Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzpiotka, a do tego sklerotyczka. Szybko zapomina o spiżarniach, w których schowała żołędzie

tekst Grzegorz Tabasz
Ruda, ale czy fałszywa? Kto ją tam wie.
Ruda, ale czy fałszywa? Kto ją tam wie. fot. Paweł Łacheta
Wiewiórka ma swoją ciemną stronę. Wiosną lubi sobie pozaglądać do ptasich gniazd. Biada, jeśli znajdzie tam pisklęta czy jaja. Zeżre wszystko.

Stanęła na samym środku drogi. Głupia? Bezczelna? Sam nie wiem. Pyszczek skierowany w moją stronę. Dumnie uniesiony ogon. Wpierw zwolniłem, a gdy nie raczyła zejść z drogi , zatrzymałem samochód. Nie pożałowałem klaksonu i przepędziłem ją na najbliższe drzewo. Spoglądała na mnie z nieukrywaną dumą: wygrałam z samochodem. Niech ci będzie. Takie ekstremalne sporty zazwyczaj mają smutny finał. Kierowca zakłada, że wiewiórka zdąży uciec, ta zaś marudzi na asfalcie i … zostaje po niej mokra plama.

Powiem coś, co zapewne wielu się nie spodoba. Wiewiórka to dla mnie nieco zmieniona wersja szczura. Ta sama waga. Te same ostre i wiecznie rosnące zęby. Te same czarne koraliki oczu. Tylko nieco dłuższe tylne łapy i zgrabne uszka. Tudzież piękny ogon w miejsce łuskowanego zakończenia szczurzego ciała. Nic dziwnego. Wszak należą do tego samego, licznego rodu gryzoni. Choć powszechnie przezywana rudzielcem, przybiera szatę w odcieniach brązu i szarości. W odróżnieniu od zdecydowanej większości swoich krewnych oderwała się od ziemi i przeniosła w korony drzew. I to ją bardzo zmieniło. Wiewiórka jest wścibska i sprytna.

Zręcznie przeskakuje z konaru na konar, w czym doskonale przydaje się puszysty ogon będąc zarówno narzędziem równowagi jak i rodzajem steru. Jada praktycznie wszystko, co tylko znajdzie. Ostre ząbki gryzonia pokonają łupiny najtwardszych orzechów włoskich i laskowych. Nie oprą się nim żołędzie i bukiew. Wiewiórka jest przezorna i w czasach obfitości gromadzi zapasy na chude lata. Każde zwierzątko ma wiele spiżarni wypełnionych po brzegi nasionami. Sporo gubi po drodze, a do części magazynów z powodu wrodzonej sklerozy nigdy nie wróci. Jeśli nasiona szczęśliwie upadną na ziemię, może wyrośnie z nich las. To drobna rekompensata dla leśników za nadgryzioną i zdrapaną korę. Rudzielec bowiem lubi delektować się wczesnowiosennym sokiem drzew. Przebudzona z zimowej drzemki konkuruje z ptakami o świerkowe szyszki pełne tłustych nasion.

Sypia krótko, lekko i to tylko w najtęższe mrozy. Jesienią suszy grzyby nabijając je na gałązki. Uspokoję grzybiarzy. Rzadko kiedy prawdziwki czy kozaki. Najczęściej zbiera skrzętnie omijane psie grzyby. Ma też swoją ciemną stronę. Od wiosny do lata zagląda do ptasich gniazd. Biada, jeżeli znajdzie tam pisklęta czy jaja. W sympatycznym zwierzątku budzi się wtedy bestia. Zeżre wszystko, co jej wpadnie w łapy. W pogoni za ptasimi specjałami przewyższa umiejętnościami kuny, które są zbyt ciężkie, by biegać po cienkich gałązkach. Dla urody rudzielca i puszystego ogona, jestem gotów wybaczyć jej tak paskudne obyczaje.

Teraz nieco postraszę. Nie lubię, ale muszę. Wiewiórka, jak wszystkie gryzonie może przenosić wściekliznę. Widok dzikiego zwierzątka, które nie czuje obaw przed człowiekiem budzi we mnie obawę. Może być oswojona lub chora. W pewnym momencie choroby zwierzę traci instynkt. Pozwala się głaskać, a taki dotyk może mieć fatalne skutki. Nie namawiam do straszenia każdej parkowej wiewiórki. Zapewne jest zdrowa i ucieszy się podarowanym orzeszkiem. Z pieszczotliwym drapaniem za uszkami, to już bym bardzo uważał.

