w Portugalii przeszedł okres autorytarnej dyktatury Antonio Salazara. Trwała 42 lata, do 25 kwietnia 1974, kiedy w Portugalii doszło do bezkrwawej rewolucji gwoździków, która zapoczątkowała budowę demokracji w tym kraju. Teraz Portugalia jest członkiem Unii Europejskiej, a przybyszów z zewnątrz kusi swoją odmiennością i nowoczesnością.

Duże grobowce z firankami

Warto też poświęcić dzień, aby pojeździć małymi lizbońskimi tramwajami - symbolami miasta, które przedzierają się wśród krętych i wąskich uliczek, ale nie zdzierają schnącego prania, rozwieszanego przez miejscowych na fasadach domów. Nimi, na czele ze słynną linią nr 28, z pewnością dojedziemy do jednego z miejskich cmentarzy, gdzie na Polakach duże wrażenie robią rodzinne grobowce ze szklanymi drzwiami, zasłoniętymi firankami. Choć nie zawsze, a wtedy z daleka widać rządek ustawionych w środku trumien. Niekiedy już rozpadających się.

Tramwajem dojedziemy również do zbudowanego w morzu oceanarium. Z zewnątrz jest zwyczajnym betonowym walcem, a w środku wygląda jak trzypiętrowy ocean, który można oglądać od dołu, środka i góry. Na dodatek, co chwila zwiedzający znajduje się przy innym typie oceanu, a z daleka widzi rekiny, płynące z królewskim spokojem wśród masy innych ryb. Do zbiorowej, krwawej jatki jednak nie dochodzi, bo tę zróżnicowaną menażerię wciąż dokarmiają pracownicy oceanarium. Dla pływających żyjątek produkują nawet specjalnie zasoloną i oczyszczoną wodę. Na podziwianie tej rybiej wieży Babel można spokojnie - i bez żadnych oporów ze strony obsługi - poświęcić cały dzień. A później jeszcze czeka na nas osobny pawilon z żółwiami z całego świata.

Kosmopolityzm na ulicy

Pouczający może być również nocny spacer głównym pasażem handlowym Lizbony. Sklepy nie robią wrażenia, bo jest w nich to samo, co w Polsce. Ale za to interesujący jest przewalający się przez ulice ludzki tłum, w którym odnajdziemy wszystkie rasy i najbardziej egzotyczne rysy lub fryzury. Ten kosmopolityczny rys lizbońskiego świata to efekt dawnego kolonializmu, gdy ściągano tam niewolników z różnych części kuli ziemskiej, ale i współczesnej otwartości na przyjezdnych.

Ci zaś o każdej porze mogą spróbować prażonych na ulicy jadalnych i bardzo mącznych kasztanów (2 euro za opakowanie) albo wstąpić do jednej z wielu ciastkarni na ciacho i herbatkę, albo kupić w sklepie spożywczym miejscowy przysmak - głęboko mrożoną rybę, która i tak śmierdzi na odległość. Ale to nikomu nie przeszkadza. Chyba tak samo jak duże grupy żebraków, które świadczą, że w tym spokojnym kraju nie wszyscy są syci i zadowoleni z życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza