Kryminalni ze Słupska badają sprawę podpalenia sześciu samochodów

To seria zdarzeń, która dotknęła słupską firmę. Spłonęło sześć samochodów, w tym pięć wylizingowanych przez panią Michalinę i pana Krzysztofa.

- 21 marca przed moim domem w Słupsku podpalono alfę romeo. Tylko ten samochód nie był w lizingu – mówi pan Krzysztof. - Z soboty na niedzielę w Głobinie spłonął opel vivaro. W poniedziałek nad ranem cztery busy zaparkowane na stacji Lotosu przy ulicy Szafranka. Wartość tych wszystkich pojazdów sięga 300 tysięcy złotych. I teraz nie mamy pracy, bo spaliły się narzędzia.

Właściciel firmy ma swoje podejrzenia.
- Konkurencja. Powiedziałem policji, kogo mam na myśli – dodaje. - Przeglądałem jeden monitoring. Widać na nim, że dwóch chłopaków dziwnie się kręci koło aut. Pewnie jakichś małolatów wynajęli.

Pan Krzysztof wyznaczył 20 tysięcy złotych nagrody za wskazanie sprawcy podpalenia, a jego kolega zorganizował zrzutkę, żeby firma stanęła na nogi.

Choć przedmiotem postępowania jest zniszczenie mienia, w tej sprawie słupska policja wszczęła śledztwo. Prowadzi je wydział kryminalny. Akta nie dotarły jeszcze do prokuratury. Trwają czynności wstępne.

- W nocy z soboty na niedzielę otrzymaliśmy informację o zniszczeniu jednego samochodu, kolejnej nocy otrzymaliśmy zgłoszenie o zniszczeniu czterech pojazdów – mówi Monika Sadurska, rzeczniczka KMP w Słupsku. - Policjanci niezwłocznie po uzyskaniu tych informacji rozpoczęli czynności w niezbędnym zakresie. Aktualnie przesłuchują świadków i zabezpieczają monitoring. Na ten moment czynności prowadzone są w kierunku zniszczenia mienia. Nie wykluczamy ewentualnej zmiany kwalifikacji prawnej, jednak tutaj potrzebna będzie konsultacja z biegłym z zakresu pożarnictwa.

Chodzi także o to, czy płonące w bliskim sąsiedztwie stacji paliw samochody nie stwarzały zagrożenia, a tym samym czy podpalenie nie narażało czyjegoś zdrowia i życia.