To nie jedyny problem z rudzielcami. W Wielkiej Brytanii, na niewielkiej wyspie istnieje jeden z kilku wiewiórczych rezerwatów. Tych samych wiewiórek, jakich u nas dostatek. Historia zaczęła się w 1889 roku. W jednym z hrabstw z wielką pompą wypuszczono na wolność stado szarych wiewiórek przywiezionych z Ameryki. Po co? Tego już nikt nie pamięta. Pewnie w zamiarze ubogacenia miejscowej fauny. Przybysze nie zawiedli oczekiwań. W krótkim czasie szeregi emigrantów liczyły już miliony sztuk i zalały cały kraj. Dwukrotnie większe, bardziej agresywne zwierzaki zaczęły skutecznie wypierać rodzimą rudą wiewiórkę z naturalnego środowiska. Do tego stopnia, iż po półwieczu stały się rzadkim, a później wręcz ginącym gatunkiem. Gość zza oceanu ma wszystkie cechy ekspansywnego Jankesa. Przepędził autochtonów z najlepszych siedlisk czyli nizinnych liściastych lasów i zarośli.

Później z parków i podmiejskich okolic. Potrafi zakładać gniazda nawet w pionowych rynnach na ścianach budynków. Rozgrzebuje wypielęgnowane angielskie ogródki. Pustoszy karmniki dla ptaków. Masakruje drobne ptaki i zwierzaki. Nie zapada w zimowy sen. W lasach obdziera pędy drzew z kory, czym zresztą doprowadził tamtejszych leśników do wściekłości. Oparł się nawet karnym ekspedycjom myśliwych, którzy z bronią w ręku usiłowali wytępić gryzonie mnożące się niczym przysłowiowe króliki. Nic z tego. Szarzy pokonali rudych, zaś przywiązanym do tradycji i historii Wyspiarzom ostało się jeno kilka rezerwatów pospolitych już tylko z nazwy wiewiórek rudych. Anglicy pogardliwie przezwali przybysza amerykańskim szczurem drzewnym. I traktują jak na szczura przystało tępiąc na wszelkie sposoby. Bywa, że starsze panie strzelają doń bez pardonu z wiatrówek. Najśmieszniejsze jest to, iż analogiczną pomyłkę popełnili Włosi. Niepomni angielskich doświadczeń otworzyli granice na oścież przed szarym zbójem. Jeśli to nie głupota lub czy sabotaż, to co?

Amerykańska wiewiórka masakruje przyrodę słonecznej Italii tak samo skutecznie, jak niedawno mglisty Albion. Z tą różnicą, iż włoscy obrońcy zwierząt zablokowali tępienie szkodnika szermując chwytliwym sloganem „nie zabijajcie Chipa i Dale’a”. Lotne hasło, nieprawdaż? A jakie skuteczne! Wiewiórki wolno chwytać w żywołowne pułapki i usypiać w humanitarnych warunkach. Szkoda, że podobnej troski nie okazują własnym rudzielcom i innym zwierzakom wyjadanym przez bezwzględnego emigranta. Cóż, jeśli politycznie poprawna miłość zastąpi zdrowy rozsądek, to inaczej być nie może. Wiewiórki zasiedlają Półwysep Apeniński w tempie kilkudziesięciu kilometrów na rok. Już stanęły u bram Francji. W drodze na północ zatrzymały je tylko Alpy. Pewnie na chwilę i tylko patrzeć jak za kilka dekad pokonają karpackie przełęcze.

Nie jestem wizjonerem, ale w Brzostowicy Wielkiej na Białorusi otworzono muzeum wiewiórki. Tak, naszego sympatycznego rudzielca o krótkiej pamięci. Budynek stoi tuż przy granicy z Polską i ma być jedną z turystycznych atrakcji miasta, w którego herbie figuruje gryzoń o puszystym ogonku. I kto wie, może w nieodległej przyszłości stanie się izbą pamięci kolejnego wymarłego gatunku, którego zabiła ludzka głupota.

W Polsce podlega częściowej ochronie. Na Wyspach Brytyjskich oraz w północnych Włoszech wiewiórka pospolita zagrożona jest z powodu ekspansji wiewiórki szarej, inwazyjnego gatunku sprowadzonego z Ameryki Północnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski