Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótka historia planowanej inwestycji (komentarz)

Krzysztof Nałęcz
Krzysztof Nałęcz, red. naczelny.
Krzysztof Nałęcz, red. naczelny.
Nie wiem, co dokładnie dzieje się wokół projektu budowy hali, ale dzieje się źle.

W ogóle finalizacja tego przedsięwzięcia wydaje się naprawdę mglista. Działania władz Słupska, brak energii i opieszałość połączona nawet z nieudolnością są zatrważające oraz zagadkowe. W tę zagadkowość wpisuje się już sprawa przetargów na realizację projektu hali. Ale od początku.

Nie znajduję sensownej odpowiedzi, zadając sobie pytanie, co kieruje małżeństwem architektów - państwem G., że tak upatrzyli sobie Słupsk jako miejsce zawodowej realizacji. Sławomir G. doznał tu samych klęsk i upokorzeń. Jego projekt akwaparku okazał się porażką.

Zobacz także: Przetarg na budowę hali ponownie wygrał projektant akwaparku

Za obecność w inwestycji zapłacił wyrokiem skazującym, a opinia publiczna, w tym „Głos”, nie zostawiła na nim suchej nitki. Skąd ten swoisty „masochizm”? Tego sam pan G. nam nie wyjaśni, bo z „Głosem” rozmawiać nie chce. O co więc chodzi, skoro samo zlecenie do wyjątkowo intratnych też nie należy?

Świadczy o tym choćby śladowa liczba oferentów, którzy w przetargu wystartowali. Zadziwiające, że miasto mające tak bardzo rozpoznawalnego i dobrze postrzeganego prezydenta nie przyciąga chętnych do konkretnej współpracy. Rodzą się więc kolejne pytania.

Czy miasto prowadziło jakąś aktywność, aby zainteresować przetargiem biura architektoniczne w Polsce? A może za granicą, gdzie tak chętnie bywa nasz prezydent, a gdzie nie brakuje młodych, dynamicznych biur na dorobku?

Nie, ograniczono się do komunikatów biuletynach zamówień. Zadziwiający, a może i celowy brak aktywności. A może wciąż są w Słupsku osoby, które z panem G. lubią współpracować. Determinacji, aby było inaczej, moim zdaniem zwyczajnie zabrakło.

Nie widać też wyobraźni w przestrzeni samego projektu. Rozumiem, że klub Energa Czarni Słupsk, na czele z jego prezesem Andrzejem Twardowskim, lobbuje mocno za budową hali i znacząco pomaga przy projekcie. Ale nie może być to obiekt wybudowany wyłącznie na potrzeby koszykówki. Wiceprezydent Biernacki ogłosił niedawno kolejne okrojenie i tak nienadzwyczaj okazałego obiektu. Ma mieścić do 2500 widzów. A planowany, tak potrzebny obiekt musi wystarczyćna kolejne kilkadziesiąt lat. Powinien być oczywiście areną zmagań sportowych, ale także dużych akcji rekreacyjnych, społecznych i przede wszystkim rozrywkowych. Jest to ważne z powodów oczywistych. Ale jak widać - nie dla wszystkich.

Na przykład do niedawno wybudowanej hali w Koszalinie nie trzeba w ogóle dopłacać. Sama się utrzymuje. Dzieje się tak m.in. dlatego, że wynajmowana jest pod poważne wydarzenia. Także wydawca„Głosu” jest klientem hali. Organizuje tam duże koncerty. Wkrótce zaprosi widzów na „Jezioro łabędzie” w wykonaniu baletu moskiewskiego. Zorganizowanie takiej imprezy w hali planowanej w Słupsku ze względów ekonomicznych nie udałoby się. Naprawdę atrakcyjny występ po rozsądnej cenie musi obejrzeć 3500,a najlepiej 4000 widzów. O takich i innych ważnych uwarunkowaniach władze miasta Słupska zdają się w ogóle nie myśleć. Dlatego można przypuszczać, że w sprawie budowy hali czeka nas kolejne rozczarowanie.

Przeczytaj także:

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza